Dawny dysydent krytykuje politykę ustępstw Zachodu wobec Moskwy
Znany radziecki dysydent i obrońca praw człowieka w Rosji Siergiej Kowalow wyraził zaniepokojenie "duchem Monachium" i polityką ustępstw, która jego zdaniem charakteryzuje stosunki Europy z Moskwą.
"Jestem pewny, że świat byłby inny, gdyby nie doszło do hańby w Monachium i Jałcie" - napisał w liście otwartym skierowanym do Zachodu, odnosząc się do konferencji monachijskiej z 1938 roku, podczas której Wielka Brytania i Francja de facto zaakceptowały aneksję części Czechosłowacji przez Niemcy. Na konferencji jałtańskiej w 1945 roku doszło do podziału Europy na strefy wpływów między Zachód i Związek Radziecki.
"Problem polega na tym, że duch, który przypomina wstydliwe konferencje, nadal unosi się w powietrzu i wspiera niemoralną obojętność pragmatyzmu politycznego" - podkreślił 84-letni Kowalow.
"Zgadzacie się na ustępstwa, twierdząc, że szczur zapędzony w róg, staje się niebezpieczny. Nie zapominajcie, że mało istotne jest, czy szczur jest zapędzony w róg, czy zostawiony w spokoju, i tak jest potężnym naturalnym rezerwuarem zarazy" - dodał.
Kowalow już w kwietniu, tuż po aneksji ukraińskiego Krymu przez Rosję, w liście otwartym do społeczności międzynarodowej apelował o "powstrzymanie rosyjskiej ekspansji" na Ukrainie i wskazał, że trzeba "przypomnieć sobie" o konferencji monachijskiej z 1938 r. i jałtańskiej z 1945 roku.
W 1975 roku władze ZSRR skazały Kowalowa na siedem lat łagru. Po upadku Związku Radzieckiego oficjalnie zaangażował się w politykę i był m.in. deputowanym do Dumy Państwowej.