Całe życie pomagał innym, jemu pomocy odmówił szpital
Na korytarzu grudziądzkiego szpitala zostawiono pacjenta, który po operacji kolana nie był w stanie pójść do domu. A pożyczenia kul mu odmówiono. Co z tego, że pacjent od wielu lat jest honorowym krwiodawcą i oddał potrzebującym aż 94 litry krwi... - pisze "Gazeta Pomorska".
04.02.2009 08:08
68-letni Lesław Żukotyński do grudziądzkiego szpitala trafił tydzień temu. Lekarze wstawili mu sztuczne kolano. We wtorek został wypisany do domu, a raczej... na ławkę stojącą na szpitalnym korytarzu. Bo tylko do ławki mógł pójść o kulach, które otrzymał na czas pobytu w lecznicy. Gdy opuszczał szpital, kazano mu je zwrócić. Bez nich nie był jednak w stanie zrobić kroku.
Opierając się na szpitalnych kulach mężczyzna wyszedł na parking. Mimo protestów młodego fizjoterapeuty, który chciał odebrać choremu kule. - Przecież ich nie ukradnę! Po prostu bez nich kroku nie ujdę - Lesław Żukotyński tłumaczył pracownikowi szpitala.
Dziennikarze "Gazety Pomorskiej" zawieźli mężczyznę do biura Polskiego Czerwonego Krzyża, gdzie kule wydano od razu, bez zbędnych pytań. Pracownice PCK zapowiedziały również, że być może uda się zorganizować domową opiekę pielęgniarską dla Lesława Żukotyńskiego.
Zdaniem dyrekcji szpitala w Grudziądzu, Lesław Żukotyński był w stanie na tyle w dobrym, że mógł sam dojść do domu. A temu, że został bez kul sam jest sobie winien.