Chcieli zysk zamienić w stratę
Jasło - media odtrąbiły, że 25 marca tego roku Zakład Tworzyw Sztucznych Gamrat został sprzedany spółkom Cellfast z Krosna i Stalowej Woli, należącym do Janusza Słabika. Prywatyzacja nie weszła jednak w życie, a nowy właściciel nie objął obiecanych akcji. Powszechnie mówi się bowiem o zaniżeniu wyceny jasielskiej firmy. Kilka dni temu sprawą tej prywatyzacji zainteresowano NIK.
17.05.2004 | aktual.: 17.05.2004 09:01
Gamrat to zakład z ponad 50-letnią tradycją. W najlepszych latach pracowało w nim 2,5 tys. osób, dziś - 780. Jego zasadnicza produkcja to wykonywane z tworzyw sztucznych rynny dachowe, wykładziny podłogowe i ścienne, rury do kanalizacji, wody, gazu i - o czym niewielu wie - paliwo rakietowe.
W 1996 roku zakład został przekształcony w jednoosobową spółkę Skarbu Państwa. W 2002 roku ogłoszono przetarg na prywatyzację części cywilnej. Część wojskowa przeszła do wydzielonej spółki – Zakład Produkcji Specjalnej Gamrat spółka z o.o. Przed prywatyzacją miano ją włączyć do grupy amunicyjno-rakietowo-pancernej, na czele której stoi Przedsiębiorstwo Handlu Zagranicznego Bumar.
Trzech oferentów
Do ostatecznych negocjacji w sprawie zakupu cywilnej części Gamratu stanęło trzech oferentów: Zakłady Azotowe "Anwil" SA z Włocławka, Zakłady Chemiczne i Tworzyw Sztucznych "Boryszew" SA z Sochaczewa i Janusz Słabik, główny właściciel spółek "Cellfast" z Krosna i Stalowej Woli, zajmujących się produkcją węży ogrodowych i technicznych.
Jak wszystkie polskie prywatyzacje, również ta odbywała się w całkowitej tajemnicy, a o wszystkim decydowali urzędnicy Ministerstwa Skarbu Państwa. – Poza tym, że przygotowywałem materiały do analizy prywatyzacyjnej, nie miałem żadnego wpływu na ten proces. Nikt mnie nie pytał o zdanie na temat wyceny zakładu, zgłoszonych ofert, ich wyboru – stwierdza Ryszard Serwiński, prezes Gamratu.
Zaskoczenie wyborem "Cellfastu"
Część z tych tajemnic wyjaśniła się 25 marca tego roku, kiedy w siedzibie MSP podpisano umowę o sprzedaży 73,84% akcji Gamratu. Za najlepszą ofertę uznano tę, która złożył Janusz Słabik z "Cellfastu". Było to 17,5 mln zł plus rozłożony na trzy lata pakiet inwestycyjny w wysokości 36 mln zł, z których 16 mln to aport rzeczowy w postaci maszyn i urządzeń.
Dla osób związanych z branżą chemiczną było to zaskoczenie. Zarówno "Anwil", jak i "Boryszew" to firmy znacznie większe i bogatsze od Cellfastu. Ten pierwszy jest kontrolowany przez potężny Orlen, drugi występuje na warszawskiej giełdzie, a jego akcje podskoczyły w ostatnim roku z kilkunastu do ponad stu złotych. Chcąc wyjaśnić te wątpliwości, zwróciliśmy się do Ministerstwa Skarbu Państwa o szczegóły złożonych ofert. Nie przekazano nam żadnych konkretów. Sam Janusz Słabik stwierdził: – Z tego, co pamiętam, mieliśmy najlepszą ofertę socjalną, zapewniając minimum trzyletnie zatrudnienie dla 724 pracowników Gamratu. Również zaoferowana przez nas cena zakupu - 17,5 miliona złotych – była najwyższa. Tylko w pakiecie inwestycyjnym minimalnie przebił nas "Boryszew".
Naciski na zarząd, żeby wykazał stratę
Dla wielu osób 17,5 miliona wydało się zdecydowanie zbyt niską ceną. Rachunek przeprowadzony w Gamracie w momencie sprzedaży firmy (należności plus zapasy minus zobowiązania) dawał wynik 17 milionów. Kwota zakupu prawie równała się więc temu, co inwestor otrzymywał z chwilą przejęcia zakładu.
Wycenę Gamratu zrobiło Ministerstwo Skarbu Państwa w pierwszym kwartale 2003 roku, a więc na rok przed prywatyzacją, kierując się danymi z poprzednich lat, kiedy to zakład miał stratę (w 2001 roku było to 19,5 mln zł, w 2002 – 5,5 mln zł). W 2003 roku Gamrat wyszedł wreszcie na prostą i osiągnął zysk 1,2 mln zł, choć wyceny nie zaktualizowano.
Pewne światło na postępowanie ministerstwa dają także naciski na zarząd Gamratu, żeby uczynił darowiznę na rzecz Skarbu Państwa w postaci 100% udziałów w Zakładzie Produkcji Specjalnej. W złotówkach dawało to ok. 10 milionów i spowodowałoby, że zamiast zysku, w 2003 roku Gamrat miałby stratę. Jak łatwo się domyśleć, strata ta miała usprawiedliwić niską cenę sprzedaży. Sprawa ta stawała na radzie nadzorczej, choć ani zarząd, ani rada nie zgodziły się na to.
Niezrozumiały pośpiech
Jak wspominaliśmy wcześniej, przed prywatyzacją cywilnej części Gamratu miano załatwić sprawę wyłączenia części wojskowej, czyli Zakładu Produkcji Specjalnej, który miał być wniesiony do Bumaru. Chodziło m.in. o rozwiązanie wzajemnych zależności pomiędzy obiema tymi częściami. Część cywilna obejmuje bowiem m.in. elektrociepłownię i drogi, z których korzysta również część wojskowa zakładu, a przede wszystkim jedyne w Europie laboratorium, w którym obok badań tworzyw sztucznych robi się badania paliwa rakietowego.
Tak się jednak nie stało, co doprowadziło do prywatyzacyjnych zawirowań. Janusz Słabik, choć podpisał umowę zakupu Gamratu, obiecanych 73,84% akcji nie objął. Nikt też dokładnie nie wie, kiedy spełniony zostanie potrzebny do tego warunek, czyli kiedy Zakład Produkcji Specjalnej zostanie włączony w skład Bumaru. Ministerstwo Skarbu Państwa jak zwykle nie podaje żadnych szczegółów. Janusz Słabik mówi: – Myślę, że przy najlepszych układach zajmie to minimum 3 miesiące. Na razie właścicielem Gamratu jest wciąż Skarb Państwa, a ja nie mam praktycznie żadnego ruchu. Oczywiście nie chcąc tracić czasu próbuję organizować sobie pewne sprawy, ale robię to w sposób nieformalny.
Ta dziwaczna sytuacja, w której podpisano umowę o sprzedaży Gamratu, choć go nie sprzedano, ma dalsze reperkusje. W końcu czerwca kończy się kadencja obecnego zarządu Gamratu, który tworzą prezes Ryszard Serwiński i wiceprezes ds. ekonomiczno-finansowych Jaromir Gorczyca. W tej sytuacji, zgodnie z wymogami prawa, rada nadzorcza ogłosiła konkurs, w wyniku którego ma zostać wyłoniony nowy zarząd. Może się więc zdarzyć, że Gamrat będzie miał i nowy zarząd, i nowego właściciela.
Po okresie głębokiego kryzysu jasielski Gamrat wyszedł na prostą (jak się zakłada - w tym roku osiągnie 4-5 mln zł zysku). Zawirowania z pełną niejasności i wątpliwych rozstrzygnięć prywatyzacją rodzą jednak obawy, czy będą warunki, aby firma nadal się rozwijała.
Józef Twardowski