"Czarny dzień" w polskiej dyplomacji. Były minister o spotkaniu w USA
- Uważam, że to jest czarny dzień polskiej dyplomacji, że zostaliśmy wyeliminowani z tego spotkania, że prezydent Nawrocki został niejako w ostatniej chwili odłączony od tego pociągu, nawet ten drugi wagon został odłączony - powiedział w programie "Newsroom" WP były minister spraw zagranicznych prof. Jacek Czaputowicz, odnosząc się do braku polskiego przedstawiciela na spotkaniu w Waszyngtonie.
Według gościa programu, polska nieobecność na tym spotkaniu jest bardzo zła i będzie miała negatywne konsekwencje dla polskiej polityki zagranicznej i postrzegania Polski w świecie, a także negatywnie będzie rzutować na prezydenturę Karola Nawrockiego.
- Moim zdaniem musiało podczas tych spotkań zajść coś niedobrego, że prezydent Donald Trump uznał, że nie można zaprosić, czy nie warto zapraszać prezydenta Nawrockiego - powiedział były szef MSZ. Jak wyjaśnił, mogły być to błędy dyplomatyczne, bądź to, iż Polska nie chce wysyłać żołnierzy do Ukrainy.
- Wydaje mi się, że tak jak ja czytam relacje z tych rozmów z Kancelarii Prezydenta, Nawrocki nie trafił w oczekiwania Donalda Trumpa - powiedział Czaputowicz.
Gość programu przytoczył szczegóły rozmowy Trumpa z Nawrockim, wskazując na to, że polski prezydent ostrzegał Trumpa przed rozmowami z Władimirem Putinem, mówiąc, że nie można się dać ograć. - Wydaje mi się, że pewien język, który stosuje prezydent Nawrocki i jego otoczenie, nie jest kompatybilny z tym językiem dyplomatycznym. Można krytykować Rosję, tak jak to robi Aleksander Stubb i reprezentuje Europę Wschodnią, w zasadzie wschodnią flankę, mówiąc na przykład, że to jest najeźdźca i że to wojna Rosji przeciwko Ukrainie i musimy się temu przeciwstawić. To jest bardzo poważna krytyka za złamanie prawa międzynarodowego, ale to jest akceptowalne - tłumaczył Czaputowicz.
- Prezydent Nawrocki musi się nauczyć jeszcze dyplomacji? - zapytał prowadzący.
- Jeżeli chce być traktowany z powagą, to niewątpliwie. Natomiast ja nie wiem, czy on ma tę predyspozycję. Ten falstart będzie miał ogromne konsekwencje, bo to przecież silni liderzy, którzy będą jego partnerami: Macron, Starmer, Merz, oni przecież to wszystko widzieli, byli razem przy stole. Później jadą tam i nie ma jednej osoby - Nawrockiego. To przecież jest straszny sygnał jego słabości i pozycji państwa. Jestem tym bardzo zawiedziony i uważam, że to ma bardzo negatywne konsekwencje dla Polski - podsumował.