"Do Rzeczy": Siedem grzechów głównych Donalda Tuska
Żaden polityk ostatniego ćwierćwiecza nie zmarnował tylu szans na dokonanie zmian w Polsce. Żaden nie roztrwonił tak wielkiego kapitału. Obecny premier, choć jeszcze posiada pełnię władzy, już jest politycznym przegranym - pisze Mariusz Staniszewski w tygodniku "Do Rzeczy".
10.02.2014 | aktual.: 10.02.2014 09:22
Zdaniem Staniszewskiego, niemoc premiera do przeprowadzenia ważnych zmian politycznych wynika z siedmiu politycznych grzechów.
Pycha
Według Staniszewskiego, Tusk uwierzył, że może stymulować rozwój polskiej gospodarki, lepiej niż wolny rynek. "Efekt jest taki, że Polska budowała autostrady najdrożej w Europie. Sięganie po unijne pieniądze wiązało się z ogromnym zadłużeniem kraju, gdy jednocześnie firmy prywatne wstrzymały inwestycje" - czytamy w "Do Rzeczy".
Chciwość
Zdaniem Staniszewskiego, w przypadku Donalda Tuska chciwość oznacza niepohamowany pęd ku władzy. "Ta chciwość doprowadziła do obniżenia znaczenia Polski na arenie międzynarodowej i umożliwiła Moskwie sterowanie poziomem politycznych emocji w naszym kraju" - pisze Staniszewski.
Nieczystość
Staniszewski zarzuca Tuskowi instrumentalne podejście do kwestii światopoglądowych .Jego zdaniem sprawa in vitro, związki partnerskie, finansowanie Kościoła czy ideologia gender stały się jedynie sposobem na odwrócenie uwagi społeczeństwa od kwestii kluczowych dla kraju. "W ten sposób Tusk wywołał ogromne napięcia społeczne. To właśnie ta metoda uprawiania polityki spowodowała eskalację przemocy i wybuch nienawiści" - pisze Staniszewski.
Zazdrość
Popularność i posiadanie absolutnej kontroli nad partią to - zdaniem Staniszewskiego - jedna z największych namiętności Tuska. "Każdy, kto zaczyna zyskiwać popularność staje się dla premiera wrogiem. W ten sposób z partii zostały wypchnięte osoby o silnych osobowościach, takie jak prof. Zyta Gilowska czy Jan Rokita" - podkreśla Staniszewski.
Nieumiarkowanie w jedzeniu i picu oraz paleniu
Partia Tuska wydała ćwierć miliona złotych na cygara, wino, ubrania premiera i jego żony, stylistów oraz wizytę w klubie topless - wylicza Staniszewski.
Gniew
W tym przypadku Staniszewski zarzuca Tuskowi gniew na pokaz, który "kieruje przeciwko różnym pojawiającym się lub wykreowanym wrogom społecznym".
Lenistwo
Żaden szef rządu nie pracował tak krótko - zarzuca Tuskowi Staniszewski. "Tydzień pracy premiera to cztery dni. W czwartek popołudniu wylatuje do Sopotu i wraca do Warszawy w poniedziałek rano. Takiego luksusu nie ma żaden urzędnik w Polsce" - czytamy w "Do Rzeczy".
* Źródło: Do Rzeczy*