Doładuj akumulator. Żebyś miał siłę leżeć w szpitalu
Arbuzowy przed nauką do sprawdzianu, o smaku gumy balonowej podczas imprezy, a po niej ten "po alkoholu". Po wypiciu energetyzującej mieszanki już tylko wizyta na oddziale ratunkowym, a po uniknięciu kostuchy możesz śmiało krzyknąć: "Mogę wszystko, mam w sobie power!".
- Co piąty nastolatek pije regularnie napoje energetyzujące, a co czwarty ma kłopoty zdrowotne związane z piciem energetyków.
- Po energetyki coraz częściej sięgają dzieci kilkuletnie.
- W puszce 500 ml energetyka jest więcej kofeiny niż maksymalna dopuszczalna dobowa dawka dla przeciętnego 13-latka.
- W kilku państwach europejskich obowiązują już zakazy lub ograniczenia w sprzedaży energetyków osobom niepełnoletnim. Nasze Ministerstwo Zdrowia nie widzi potrzeby zmian, bo przecież na puszkach są oznaczenia, że nie zaleca się ich spożywania dzieciom.
- Energetyki to nie panaceum, lecz prędzej "pacaneum" - mówi ostro prof. Jarosław Pinkas. Zdaniem konsultanta krajowego ds. zdrowia publicznego, dziekana Szkoły Zdrowia Publicznego CMKP napoje energetyzujące są młodym ludziom zupełnie niepotrzebne.
- To, czego potrzebuje młody organizm, to tlen, substancje odżywcze i sen. Niebezpieczne dla zdrowia stymulanty, które starają się oszukać organizm, są zbędne - podkreśla profesor.
Wszyscy eksperci, z którymi rozmawialiśmy, mówią to samo, tyle że różnymi słowami.
Najprościej: tak jak dla dorosłego napój energetyzujący rzadko kiedy będzie niebezpieczny i nie ma sensu rozdzierać szat, bo "wszystko w umiarze jest dla ludzi", tak picie energetyków przez dzieci i młodzież to niebezpieczna gra, w której ciężko cokolwiek wygrać, za to można wiele przegrać.
- Energetyki mają w swoim składzie "pobudzacze", takie jak kofeina. U dzieci i nastolatków mają one negatywny wpływ na oś stresu [podwzgórze–przysadka–nadnercza – red.]. Pobudzają układ współczulny i tym samym prowadzą do zmian organicznych. Nie jest to naturalne działanie organizmu. Dlatego ich częste picie może "rozregulować" sprawny układ - wyjaśnia Alicja Sapała-Smoczyńska, pediatra, kierownik Działu Medycznego ds. Operacyjnych Szpitala Medicover w Warszawie.
Prof. Pinkas wskazuje, że liczba potencjalnie niebezpiecznych substancji w energetykach jest duża. Do tego dochodzi cukier, często w ilościach wręcz hurtowych.
- Szczególnie młodym wydaje się że da się oszukać nasz wewnętrzny tachograf. I starają się to osiągnąć, przyjmując coraz większe ilości stymulantów. Tyle że niemal zawsze, w którymś momencie, dojdzie do zderzenia czołowego, w którym ofiarą będzie organizm - przekonuje Pinkas.
Łatwo choćby o przedawkowanie kofeiny. W puszce 500 ml przeciętnego napoju energetyzującego jest jej 160 mg. To tyle, ile wynosi maksymalna dobowa dawka dla kogoś ważącego 64 kg. Jeśli więc energetyk pije 13-latek ważący 50 kg, przekracza dobową dawkę już po jednej puszce.
Do tego - w przypadku niektórych energetyków - dochodzi ekstrakt z guarany, która także zawiera kofeinę oraz teobrominę i teofilinę. W efekcie realna zawartość tzw. alkaloidów purynowych w jednej puszce kolorowego napoju może być taka jak w pięciu filiżankach kawy.
Strzał i oddział
Czy młody człowiek po wypiciu puszki energetyka rzeczywiście może trafić do szpitala?
- Na pewno tak i na pewno takie przypadki można oszacować rocznie w skali kraju na co najmniej kilkaset. Ale nie ma na to żadnych dowodów poza spostrzeżeniami personelu. Nie pomaga, że do dziś państwo nie przeprowadziło żadnych pogłębionych analiz na ten temat. Nie pomaga też to, że objawy po energetykach nie są wyjątkowe, więc zazwyczaj lekarz oficjalnie nie dociera do przyczyny zdarzenia, jaką jest przedawkowanie energetyków - mówi nam młody lekarz pracujący na jednym z krakowskich oddziałów ratunkowych.
Z reguły pojawiają się bowiem ostre bóle brzucha, wymioty, zgaga, biegunka, ból głowy, niekiedy kołatanie serca. Czyli coś, co trudno jednoznacznie i bez wątpliwości powiązać z wypiciem puszki napoju energetyzującego.
Być może dlatego oficjalnie, pod nazwiskiem, o kłopotach zdrowotnych po energetykach lekarze mówią rzadko.
W sierpniu 2021 r. dla "Rynku Zdrowia" Wojciech Gumułka, rzecznik Górnośląskiego Centrum Zdrowia Dziecka, wskazywał, że większość dzieci, która w okresie wiosenno-letnim pojawia się w szpitalu z nieokreślonymi schorzeniami, jest zbyt słabo nawodniona.
- Podawanie napojów słodzonych, gazowanych - również energetyków - zamiast wody powoduje, że dzieci są osłabione, apatyczne albo odwrotnie - pobudzone, z gorączką. Na SOR trafiają też nastolatki, które łączyły napoje energetyzujące z alkoholem - wyliczał rzecznik GZCD.
Najczęściej to nastolatkowie w wieku 13-15 lat.
Bodaj pierwszy przypadek, gdy w Polsce publicznie wskazano, że po piciu energetyków młodzi trafiają do szpitala, miał miejsce w 2011 r.
- Mieliśmy kilka przypadków nastolatków, którzy trafili na oddział z powodu zaburzeń rytmu serca czy drżeń mięśni o nieznanej przyczynie. Podczas rozmów z nimi okazywało się, że często sięgali po napoje pobudzające, dostępne w sklepach - mówił wówczas portalowi Nowiny24.pl Bartosz Korczowski, ordynator oddziału dziecięcego w Szpitalu Wojewódzkim nr 2 w Rzeszowie.
Znacznie częściej kończy się na objawach, które nie wymagają hospitalizacji.
Narodowe Centrum Edukacji Żywieniowej podaje, że według badań naukowych 19-29 proc. młodych ludzi po spożyciu napojów energetyzujących odczuwa niekorzystne objawy, głównie kołatanie serca, ból głowy, poczucie silnego rozbicia. Wśród działań niepożądanych wymienia się także podenerwowanie, silny stres, trudności ze skupieniem.
"Według niektórych badań nadmierne spożycie napojów energetyzujących zwiększa ryzyko arytmii serca, w tym także u dzieci" - zaznacza NCEŻ.
3-latek z puszką
Ostatnie powszechnie dostępne wiarygodne badania - na dużej próbie i wykonane w różnych środowiskach - na temat liczby dzieci pijących energetyki przeprowadzono w latach 2008-2010. Wówczas Mazowieckie Centrum Profilaktyki Uzależnień przebadało ponad tysiąc dzieci z 37 różnych miejscowości w województwach: mazowieckim, łódzkim i podlaskim.
Z badania wynikło, że w 2008 r. co czternaste dziecko piło energetyki codziennie. W 2010 r. - już co siódme. Co piąty nastolatek w 2010 r. robił to kilka razy w tygodniu.
Powody: chęć skupienia się podczas nauki, długotrwała gra w gry komputerowe, chęć wzmocnienia się podczas uprawiania sportu oraz dodatek do zabawy.
Nowsze dane - bazujące na analizach prowadzonych w 16 państwach należących do Unii Europejskiej - zbiera Europejski Urząd ds. Bezpieczeństwa Żywności.
Z jego ustaleń wynika, że przynajmniej raz w roku po napój energetyzujący sięgnęło 18 proc. dzieci w wieku 3-10 lat. Najczęściej w domu. 16 proc. Z nich pije energetyki 3-5 razy w tygodniu, a 6 proc. prawie każdego dnia.
Najmłodsi piją energetyki przede wszystkim ze względu na smak (60 proc. wskazań), a w drugiej kolejności traktują je jako źródło energii (31 proc.).
Z badań tego samego urzędu wynika, że wśród młodzieży do 18. roku życia po energetyki regularnie sięga 68 proc.
"Badania w krajach europejskich potwierdzają więc, że mimo obowiązkowych ostrzeżeń na etykietach napojów energetyzujących, spożycie tych produktów jest powszechne wśród dzieci. To niebezpieczne zjawisko, gdyż jak wynika z wielu badań naukowych prowadzonych nad działaniem kofeiny, wywiera ona zarówno korzystny, jak i negatywny wpływ na organizm człowieka, a wszystko zależy od spożytej dawki, wrażliwości organizmu, stanu zdrowia oraz wieku" - zaznacza Narodowe Centrum Edukacji Żywieniowej.
Co istotne, na przestrzeni lat zwiększyła się też objętość opakowań z napojami energetycznymi. Dekadę temu standardowa puszka miała 250 ml, dziś wiele jest dwa razy większa – ma 500 ml.
Dr hab. Rafał Wołosiak, dziekan Wydziału Technologii Żywności SGGW w Warszawie, zauważa, że rzeczywiście napoje energetyzujące mają atrakcyjny smak szczególnie dla młodych ludzi - słodki z nutami kwasowymi, lekko musujący, z landrynkowym posmakiem.
- I różne nuty smakowe. Do wyboru, do koloru. Młodzi są przyzwyczajeni do takich smaków - wskazuje Wołosiak.
Naukowiec zauważa, że rynek energetyków jest rozwojowy. Powód jest prozaiczny: duża liczba klientów, a przy tym prosta produkcja.
- Produkcja takich napojów jest bardzo prosta, bo i prosty jest skład. Składniki są łatwe do uzyskania w formie suchej, a produkcja polega na ich rozpuszczeniu, wymieszaniu i nagazowaniu. Przykładowo produkcja soków jest od strony technologicznej znacznie bardziej skomplikowana - wyjaśnia dr hab. Wołosiak.
Baw się i zbaw się
Dziś w przeciętnym hipermarkecie można znaleźć nawet 100 różnych napojów energetyzujących kilkunastu różnych marek. Około 50 wersji smakowych można znaleźć w przydomowym sklepiku.
Producenci zaś prześcigają się w twierdzeniach, jakich to właściwości nie ma ich produkt.
Dzięki energetykom można się lepiej uczyć, być bardziej skoncentrowanym, poprawić pamięć, osiągać lepsze wyniki w sporcie, dobrze się bawić na imprezie, a także zwiększyć pewność siebie, co się może przydać, chociażby podczas randki. No i rzecz jasna - pół żartem, pół serio - napój energetyzujący doda ci skrzydeł.
W części z tych haseł jest odrobina prawdy, ale nie chodzi wcale o magiczne właściwości cechujące jedynie napoje energetyzujące.
- Przy niewielkim spożyciu dają one krótkotrwały efekt zmniejszenia senności, większej koncentracji. Nie jest to efekt silnie odczuwalny. Znaczenie oprócz kofeiny i innych substancji mają po prostu duże ilości cukru. To on dodatkowo zapewnia pewną dawkę energii, ułatwiającą pobudzenie organizmu - wyjaśnia Rafał Wołosiak. Od razu jednak zaznacza, że ta łagodna i krótka poprawa samopoczucia jest zwodnicza. Zachęca bowiem do sięgnięcia po kolejną puszkę, a duże ilości cukru, szczególnie bez towarzyszących naturalnych składników żywności modyfikujących jego strawność, mogą przyczyniać się do rozwoju chorób dietozależnych.
- Kawa przez swój silny smak odróżnia się i daje przeświadczenie, nawet podświadome, że pijemy coś mocnego. Lekki, słodki, przyjemny w smaku napój energetyzujący nas oszukuje, przez co szczególnie osoby młode chętniej sięgają po następne opakowanie - uważa naukowiec z SGGW.
Producenci energetyków zastrzegają, że nie adresują reklam do dzieci, a przynajmniej ich głównym odbiorcą nie są dzieci.
Ba, część producentów energetyków podpisała Dobrowolny Kodeks Znakowania i Marketingu Polskiej Federacji Producentów Żywności - Związku Pracodawców.
Przewiduje on, że reklama napojów energetyzujących nie może być publikowana w żadnych środkach przekazu, których publiczność w ponad 35 proc. stanowią dzieci poniżej 12. roku życia. Z kolei degustacje tych produktów nie mogą być prowadzone w szkołach podstawowych, gimnazjach [gdy przyjmowano kodeks, istniały jeszcze gimnazja, a nikt od czasu ich likwidacji nie zaktualizował postanowień – red.] ani w innych instytucjach, mających pod opieką dzieci z tej grupy wiekowej.
Tyle że - po pierwsze - nie wszyscy producenci przyjęli takie zobowiązanie.
Po drugie, zobowiązanie to oznacza, że nawet połowa odbiorców treści reklamowych, w których promuje się energetyki, może być niepełnoletnia (limit 35 proc. dotyczy dzieci poniżej 12. roku życia).
Po trzecie wreszcie - przy pewnych nośnikach reklamy ciężko ustalić, do kogo dociera to, co chce zareklamować producent. To choćby kazus internetowych młodych influencerów, ludzi tuż po ukończeniu 18. roku życia, którzy w mediach społecznościowych w oryginalnych stylizacjach polecają picie napojów energetyzujących.
- W przypadku produktów, których konsumpcja jest widzialna przez otoczenie, wpływ reklam i promocji na młodych jest bardzo duży. Reklamy często sugerują dobrą zabawę związaną ze spożywanym napojem, natomiast promocje ułatwiają zakup – obniżając cenę, a młodzież jest grupą podatną na promocje cenowe z racji często ograniczonego budżetu - zauważa dr Jolanta Tkaczyk, ekspertka zachowań konsumenckich, adiunkt w Katedrze Marketingu w Akademii Leona Koźmińskiego w Warszawie. Ale jak dodaje, największy wpływ i tak mają grupy rówieśnicze i influencerzy.
Dr Tkaczyk spostrzega, że mamy tu do czynienia ze zjawiskiem owczego pędu – naśladownictwa osób lub grup, do których się należy lub chce się należeć oraz ze zjawiskiem społecznego dowodu słuszności – skoro tak dużo osób pije energetyki i nic im nie jest, to znaczy, że nie mogą być złe.
- Przyznaję, że dużą umiejętnością biznesu było wytworzenie atmosfery, w której młodym wydaje się, że wszelkie nowoczesne odkrycia naukowe czy osiągnięcia sportowe nie byłyby możliwe bez kolorowej puszki energetyka. Warto mówić wprost: żeby zostać wybitnym naukowcem czy sportowcem, trzeba dużo pracować, a zarazem dbać o swój organizm. Picie dużej ilości energetyków przez dzieciaki od tych osiągnięć oddali, a nie do nich zbliży - przekonuje prof. Jarosław Pinkas.
"Energetyzujące" uzależnienie
Energetyki wielu młodych ludzi uzależniają. Nie ma co do tego wątpliwości Robert Banasiewicz, specjalista terapii uzależnień i pedagog, który kieruje Ośrodkiem Leczenia Uzależnień dom-REHAB. Co więcej, jego zdaniem od energetyków często styczność z uzależnieniem się dopiero zaczyna.
- W pracy terapeutycznej wyraźnie zauważam związek pomiędzy zażywaniem przez nastolatków substancji pobudzających z późniejszą "łatwością" w sięganiu po inne substancje psychoaktywne. Są takim prekursorem prekursorów. Często są łączone z alkoholem i papierosami. Równie często w celu wygaszenia działania energetycznego młodzi ludzie używają leków uspokajających lub nasennych. Wielu z nich na stałe przyjmuje leki przeciwdepresyjne - wskazuje Robert Banasiewicz.
Banasiewicz wyjaśnia, że spożywanie energetyków w okresie dorastania wprowadza zaburzenia w funkcjonowaniu i tak rozregulowanego organizmu. Wymusza hiperaktywność, która spala własne zasoby energetyczne, a te trudno później uzupełnić. Ma to miejsce w okresie, kiedy gospodarka hormonalna dopiero się kształtuje, a zmiany nastroju i zachowania występują kilkakrotnie w ciągu dnia. Banasiewicz zaznacza, że stymulacja z zewnątrz te "huśtawki" tylko pogłębia.
Dr Jolanta Tkaczyk potwierdza, że wielu młodych ludzi pije napoje energetyczne wręcz nałogowo - stosując je jako wspomagacze w sytuacjach przeciążenia nauką czy braku snu.
Podobnie do sprawy podchodzi dr hab. Rafał Wołosiak. Zauważa on, że młodzi ludzie sięgają po energetyki przy bardzo wielu różnych okazjach niemal odruchowo.
Niczym nadzwyczajnym nie jest już, że młodzi wypijają jednego dnia po dwie, trzy, a niekiedy cztery puszki. Bez tego napoju przestają sobie wyobrażać normalne funkcjonowanie.
- Faktycznie kłopot z energetykami jest taki, że młodzi mogą łatwo się od nich uzależnić. Chęć regularnego "kopa" połączona z niewinnym, słodkim smakiem powoduje, że wiele nieświadomych zagrożenia osób może zaczynać od jednej puszki, a potem pić ich kilka w ciągu dnia. To prosty przepis na realne zagrożenie dla zdrowia, a w skrajnych przypadkach przedawkowania, nawet życia – ostrzega prof. Jarosław Pinkas.
W mediach, ośrodkach uzależnień czy instytucjach państwowych nadal niewiele mówi się o ryzyku uzależnienia od napojów energetyzujących. Powód? Nie są traktowane jako używki, są takim samym produktem żywnościowym jak inne napoje gazowane czy wafelki.
Wszystkie smaki, w tym zakazany owoc
W niektórych państwach europejskich dostrzeżono już zagrożenia dla dzieci i młodzieży związane z energetykami.
Dr Tkaczyk wskazuje, że w Wielkiej Brytanii i Niemczech ograniczenie w sprzedaży obowiązuje do 16. roku życia. Na Litwie i Łotwie - do 18. roku życia.
W Finlandii czy Islandii obowiązują zaś limity ilości kofeiny na 100 ml napoju, a w Finlandii dodatkowo producenci sami ustalili granicę sprzedaży napojów energetyzujących na 15. rok życia.
Same ograniczenia jednak nie wystarczą.
- Doświadczenia Litwinów pokazują, że ich regulacje nie przyniosły oczekiwanych rezultatów – konsumpcja energetyków wśród młodych osób ciągle tam rośnie. Przykład Łotwy z kolei jest żywą egzemplifikacją, że ograniczenia w parze z edukacją mogą przynieść rezultaty – tam zanotowano spadek konsumpcji o około 15 proc. - spostrzega Jolanta Tkaczyk.
Istotne jej zdaniem jest między innymi uświadamianie rodziców i opiekunów, a do tego należy dodać ograniczenia w dystrybucji i reklamie.
Przykładem takiego ograniczenia - jak zauważa dr hab. Rafał Wołosiak - mogłoby być zdjęcie puszek z energetykami z eksponowanych półek. Aby dokonać zakupu, trzeba by o konkretny produkt poprosić.
Eksperci zresztą przyznają, że nie chodzi o samo wprowadzanie ograniczeń, jak np. zakaz kupowania napojów energetyzujących przez osoby niepełnoletnie, bo niewiele w takiej sytuacji się zmieni.
- Nie popieram zakazu sprzedaży energetyków dzieciom i młodzieży, bo wiem, że prawo musi być skuteczne. A w tym wypadku skuteczne by nie było, zaś same energetyki stałyby się owocem zakazanym, po który dzieciaki sięgałyby jeszcze chętniej - uważa prof. Jarosław Pinkas.
Pinkas jest za to zwolennikiem wprowadzenia ograniczeń w reklamie.
Niedopuszczalne jego zdaniem powinny być sugestie lepszego samopoczucia, lepszej koncentracji czy po prostu możliwości "przenoszenia gór" po wypiciu półlitrowego napoju wypełnionego cukrami prostymi i kofeiną.
- Niedozwolone powinno być też sugerowanie, że po energetykach można liczyć na dobrą zabawę. To oszukiwanie dzieciaków. Z ubolewaniem patrzę na znanych sportowców, którzy reklamują energetyki. Rozumiem, że to biznes, ale chciałbym, aby sprawa zdrowia młodych ludzi była ponad kontraktami reklamowymi. Nie wszystko jest na sprzedaż, albo raczej nie wszystko powinno być - zwraca uwagę konsultant krajowy ds. zdrowia publicznego.
O zmiany legislacyjne od dawna dopomina się rzecznik praw dziecka Mikołaj Pawlak.
W lipcu 2019 r. w piśmie do ówczesnego ministra zdrowia Łukasza Szumowskiego alarmował, że problem spożywania napojów energetyzujących przez dzieci wzrasta, a po energetyki sięgają już kilkulatkowie.
Pawlak przypomniał, że w 2018 r. ministerialni urzędnicy wspominali o potrzebie ograniczenia sprzedaży napojów energetyzujących niepełnoletnim.
Kolejne pismo Mikołaj Pawlak wysłał w listopadzie 2019 r. Wówczas skupił się na otyłości wśród najmłodszych [jak wskazywał Instytut Żywności i Żywienia, już ponad 22 proc. polskich uczniów zmaga się z nadwagą i otyłością; trend jest wzrostowy – red.].
"Między innymi napoje energetyzujące w swoim składzie zawierają bardzo dużą ilość węglowodanów (które mają m.in. negatywny wpływ na szkliwo nazębne)" - zwracał uwagę rzecznik praw dziecka.
W wiadomości skierowanej do nas biuro rzecznika wskazuje jasno: należy podejmować wszelkie możliwe działania, aby spożycie przez dzieci i młodzież napojów wzbogacanych w cukier, w tym napojów energetyzujących, uległo maksymalnemu ograniczeniu.
Spokojnie, jest dobrze
Producenci energetyków oraz ich sprzedawcy mówią w zasadzie jednym głosem, że postępują zgodnie z prawem. W puszkach nie znajdują się przecież żadne niedozwolone substancje, a na opakowaniach są wzmianki o tym, że produkt nie jest przeznaczony dla dzieci. A że to mało czytelny druk? Przecież jest.
Ponadto, jak nas przekonują niektórzy producenci, mówimy o produkcie wcale nie tak popularnym, jak mogłoby się wydawać. Energetyki stanowią bowiem "zaledwie" 3 proc. wolumenu napojów bezalkoholowych konsumowanych w Polsce.
Reklamy z kolei - jak słyszymy - nie są adresowane do dzieci.
Żabka, sieć popularnych małych sklepów, w skierowanej do nas wiadomości przyznaje, że promocja na rozpoczęcie roku szkolnego, polegająca na zachęcaniu do zakupu hot-dogów i napojów energetyzujących, była niefortunna i dlatego została szybko wstrzymana.
"Misją Grupy Żabka jest upraszczanie ludziom życia. Zależy nam na zaoferowaniu klientom na tyle szerokiej oferty produktowej, aby sami mogli podjąć decyzje dotyczące tego, jakie produkty wybiorą oraz jak często i w jakiej ilości je spożyją. Jesteśmy świadomi alarmujących statystyk dot. nadwagi i otyłości, dlatego m.in. konsekwentnie wdrażamy strategię reformulacji oferowanych produktów marki własnej – redukujemy zawartość soli i cukru, rozszerzamy ofertę produktów roślinnych, redukujemy zawartość konserwantów czy sztucznych aromatów" - to fragment długiej wiadomości, którą przesłało nam biuro prasowe Żabki.
Zarazem na pytanie, czy Żabka dysponuje jakimikolwiek danymi pokazującymi skalę kłopotów zdrowotnych dzieci i młodzieży wynikających z przedawkowania kofeiny lub uzależnienia od napojów energetycznych, biuro prasowe przyznało, że takich danych sieć nie posiada.
Z kolei Ministerstwo Zdrowia, w odpowiedzi na pytania, obszernie zacytowało podstawy prawne. Zaznaczyło też, że spożywanie napojów energetyzujących może mieć skutki uboczne i że bez wątpienia produkty te nie powinny być podawane dzieciom.
Temu zresztą mają służyć ostrzeżenia na opakowaniach oraz fakt, że energetyki nie mogą być sprzedawane w jednostkach systemu oświaty (czyli szkołach i przedszkolach).
Jednocześnie Ministerstwo Zdrowia poinformowało nas, że "aktualnie nie są planowane prace legislacyjne dotyczące wprowadzenia dodatkowych obostrzeń ograniczających dostępność napojów energetyzujących".
Patryk Słowik jest dziennikarzem Wirtualnej Polski
Napisz do autora: Patryk.Slowik@grupawp.pl