Chciał się sprawdzić, zabił człowieka
Młody mieszkaniec Warszawy był sprawcą dwóch brutalnych zabójstw dokonanych na początku lipca w Toruniu. Łukasz P. zasztyletował wówczas funkcjonariusza straży ochrony kolei, pełniącego służbę w pobliżu toruńskiego dworca. Uciekając z miejsca zbrodni zastrzelił z pistoletu odebranego sokiście przypadkowo napotkanego mężczyznę.
05.12.2003 | aktual.: 05.12.2003 14:08
"Zebrane w ciągu pięciu miesięcy śledztwa dowody w pełni potwierdziły winę Łukasza P. Sprawca zabójstwa jednak już nie żyje - dwa dni po tragicznych wydarzeniach popełnił samobójstwo" - powiedziała prokurator prowadząca dochodzenie, Ewa Janczur.
W pobliżu miejsca zbrodni odnaleziono rzeczy należące do mordercy: czapkę, plecak, przybory do pisania i bluzę, która miała decydujące znaczenie w identyfikacji Łukasza P. "Ustaliliśmy, że do Polski trafiły tylko 353 sztuki takich bluz i rozdano je cztery lata temu podczas promocji jednego z samochodów osobowych. Dotarliśmy do wszystkich obdarowanych - tylko jeden nie mógł nam jej pokazać. Był to ojciec Łukasza P., który przyznał, że bluzę oddał synowi" - powiedział podinspektor Mirosław Borkowicz z toruńskiej policji.
Domniemany zabójca wówczas już nie żył - dwa dni po zbrodni popełnił samobójstwo skacząc z dachu warszawskiego wieżowca. Specjalistyczne badania mikrośladów zebranych w Toruniu pozwoliły jednoznacznie potwierdzić jego udział w tragedii.
"Kod genetyczny ze śladów zebranych na miejscu zabójstwa był w pełni zgodny z DNA Łukasza P. Także tusz porzuconych długopisów był tym samym, którym chłopak napisał kilka dni wcześniej prace egzaminacyjne. Zapisy odtworzone z jego komputera, m.in. lista odwiedzonych stron internetowych, potwierdziły jego zainteresowanie Toruniem, a dane uzyskane od operatora telefonu komórkowego potwierdziły fakt pobytu mężczyzny w Toruniu 4 lipca i trasę, którą wracał do domu" - dodała prokurator Janczur.
Sprawca nikogo nie poinformował o swoim czynie i motywy jego działania ustalono wyłącznie na podstawie portretu psychologicznego i opinii zebranych w środowisku. Nie był nigdy notowany przez policję i pochodził z dobrze sytuowanej i wykształconej rodziny.
"21-letni mężczyzna miał skomplikowaną osobowość. Dobrze szła mu nauka, ale porzucił studia po pierwszym roku i na ochotnika odbył zasadniczą służbę wojskową, by po niej znów zdawać na studia. Dostał się na nie na cztery dni przed zabójstwem. Trenował sporty walki, pływanie, strzelectwo, interesował się militariami, a także śledził internetowe listy dyskusyjne osób o skłonnościach samobójczych. Wszystko wskazuje na to, że morderstwo w Toruniu zaplanował jako formę swoistego 'sprawdzenia się' i niestety zamiar zrealizował" - dodał podinspektor Borkowicz. Poszukiwania mordercy prowadzone były na niespotykaną dotychczas w Toruniu skalę. Policjanci przesłuchali blisko 1500 świadków. Sprawdzili ponad 5 tys. toruńskich posesji i alibi ponad tysiąca osób z całego kraju. Po dwóch miesiącach dochodzenia okazało się, że osoba, która odnalazła i przekazała policji rzeczy porzucone przez mordercę jest winna utrudniania śledztwa. Mężczyzna oddał bowiem policji wyłącznie plecak wraz z zawartością i odzież, ale zatrzymał
nóż i pistolet, które dokładnie oczyścił. Nóż udało mu się sprzedać za 20 zł, natomiast na pistolet nie znalazł nabywcy. We wrześniu w jego sprawie prokuratura skierowała akt oskarżenia do sądu i teraz grożą mu nawet trzy lata więzienia.