Co wynosił oficer WSI
Prokuratura wojskowa postawiła zarzuty
oficerowi wojskowych służb specjalnych, który został przyłapany na
wynoszeniu kopii tajnych materiałów z budynku WSI. Oficer broni
się, że działał w stanie wyższej konieczności, bo bał się, że
oryginały zostaną przez WSI zniszczone - informuje
"Rzeczpospolita".
04.06.2004 | aktual.: 04.06.2004 06:37
"Postawiliśmy oficerowi zarzuty przekroczenia uprawnień i usiłowania ujawnienia tajemnicy państwowej" - mówi "Rzeczpospolitej" major Dariusz Knapczyński z Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Warszawie. Arkadiusz T. został zatrzymany chwilę przed opuszczeniem budynku. Znaleziono przy nim kilkadziesiąt kopii dokumentów.
Z tego, co Arkadiusz T. powiedział później posłom z Sejmowej Komisji ds. Służb Specjalnych, wynika, że wśród skopiowanych dokumentów miały być m.in. pokwitownia wpłat i wypłat dużych kwot w walutach obcych, podpisane m.in. przez obecnego szefa WSI generała Marka Dukaczewskiego (chodziło o 560 tys. franków francuskich) i jednego z byłych szefów tych służb - generała Konstantego Malejczyka (100 tys. i 126 tys. dolarów). Arkadiusz T. powiedział posłom, że jego zdaniem pokwitowania te mają związek z nielegalnym handlem bronią, w który zamieszane były w pierwszej połowie lat 90. wojskowe służby. Twierdził też, że dokumenty, które skopiował, powinny były trafić do IPN, ale nie zostały tam przekazane, a jego bezpośredni przełożeni sprawę bagatelizowali. Dlatego obawiał się, że materiały zostaną zniszczone - podaje gazeta.
Inną wersję zdarzeń przedstawiają WSI. "Dokumenty miały pieczęcie potwierdzające, że zostały przekazane do IPN. Ten sam oficer odpowiadał zresztą za kontakty z Instytutem i jest niemożliwe, by o tym nie wiedział" - mówi w rozmowie z "Rzeczpospolitą" Marek Dukaczewski, szef WSI. Generał Dukaczewski potwierdza, że wśród dokumentów, które próbował wynieść oficer, jest jeden z jego podpisem. "Jest tam protokół komisyjnego przekazania pewnej kwoty do oddziału finansów, podpisany przeze mnie i kilka innych osób. Pieniądze te nie pochodziły jednak z handlu bronią" - wyjaśnia - czytamy na łamach "Rzeczpospolitej". (PAP)