Daniel Olbrychski: niewątpliwie wyrządzono krzywdę Wojtkowi Fibakowi
- Niewątpliwie wyrządzono krzywdę Wojtkowi Fibakowi - mówił w "Kropce nad i" Daniel Olbrychski, broniąc Wojciecha Fibaka po artykule w tygodniku "Wprost". Według niego, bardziej "ośmieszyła się dziennikarka i tygodnik".
07.06.2013 | aktual.: 07.06.2013 05:02
- Tygodnik "Wprost" zachowuje się jak tabloid - mówił Daniel Olbrychski dodając - Niewątpliwie wyrządzono krzywdę Wojtkowi Fibakowi, człowiekowi, który tyle pięknego zrobił nie tylko dla polskiego sportu.
Olbrychski podkreślał, że Fibak "nie popełnił przestępstwa i nikomu nie wyrządził krzywdy".
- Ta dziennikarka i naczelny wyrządzili krzywdę jednemu z najciekawszych i najbardziej zasłużonych ludzi mojego pokolenia, nie tylko dla sportu - powiedział Olbrychski.
Według Olbrychskiego, Fibak popełnił błąd, gdy zwrócił się do redaktora naczelnego tygodnika "Wprost", Sylwestra Latkowskiego o wstrzymanie publikacji. Dodał, że w całej aferze "ośmieszyła się bardziej dziennikarka i tygodnik".
Dziennikarska prowokacja
Za sprawą Maliny Błańskiej, na co dzień dziennikarki "NIE", w tygodniku "Wprost" ukazał się materiał, który w skrajnie niekorzystnym świetle stawia Wojciecha Fibaka. Autorka skontaktowała się z legendą tenisa wysyłając SMS o treści "Panie Wojtku, czy może pomaga pan miłym dziewczynom poznać i zarobić przy poznaniu miłych panów? Miła dziewczyna". Były sportowiec odpowiedział na niego i umówił się z Błańską, w swojej galerii na Krakowskim Przedmieściu.
Wtedy dziennikarka zaczęła nagrywać całą rozmowę. Fibak nie stroniąc od komplementów zaproponował jej znajomość ze swoim przyjacielem, Polakiem mieszkającym w Nowym Jorku. Po wymienieniu jego licznych zalet przeszedł do sedna - On Ci pomoże w jakichś rzeczach, kosztach studiów, z opłatą za telefon.
W kolejnym spotkaniu uczestniczyła już przyjaciółka autorki, która również miała zostać "przesłuchana" pod kątem nadawania się do "przyjaźni". Jak sama relacjonuje Fibak chciał ją pocałować przed czym powstrzymała go twierdząc, że pali.
Ostateczny test Błańska opisuje słowami "jego język powędrował do moich ust". Tym razem wybawiła ją przyjaciółka, z byłym tenisistą umówiły się na wieczór, ale na spotkanie już nie poszły. Następnie z Fibakiem skontaktował się naczelny "Wprostu" Sylwester Latkowski, który odbył z nim długą rozmowę mającą wyjaśnić całą sytuację.
Fibak od samego początku podkreślał w wywiadzie, że nie czerpie żadnych korzyści z poznawania ludzi i rzeczywiście - na spotkaniu z autorką materiału wyraźnie to zaznaczał. Były tenisista przyznał również, że przeczuwał prowokację. - Jezu, dobrze. Ja wiedziałem od początku, że to jest wpadka. Wie pan, ja wszystkim pomagam, ja jestem otwarty, ja z tego nic nie mam - tłumaczył Polak, który w 1977 roku był dziesiątą rakietą świata.
Kolejna część rozmowy to prośby Wojciecha Fibaka o wstrzymanie artykułu. - No dobrze, co ja mogę zrobić, żeby to nie poszło? Obiecuję współpracę do końca życia - proponował były sportowiec, choć początkowo odgrażał się "wojną". Niewzruszony naczelny "Wprostu" obiecał Fibakowi odpowiedź za godzinę w kwestii publikacji materiału, ale wywiad był kontynuowany.
- Panie Sylwestrze, nie wiem, na co mogę liczyć. Na jakiś pana cień człowieczeństwa i jakiejś sympatii w moją stronę. Na pewno wszystko to będzie niesmaczne bardzo, dla "Wprost" też. Ja uważam, że jesteśmy wszyscy przegrani, jeżeli to pójdzie. Takie jest moje zdanie. Ja ze swej strony zapewniam współpracę na wszystkich frontach - kończył Fibak.