Chcieli postawić tęczę w Poznaniu. Zaskakujący finał akcji
Dekorowaniu kwiatami tęczy na placu Zbawiciela towarzyszyły wyzwiska i szarpanina z policją jej przeciwników. Ostatecznie tęczę z miejsca zabrały służby miejskie, uznając ją za... śmieć.
Tęczę na placu Zbawiciela w Poznaniu postanowiła postawić grupa teatralna Circus Ferus. - Nasza tęcza ma być reakcją na to, co się stało z tęczą Julity Wójciak w Warszawie – wyjaśniali artyści.
I jak się okazało, poznańska tęcza, choć znacznie mniejsza niż warszawska (miała 3 metry szerokości i 1,5 metra wysokości), wzbudziła podobne emocje w środowiskach prawicowych. Już na kilkadziesiąt minut przed planowanym postawieniem tęczy, na placu Zbawiciela na poznańskim Górczynie zjawiła się spora grupa osób zapewniających, że do tego nie dopuści.
- Kiedyś tęcza była symbolem Boga, ale teraz lewactwo ją sobie zawłaszczyło jako symbol homoseksualistów – wyjaśniał Bogdan Freytag, przewodniczący Poznańskiego Związku Patriotycznego. – Nie pozwolimy, aby jakieś dupki układały tutaj kwiatki, to hańba dla Poznania. Jeśli tylko spróbują postawić tęczę, spalimy ją i ślad po niej nie zostanie.
Nie były to tylko słowa rzucane na wiatr. Kiedy tylko Circus Ferus pojawili się na placu z metalowym szkieletem tęczy, Freytag i jeszcze jeden mężczyzna zaczęli kopać skrzynki, w których artyści przynieśli sztuczne kwiaty przeznaczone do dekorowania tęczy. Powstrzymali ich obecni na miejscu policjanci.
Inny mężczyzna stanął na szkielecie tęczy, uniemożliwiając jej postawienie, ale członkowie Circus Ferus postanowili go zignorować i zaczęli przyczepiać kwiaty to leżącego szkieletu. Mężczyzna, który przedstawił się jako Paweł Rybarczyk, nie zamierzał im w tym przeszkadzać, chociaż nie ukrywał swojego zdania.
- Uważam, że to głupota, a w Poznaniu jest tolerancja, ci wszyscy, co się czują dyskryminowani, mogą przecież swobodnie chodzić po mieście i nikt im nic nie zrobi - wyjaśniał, ale z tęczy nie chciał zejść. - Doznałem urazu i nie mogę się ruszyć - oświadczył z uśmiechem.
Do dekorujących tęczę artystów z Circus Ferus przebranych za „Straż Męską” (to aluzja do strażników miejskich, którzy dopuścili do ostatniego podpalenia tęczy w Warszawie), dołączyli też inni poznaniacy. Poznański Związek Patriotyczny swój protest ograniczył do formy słownej.
- Jesteśmy przeciwko wszystkiemu, co atakuje Kościół, naród i tożsamość narodową – mówił przez megafon Freytag, który mimo szarpaniny z policjantami, nie został przez nich zatrzymany. – Jeśli uda nam się obronić naród, to przegonimy stąd wszystkich Żydów i masonów. Lewactwo i pedalstwo precz do Brukseli!
Po około 30 minutach policjanci wezwali do siebie twórców tęczy. Pouczyli ich, że tęcza nie może tutaj zostać, ponieważ zostanie to uznane za zaśmiecania trawnika (akcja nie była w żaden sposób konsultowana z Urzędem Miasta). Artyści zapowiedzieli, że w takim razie zabiorą ją ze sobą, ale... nie zdążyli. W trakcie ich rozmów z policją, na plac weszli przedstawiciele Zarządu Dróg Miejskich, którzy po prostu zabrali tęczę, załadowali na samochód i odjechali przy entuzjastycznych brawach przeciwników tęczy.
- Chcieliśmy, aby ta tęcza łączyła, a nie dzieliła. Pragnęliśmy pokazać, że w Poznaniu można zrobić coś pozytywnego, ale trudno, okazało się, że ludzie są, jacy są, ale nie będziemy rezygnować z kolejnych działań, które mam nadzieję, że doprowadzą do rozmowy obu stron istniejącego podziału – komentował całą sytuację Łukasz Kowalski z Circus Ferus. – Oby tylko nasze kolejne działania nie budziły już takich emocji.