Chatami: odejdę, jeśli tak chce naród
Reformatorski prezydent Iranu Mohammad
Chatami niespodziewanie zadeklarował, że może podać się do
dymisji, jeśli tak chce naród. Jego wypowiedź opublikował rządowy dziennik "Iran".
12.07.2003 | aktual.: 12.07.2003 11:41
"Nie jesteśmy panami, lecz sługami narodu. Jeśli ten naród powiada: 'nie chcemy was', to odejdziemy" - oświadczył popularny niegdyś prezydent w kilka dni po gwałtownych wystąpieniach studentów w Teheranie.
Chatami złożył swą deklarację w czwartek, ale państwowa telewizja i radio ocenzurowały jego przemówienie, wygłoszone w mieście Karaj, wycinając fragment o ewentualnej rezygnacji.
W ostatnich tygodniach Teheran, a także kilka innych ośrodków uniwersyteckich w Iranie, stało się widownią gwałtownych wystąpień studentów, domagających się demokratyzacji systemu i protestujących przeciwko ortodoksyjnej władzy duchowego przywódcy kraju, ajatollaha Alego Chameneia.
Chatami uważa demonstracje za "dobre prawo" obywateli. Jednak gniew demonstrantów zwrócił się także przeciwko niemu - na wiecach żądano, by podał się do dymisji, skoro przez sześć lat sprawowania urzędu prezydenckiego nie zdołał dotrzymać obietnicy i nie zliberalizował systemu.
Chatami ma po swojej stronie większość w parlamencie. Jednak ortodoksyjni ajatollahowie kontrolują siły bezpieczeństwa, a ortodoksyjna Rada Strażników jest faktyczną izbą wyższą i utrąca wszystkie śmielsze ustawy parlamentu, dotyczące wolności słowa, równouprawnienia kobiet czy reformy sądownictwa.
W wypowiedzi cytowanej przez dziennik "Iran" prezydent wyraził nadzieję na kompromis w sprawie ustaw, które dają mu większą władzę w powstrzymywaniu działań naruszających konstytucję, zabraniają też ortodoksyjnej Radzie Strażników arbitralnego dyskwalifikowania kandydatów w wyborach parlamentarnych i prezydenckich.