Czy Scott Walker będzie nowym prezydentem USA?
Swoją edukację ukończył na szkole średniej. O świecie wie bardzo niewiele, a jeszcze mniej ma pomysłów na rozwiązanie problemów w polityce zagranicznej. A do tego popełnia gafę za gafą. To Scott Walker, gubernator stanu Wisconsin i jeden z głównych faworytów Republikanów w wyścigu o Biały Dom.
15.07.2015 | aktual.: 15.07.2015 17:02
Podczas inauguracji swojej kandydatury, Walker pokazał się jako "człowiek z ludu". Miał zwykłą niebieską koszulę bez krawata, zakasane rękawy i opowiadał o swoim skromnym pochodzeniu, o pracy w McDonald's i tym, jak z żoną zbierają kupony, by oszczędzać na zakupach w Kohl's, sieci dużych sklepów z odzieżą. Przekonywał przy tym, że polityka sklepu - nastawiona nie na wysokie ceny, lecz pozyskiwanie jak najszerszej bazy klientów - to dobra recepta na politykę podatkową państwa, bo niższe podatki oznaczałyby większą liczbę podatników. Zdaniem Walkera, "krzywa Laffera" powinna zostać zastąpiona "krzywą Kohl'sa".
Publiczność zareagowała na Walkera z entuzjazmem - podobnie jak znaczna część konserwatywnej połowy Ameryki, dla której "wyrazisty", bezkompromisowy i twardy wobec przeciwników Walker wydaje się najlepszą alternatywą dla miałkiego ich zdaniem i bardziej wyważonego w poglądach Jeba Busha, który dotychczas przewodził w sondażach. Wiele wskazuje na to, że nominację Republikanów może zdobyć - nawet mimo braków w wykształceniu, skłonności do gaf i znikomej wiedzy na temat polityki poza granicami swojego kraju.
Człowiek, który pokonał związkowców
Swoją popularność zbudował na rządach twardej ręki w Wisconsin. Niemal od razu po objęciu funkcji gubernatora stanu - wówczas bardzo zadłużonego i pogrążonego w kryzysie - drastycznie ograniczył stanowy budżet, wprowadzając głębokie cięcia w edukacji i usługach społecznych, a przede wszystkim w prawach i przywilejach związków zawodowych. Ten ostatni ruch przyniósł mu zarówno potężnych wrogów, jak i dużą sławę. Związkowcy gwałtownie zareagowali na cięcia, organizując ogromną kampanię przeciwko Walkerowi i jego pomysłom. Efektem były masowe, ponad stutysięczne protesty pod siedzibą gubernatora i zorganizowanie referendum nad odwołaniem go ze stanowiska. Polityk się nie ugiął - i jego postawa przyniosła efekty. Bo choć do głosowania nad odwołaniem doszło niecały rok po objęciu przez niego urzędu, to Walker zdecydowanie wygrał referendum, zdobywając jeszcze więcej głosów niż w wyborach rok wcześniej. Na dodatek sytuacja gospodarcza w Wisconsin poprawiła się, a stan zamiast deficytu zanotował nadwyżkę budżetową.
Od tej pory, Walker stał się ulubieńcem konserwatystów, a jego droga do najwyższych partyjnych została otwarta.
Człowiek-gafa
Jednak im bliżej Walkerowi do prezydentury, tym więcej wychodzi na jaw jego mankamentów. Jako jedyny spośród 15 pretendentów do republikańskiej nominacji do startu w wyborach na prezydenta nie ukończył studiów; uczył się co prawda na katolickim uniwersytecie Marquette w Michigan, ale po roku zrezygnował na rzecz pracy dla Czerwonego Krzyża. Być może to braki w edukacji sprawiły, że Walker ma znikomą wiedzę i doświadczenie w sprawach międzynarodowych. W przygotowaniu do kampanii wyborczej odbył co prawda wizyty zagraniczne w Wielkiej Brytanii i Izraelu, ale nie przyniosło to widocznych efektów. I mimo że ostro krytykuje administrację Obamy za zbyt miękką linię polityki zagranicznej (w zamian proponując "politykę, która stawia stal przed oczami naszych wrogów") to ze szczegółami jest dużo gorzej. Dopytywany przez dziennikarzy telewizji ABC o jego plan walki z Państwem Islamskim, Walker odpowiadał ogólnikami, a w końcu przyznał, że jego pomysł w efekcie ten sam plan stosowany przez Obamę - czyli "chirurgiczne"
naloty z powietrza. Mimo to, Walker jest pewny, że będzie w stanie pokonać globalny dżihad.
- Jeśli potrafiłem stawić czoła stu tysiącom protestujących, to mogę to zrobić także poza granicami - powiedział Walker w odpowiedzi na pytanie o jego plany walki z ISIS. Porównanie terrorystów z Państwa Islamskiego do związkowców nie było zresztą jedyną wpadką kandydata. Lista jest długa: pytany o największy sukces w polityce zagranicznej swojego idola, Ronalda Reagana, Walker wskazał na... zwolnienie przez prezydenta 11 tysięcy strajkujących kontrolerów ruchu lotniczego w 1981, argumentując, że Reagan pokazał w ten sposób Rosjanom, że "jest twardy". Innym razem, w liście do jednego ze swoich żydowskich wyborców, zamiast hebrajskiego życzenia "mazel tow" napisał "mołotow".
Duże kontrowersje wzbudził także swoimi wypowiedziami o Baracku Obamie. Walker stwierdził bowiem, że nie wie, czy Obama jest chrześcijaninem (mimo tego, że prezydent wielokrotnie przyznawał się do swojej wiary) i nie jest pewny, czy kocha Amerykę. Odmówił także odpowiedzi na pytanie o to, czy wierzy w ewolucję. Zdaniem liberalnych komentatorów, wypowiedzi te, to nie tyle gafy, ile świadome starania o pozyskanie najbardziej skrajnego prawicowego elektoratu: ludzi, którzy wierzą że Obama jest "skrytym muzułmaninem", a jego akt urodzenia został sfałszowany. Właśnie na Walkerze skupiła się tez największa część krytyki ze strony lewicowych publicystów i polityków. "New Yorker" nazwał go "najniebezpieczniejszym kandydatem", zaś wizją jego prezydentury straszyła Hillary Clinton.
Lepszy niż Bush
Mimo to - a być może właśnie dlatego - szanse polityka z Wisconsin na zdobycie partyjnej nominacji nie są małe. Wielu Republikanów nie chce głosować na Jeba Busha. Tego samego nie można powiedzieć o Walkerze. Dlatego może się okazać, że ten mniej znany polityk zostawi w polu całą konkurencję - uważa Alan Greenblat, publicysta portalu Politico.
W przedwyborczych sondażach Walker plasuje się tuż za Bushem. Jednak kalendarz prawyborów jest korzystny dla gubernatora Wisconsin. Jest tak dlatego, że prawybory w poszczególnych stanach są rozłożone na wiele miesięcy, wobec czego o wygranej najczęściej decyduje pierwszych kilka głosowań. Przerzedzają one stawkę i dają dodatkowy impet tym, którzy osiągnęli w nich dobry wynik. Tak się tymczasem składa, że w stanach, które zagłosują pierwsze, jest w ścisłej czołówce. Zaś w Iowa, gdzie odbędzie się inauguracja kampanii, jest zdecydowanym faworytem. Jedną z żelaznych praw rządzących amerykańskimi prawyborami jest taka,że kto wygrywa w Iowa, ten zdobywa nominację. Wyjątków od tej reguły było jak dotąd bardzo mało.
Za Walkerem przemawia także jego wizerunek "zwykłego" człowieka. W stawce zdominowanej przez milionerów i magnatów jak Bush czy Donald Trump, to duży plus. - Podczas swojej politycznej kariery udało mu się nie wzbogacić się. Nie musi udawać, że nie jest milionerem - ocenia Greenblatt. Świadomy tego jest sam Walker.
- Ludzie widzą moje skromne, klasycznie amerykańskie pochodzenie: to, że nic nie dostałem za darmo, że musiałem na wszystko często pracować. To bardzo ważne - stwierdził polityk w jednym z wywiadów. - Tego właśnie potrzebują wyborcy: kogoś, o kimś mogą powiedzieć: "tak, ten gość może się z nami identyfikować, on jest taki jak my" - dodał.