Chcieli wykorzystać 10-latkę do zamachu samobójczego? Talibowie zaprzeczają
Talibowie zaprzeczyli, by chcieli wykorzystać 10-latkę do przeprowadzenia zamachu bombowego - donosi Associated Press. W poniedziałek dziewczynka oddała się w ręce żołnierzy w prowincji Helmand na południu Afganistanu i wyznała, że jej dorosły brat, talibski dowódca, namówił ją do zamachu samobójczego na wojskowy punkt kontrolny.
Dziewczyna imieniem Spogmaj powiedziała, że brat nałożył jej kamizelkę wypełnioną materiałami wybuchowymi. Miał ją wysadzić w powietrze powodując zdalne odpalenie śmiercionośnego ładunku przy posterunku policji, ale uciekł, gdy Spogmaj zaczęła szlochać i mieć wątpliwości. - Bałam się mojego tatusia - sympatyka talibów, więc zamiast wrócić do domu - zwróciłam się do policji - wyznała 10-latka.
Talibowie zawsze zaprzeczali, by mieli posługiwać się dziećmi do przeprowadzania zamachów terrorystycznych. Również i tym razem talibski rzecznik Qari Yousef Ahamdi zanegował jakikolwiek udział jego ugrupowania, określając całą historię jako "rządową propagandę". - Nigdy tego nie robimy, zwłaszcza z wykorzystaniem dziewczynek - powiedział.
Organizacje broniące praw człowieka twierdzą, że wbrew temu co mówią talibowie, niektóre z rebelianckich grup wykorzystują czasami dzieci do zamachów samobójczych. Jednak bardzo rzadko używane są do tego dziewczynki - pisze Associated Press, cytując przedstawiciela Human Rights Watch.
W marcu ub. roku, również w prowincji Helmand, dwóch chłopców zginęło, a sześciu zostało rannych, gdy w szkole podstawowej podczas lekcji, na której zaznajamiano uczniów z działaniem detonatorów, eksplodował ładunek wybuchowy umieszczony w specjalnej kamizelce.
Dwa miesiące wcześniej zginęła rozerwana na strzępy ośmioletnia dziewczynka, która niosła w torbie bombę, którą miała podłożyć na posterunku policji w prowincji Uruzgan, na południu Afganistanu.
Źródło: Associated Press, PAP