Dlaczego polski śmigłowiec rozbił się w Iraku?
Przyczyną katastrofy śmigłowca Sokół w Iraku nie było uszkodzenie silników wskutek ostrzału albo dostania się ptaka ani przerwa w przenoszeniu napędu między silnikiem a przekładnią - to ustalenia Komisji Badania Wypadków Lotniczych MON, wyjaśniającej okoliczności katastrofy, o których poinformował w Diwanii szef komisji płk Ryszard Michałowski.
20.12.2004 | aktual.: 20.12.2004 17:51
Przyjęliśmy do badań kilka hipotez, w większości technicznych, niemniej jednak nie wykluczamy nieprawidłowego działania załogi. Kilka hipotez wykluczyliśmy, na przykład wpadnięcie ptaka do tunelu wlotowego i w wyniku tego zgaśnięcie jednego lub obydwu silników, ostrzał z ziemi i uszkodzenie silnika lub dwóch silników - takie przypadki miały miejsce - oraz rozłączenie się więzi kinematycznej wałów silnika z przekładnią - powiedział Michałowski.
Komisja wymontowała z wraku rejestrator pokładowy, tzw. czarną skrzynkę, który w wyniku uderzenia śmigłowca o ziemię uległ uszkodzeniu. Mam jednak nadzieję, że informacje w nim zawarte będą do odzyskania. Jednak tu, w warunkach, w jakich pracujemy w Iraku, i przy zastosowaniu tego sprzętu było to niemożliwe - powiedział szef komisji.
Rejestrator został w niedzielę wysłany drogą lotniczą do kraju, gdzie będą prowadzone prace nad odtworzeniem zawartych w nim danych, a "są to niezbędne informacje, żeby dotrzeć do prawdy". Dalsze badania będą prowadzone w Instytucie Technicznym Wojsk Lotniczych i Wojskowych Zakładach Lotniczych. Według płk. Michałowskiego, wyjaśnianie przyczyn katastrofy potrwa około miesiąca i będzie żmudne, bo część informacji z rejestratora mogła zostać zniszczona.
Komisja nadal rozważa kilka przypuszczalnych przyczyn katastrofy: niesprawność agregatów instalacji paliwowej - pompy i filtrów paliwowych, zatarcie łożysk podpór pędni silnika i błąd w pilotażu. Płk Michałowski zaznaczył, że w Iraku piloci z powodu zagrożenia ostrzałem latają bardzo nisko - około 10 metrów nad przeszkodami - stale zmieniają prędkość, wysokość i kurs lotu.
Po ominięciu linii wysokiego napięcia pilot zniżył lot do wysokości około 15 metrów nad korytem rzeki, potem zderzył się z palmami. Nie wykluczamy hipotezy, że mógł wyłączyć się jeden silnik, a to w dużej mierze utrudniło dalszy lot i mogło doprowadzić do tego, że pilot popełnił błąd - wyjaśnił szef komisji, zaznaczając, że niezbędne informacje o sprawności agregatów śmigłowca trzeba odzyskać z rejestratora lotu.
Komisja dokonała oględzin miejsca katastrofy, gdzie śmigłowiec zderzył się z palmami i spadł, obejrzała wrak śmigłowca, przeprowadziła rozmowy z załogą śmigłowca Mi-8, który towarzyszył Sokołowi, i dwoma Irakijczykami, którzy znajdowali się bezpośrednio w miejscu katastrofy. Zostaną też przeprowadzone rozmowy z pozostałymi świadkami - rannymi, którzy są już w Polsce.
Na miejscu katastrofy do akcji ratunkowej włączyło się też pięciu miejscowych mieszkańców, których pomoc przyczyniła się do sprawnej ewakuacji i przewiezienia rannych do szpitala. Dowódca Wielonarodowej Dywizji Centrum-Południe zamierzał zaprosić Irakijczyków do Diwanii, "jednak ze względów bezpieczeństwa prosili, aby tego nie robić". W dniu dzisiejszym nasza grupa CIMIC dotarła do tych ludzi, zostali wyróżnieni przeze mnie skromnymi nagrodami finansowymi, otrzymali też upominki. Ja po prostu tym ludziom powiedziałem: dziękuję - dodał generał Andrzej Ekiert.
Gen. Ekiert przyznał, że wstrzymanie lotów Sokołów w związku z wypadkiem poważnie utrudnia wykonywanie zadań przez dywizję: Musimy się posiłkować lotnictwem amerykańskim, a nie jest to łatwy proces wobec toczących się w tej chwili operacji, w tym w Mosulu.
Śmigłowiec W-3 Sokół, lecący w parze z Mi-8 z Karbali do Diwanii, rozbił się w środę 8 km od Karbali. Na pokładzie znajdowało się czterech członków załogi i dwóch pasażerów- lekarzy. W katastrofie zginęły trzy osoby, trzy inne znajdujące się na pokładzie zostały ranne, kontuzji nogi doznała spiesząca z pomocą osoba z drugiego śmigłowca.
Jakub Borowski