PolskaCzy musimy czekać kolejne 90 lat, by coś zmienić?

Czy musimy czekać kolejne 90 lat, by coś zmienić?

Ostatni tydzień upłynął pod znakiem ekshumacji i nie chodzi tylko o generała Sikorskiego, którego wieczne odpoczywanie przerwały ambicje IPN, by umocnić w świecie martyrologiczną pozycję Polski jako ofiary spisków i zbrodni, ale przede wszystkim o Korwina-Mikkego, którego wyciągnięto z publicznego niebytu, by uatrakcyjnić 90-lecie uzyskania praw wyborczych przez kobiety.

01.12.2008 07:25

Korwin-Mikke, bardziej niż kobiety, święcił tego dnia swój wielki, choć jednorazowy, medialny come back. Był zapraszany przez różne stacje telewizyjne, a żądni sensacji dziennikarze nie zauważyli nawet, że obecność w mediach (Polsat, Superstacja) szowinisty odurzającego się własnym, chaotycznym bełkotem, którego inspirowało nie tyle święto kobiet, co świadomość medialnej rewitalizacji, jest niczym zapraszanie antysemity w celu podyskutowania o problemach Żydów, czy nazisty w celu uczczenia rocznicy wyzwolenia kraju od faszyzmu. Może to i widowiskowe, ale na pewno niesmaczne. I nie sprzyja poziomowi publicznej debaty.

Jest sprawą niepojętą, że w społeczeństwie, w którym ponad 50% obywateli to kobiety, tak łatwo można pozwolić sobie na ich poniżanie i ośmieszanie, a rocznicę ich upodmiotowienia czyli uzyskania przez nie praw wyborczych, można potraktować jako pretekst do medialnych fajerwerków, a nie do, w miarę rzetelnej, dyskusji o problemach, które w tym kraju kobiety ciągle mają. Boli zwłaszcza brak zrozumienia tej problematyki wśród dziennikarek, które przecież doświadczają dyskryminacji wtedy, gdy pragnąc mieć dzieci pragną zarazem zachować pracę (a nie wybierać między jednym a drugim), lub gdy starzejąc się, chcą ciągle być na wizji, a nie mogą, bo przecież kobieta w mediach (i nie tylko) liczy się ze względu na swój wygląd, a nie na umiejętności i wiedzę.

Nie lepiej jest w innych miejscach sfery publicznej. Kobiety ciągle mniej zarabiają, choć są lepiej wykształcone, ciągle trudno im zrobić karierę, bo płeć wyraźnie przeszkadza, ciągle są głównymi ofiarami przemocy i molestowania; w reklamach i podręcznikach szkolnych ciągle są infantylizowane, a w polityce nieustannie marginalizowane, wraz z tak zwaną „problematyką kobiecą”, czyli kwestią żłobków, alimentów, przedszkoli, refundacji antykoncepcji, zapłodnienia in vitro, nieodpłatnej pracy domowej czy wreszcie „kwot” w reprezentacji politycznej. Bo oczywiście „najważniejsze” dla narodowego bytu społecznego są problemy lustracyjne, agenturalne, zbrojeniowe, korupcyjne i sportowe. Zwłaszcza „sportowe”, bo mimo nadchodzącego kryzysu jedyną rzeczą, która się obroni będzie zapewne piłka nożna. Tak bowiem skonstruowany jest świat męskich potrzeb, który jest „naszym” światem.

Wielka szkoda, że 90. rocznica uzyskania praw wyborczych przez kobiety nie była potraktowana jako okazja do przyjrzenia się dzisiejszym problemom kobiet a zwłaszcza zastanowienia się dlaczego kobiety, które – statystycznie – są lepiej wykształcone, zdrowsze, bardziej zrównoważone, mniej piją, dłużej żyją i więcej troszczą się o innych (zwłaszcza słabszych), dają się reprezentować w polityce, mediach i życiu społecznym przez mężczyzn, którzy są bardziej chorowici, krócej żyją, więcej piją, są gorzej wykształceni i mniej zrównoważeni (co widać po najwyższych osobach w państwie). Czy musimy czekać następne 90 lat, by to sobie wyjaśnić i zmienić?

Magdalena Środa specjalnie dla Wirtualnej Polski

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)