Chatami: odejdę, jeśli tak chce naród
Reformatorski prezydent Iranu Mohammad
Chatami niespodziewanie zadeklarował, że może podać się do
dymisji, jeśli tak chce naród. Jego wypowiedź opublikował rządowy dziennik "Iran".
"Nie jesteśmy panami, lecz sługami narodu. Jeśli ten naród powiada: 'nie chcemy was', to odejdziemy" - oświadczył popularny niegdyś prezydent w kilka dni po gwałtownych wystąpieniach studentów w Teheranie.
Chatami złożył swą deklarację w czwartek, ale państwowa telewizja i radio ocenzurowały jego przemówienie, wygłoszone w mieście Karaj, wycinając fragment o ewentualnej rezygnacji.
W ostatnich tygodniach Teheran, a także kilka innych ośrodków uniwersyteckich w Iranie, stało się widownią gwałtownych wystąpień studentów, domagających się demokratyzacji systemu i protestujących przeciwko ortodoksyjnej władzy duchowego przywódcy kraju, ajatollaha Alego Chameneia.
Chatami uważa demonstracje za "dobre prawo" obywateli. Jednak gniew demonstrantów zwrócił się także przeciwko niemu - na wiecach żądano, by podał się do dymisji, skoro przez sześć lat sprawowania urzędu prezydenckiego nie zdołał dotrzymać obietnicy i nie zliberalizował systemu.
Chatami ma po swojej stronie większość w parlamencie. Jednak ortodoksyjni ajatollahowie kontrolują siły bezpieczeństwa, a ortodoksyjna Rada Strażników jest faktyczną izbą wyższą i utrąca wszystkie śmielsze ustawy parlamentu, dotyczące wolności słowa, równouprawnienia kobiet czy reformy sądownictwa.
W wypowiedzi cytowanej przez dziennik "Iran" prezydent wyraził nadzieję na kompromis w sprawie ustaw, które dają mu większą władzę w powstrzymywaniu działań naruszających konstytucję, zabraniają też ortodoksyjnej Radzie Strażników arbitralnego dyskwalifikowania kandydatów w wyborach parlamentarnych i prezydenckich.