Emocje w Sejmie. Ostra wymiana zdań po doprowadzeniu b. szefa CBA
Były szef CBA Ernest Bejda został doprowadzony przez policję na posiedzenie komisji śledczej ds. Pegasusa. Po godzinie 15 zakończyła się jawna część przesłuchania, w trakcie którego Magdalena Sroka przedstawiła odtajniony dokument ABW z elementami "dyskwalifikującymi" system. Po przerwie ruszyła dalsza, niejawna część posiedzenia.
W piątek rano pojawiły się informacje, że stołeczna policja nie zastała w domu byłego szefa CBA Ernesta Bejdy. Chwilę przed godziną 9 rzecznik prasowy MSWiA Jacek Dobrzyński poinformował, że Bejda został zatrzymany i zostanie doprowadzony na posiedzenie.
O godzinie 10:30 były szef CBA stawił się na posiedzenie. Został doprowadzony przez policję.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Były szef CBA przed komisją ds. Pegasusa. Bejda doprowadzony
- Proszę państwa, ja zostałem doprowadzony dzisiaj w sposób przymusowy, na podstawie orzeczenia Sądu Okręgowego, które zostało mi doręczone w dniu dzisiejszym przez policję. Ja podtrzymuję swoje stanowisko, że w obliczu rozstrzygnięcia Trybunału Konstytucyjnego, państwa komisja to.... - mówił Bejda, jednak Sroka mu przerwała.
Przepraszam, muszę panu przerwać, ponieważ nie jesteśmy tutaj, aby rozstrzygać kwestie Trybunału Konstytucyjnego. Bardzo proszę skupić się na treści dotyczącej przedmiotu prac komisji - powiedziała Sroka. Były szef CBA zwrócił uwagę Sroce, aby mu nie zwracała uwagi podczas swobodnej wypowiedzi.
- Państwa komisja w świetle rozstrzygnięcia Trybunału Konstytucyjnego, który zgodnie z artykułem 190 Konstytucji orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego są ostateczne i obowiązują wszystkich - kontynuował Bejda. - Bardzo proszę o to, żeby pan nie skupiał się na kwestii rozstrzygnięć Trybunału, bo to nie jest przedmiotem naszych obrad. Tylko bardzo proszę o tym, żeby w swojej swobodnej wypowiedzi skupił się pan na przedmiocie, jakim się tutaj spotkaliśmy. - znów wtrąciła Sroka.
- Jeśli będzie pani mi tak przeszkadzać, to myślę, że to posiedzenie będzie trwało bardzo długo - powiedział Bejda. - Mamy czas - odparła Sroka. Następnie Bejda wytknął Sroce, że to bardzo niegrzeczne, że Sroka tak przerywa.
Były szef CBA stwierdził, że odebrał orzeczenie sądu pod przymusem.
- Złożyłem tę przysięgę tylko z tego powodu, żebyście państwo nie mieli wrażenia, ponieważ jest to pewnego rodzaju teatru i opinia publiczna ma prawo też ocenić. Ja się was nie boję, będę odpowiadał na pytania, ale nie... - mówił Bejda, jednak znów przewodnicząca mu przerwała.
Sroka zwróciła się do jednego z doradców, aby wyjaśnił świadkowi, na czym polega swobodna wypowiedź. Później Bejda powtórzył, to co mówił wcześniej i znów mu przerwano. Wiceprzewodniczący Tomasz Trela zawnioskował o przejście do pytań.
- Mam tylko jeden wniosek, że po prostu mija się to z celem, żeby świadek miał możliwość swobodnej wypowiedzi w takiej formie, bo to można sobie zorganizować konferencję prasową i opowiedzieć o historii swojego życia. Natomiast pan absolutnie nie odnosi się do meritum sprawy, dlatego ja wnioskuję, żeby komisja przeszła do zadawania pytań - powiedział Trela. - Traktuję to jako skandal - krzyczał Bejda podczas głosowania komisji.
- Chcę dokończyć swoją swobodną wypowiedź. Nie będę odpowiadał na pytania, jeśli się nie dokończy swojej swobodnej wypowiedzi. Uważam, że to jest złamanie prawa po raz kolejny przez Komisję. W ten sposób możecie przegłosować sobie wszystko, więc powtarzam to raz jeszcze i to ma istotne znaczenie - stwierdził Bejda.
Bejda powiedział, że siłą rzeczy nie będę mógł odpowiadać na wszystkie pytania w związku z tym, że obowiązuje go tajemnica prawnie chroniona. Sroka odparła, żeby się tym nie przejmował, ponieważ jeśli na jakieś pytanie nie będzie mógł odpowiedzieć jawnie, zostanie ono powtórzone w części niejawnej.
Komisja pyta Bejdę
- W jakich okolicznościach i kiedy dowiedział się Pan o istnieniu czegoś takiego jak system Pegasus? - zapytała Sroka.
- Drodzy Państwo, gdy objąłem funkcję szefa Centralnego Biura Antykorupcyjnego, w krótkim czasie dowiedziałem się, że w obliczu rozwoju technologii, używania komunikatorów przez sposób powszechny przez osoby, jak również poddawane zainteresowaniu służb. Można powiedzieć, że była to też stała się to powszechną praktyką ogólnie, że ludzie posługując się telefonami komórkowymi, komunikując się na odległość zgodnie z rozwojem technologii, stosują komunikatory, które mają charakter szyfrowy i w ten sposób utrudniają bądź uniemożliwiają służbom realizację zadań polegających na, jak powiedziałem, na rozpoznawaniu, zapobieganiu, wykrywaniu przestępstw (...). Szybko przekonałem się, że stanowi to poważny problem w pracy służb specjalnych, ale nie tylko specjalnych, policyjnych, jak i również prokuratury, która w dużym stopniu uniemożliwia realizację funkcji również skutecznego ścigania karnego - odpowiadał Bejda.
Następnie Bejda powiedział, że w 2012 roku podobny środek pracy operacyjnej w latach 2012- 15 został zainstalowany, używany, stosowany. W trakcie audytu otrzymał dokument, który wskazywał niepewny stan prawny co do korzystania z niego. - Zadano mi pytanie, czy tą kwestię podnieść w ramach audytu jako nielegalne działanie służby, prawda, która zainstalowała, kupiła, używała. Mało tego, to oprogramowanie zostało zhakowane, przedostały się informacje do opinii publicznej - kontynuował Bejda. Następnie ponownie Sroka mu przerwała i poprosiła, aby odpowiadał na temat.
- W momencie, kiedy dowiedziałem się o programowaniu funkcjonującym w ramach Centralnego Biura Antykorupcyjnego, podjąłem decyzję o tym, żeby nie składać zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa. Dlatego że zakup uznałem jako działanie zgodne z interesem publicznym. Nawet w sytuacji, gdy mamy pewne wątpliwości natury prawnej. I to jest różnica w mojego podejścia. Wówczas po analizie tego programu i waszego podejścia, które dokładnie stworzyło sprawę, czy też doprowadziło do stanu, gdzie służby w Polsce utraciły narzędzie, dzięki któremu mogą w sposób skuteczny ścigać - tłumaczył były szef CBA.
- Otóż państwo zrobiliście hucpę polityczną i przez waszą hucpę polityczną, która jest tak naprawdę tylko i wyłącznie spowodowana faktem, że służba między innymi kierowana przeze mnie w sposób skuteczny, znalazła dowody popełnienia przestępstwa korupcyjnych przez waszych politycznych kolegów. Nie ma znaczenia, jakie środki i metody stosowaliśmy - mówił dalej.
Bejda przyznał, że dowiedział się o systemie Pegasus wówczas, kiedy przestał funkcjonować system nazwany Galileo. - Z uwagi na to, że został zdekonspirowany. Jak powiedziałem, nie uznaliśmy zakupu i używania tego systemu za nielegalny, mimo pewnych, nazwijmy to, niedogodności prawnych, ale głosy ze środowiska służb, głosy z prokuratury były jednoznaczne i z policji, że należy podjąć działania zmierzające w takim kierunku, aby służby nabyły skuteczny środek do zwalczania przestępczości - powiedział Bejda.
Sroka przedstawiła nowy dokument w sprawie, który został odtajniony. Jest to pismo ABW do Bejdy z 2017 roku. - W ocenie ABW, biorąc pod uwagę jej ustawowe zadania, a w szczególności kontrwywiadowcze i antyterrorystyczne zabezpieczenie kraju i wynikającą z tą charakterystykę objętych rozpracowaniem figurantów, wymienione niżej elementy systemu są dyskwalifikujące w ramach działań służb specjalnych - przekazała przewodnicząca.
Elementami dyskwalifikującymi miały być: ujawnienie zainteresowań operacyjnych, wysoki stopień skomplikowania procesu infekcji, nieproporcjonalny koszt infekcji.
Bejda stwierdził także, że brak ABW w zespole nie miało znaczenia, ponieważ i tak została zapoznana z ustaleniami zespołu. Były szef CBA powiedział, że nie może w całości odpowiedzieć na pytanie dlaczego wybór na Pegasusa, ze względu na tajemnicę. - Było to najlepsze rozwiązanie - skwitował krótko.
Marcin Bosacki dopytywał o przecieki na temat Krzysztofa Brejzy do TVP. Zwrócił uwagę, że musiało dojść do tego przez CBA. Bejda zaprzeczał, aby przecieki "wyszły" od CBA. Były szef CBA ciągle zwracał uwagę Bosackiemu, że stawia pytania z tezą.
Poseł KO zapytał także o to jakie relacje go łączył z Pereirą. - nie łączyły mnie żadne relacje z panem Pereira. Ja znam wielu dziennikarzy, oczywiście pana Pereira też znam. Znam też dziennikarzy TVN-u, Gazety Wyborczej i tak dalej, więc w zasadzie to jest pytanie kompletnie nie na temat - odparł. Następnie powiedział, że między lipcem a wrześniem 2019 nie spotykał się z ówczesnym dziennikarzem TVP Info.
Trela zapytał, o szczegóły podjęcia decyzji ws. przeznaczenia 25 mln złotych z Funduszu Sprawiedliwości na Pegasusa. Bejda wyjaśnił, że dysponent Funduszu Sprawiedliwości i w ramach jego kompetencji podjął decyzję.
Magdalena Sroka przedstawiła umowę na zakup Pegasusa, którą podpisał Bejda i Michał Woś. Były szef CBA zwracał uwagę, że to nie ta umowa. Była to umowa na przekazanie środków z Funduszu Sprawiedliwości do CBA.
- Kto był w pana gabinecie podczas podpisania umowy? - zapytała Sroka. - Jest napisane, kto był moim gabinecie podczas podpisania tej umowy. Ma pani odpowiedź. Pan minister Woś - odparł. - Ktoś jeszcze? - dopytywała? - Nie pamiętam - stwierdził.
Bejda powiedział, że to Michał Woś był upoważniony przez ministra Ziobrę do dysponowania Funduszem Sprawiedliwości.
- Czyli według pana wiedzy minister Ziobro nie wiedział nic o przekazywaniu kwoty 25 milionów z Funduszu Sprawiedliwości dla CBA na zakup systemu Pegasus - zapytał Ćwik. - Myślę, że wiedział. Natomiast to proszę zapytać ministra Ziobro - odparł Bejda.
- Staramy się - powiedział członek komisji. - Usiłowanie nieudolne na razie - stwierdził Bejda.
Bejda podkreślał, że nikt nie brał pod uwagę tego, że do danych może mieć dostęp producent, który sam wydał stosowne zapewnienia. - Otóż sami przedstawiciele firmy po pierwsze przed formalną komisją powołaną przez Parlament Europejski, jeden z przedstawicieli firmy, czyli przed ciałem formalnym przesłuchiwany, powiedział, że taki jest model, bo inaczej nikt by tego nie kupił. Oczywiście, że producent nie ma dostępu do kontentu, czyli do danych.
- I drugi fakt, który chcę przytoczyć, który jakby potwierdza też to jakby niezależnie od tego, że był też proces w Stanach Zjednoczonych, w którym złożono zeznania. Przedstawiciele nie mają dostępu pod rygorem odpowiedzialności karnej - dodał Bejda.
Na pytanie, czy system przeszedł procedurę akredytacji bezpieczeństwa teleinformatycznego zgodnie z wymogami ustawy o ochronie informacji niejawnych, świadek odparł, że "nie przeszedł takiej procedury, bo nie musiał".
Pytany o stosowanie Pegasusa wobec europosła KO Krzysztofa Brejzy, który miał być inwigilowany przez sześć miesięcy, Brejza odparł, że nie było sprawą polityczną, a dotyczyło kwestii organizowania przez władze Inowrocławia farmy trolli. Zdaniem byłego szefa CBA, materiały zdobyte w wyniku kontroli operacyjnych potwierdziły fakt zaangażowania Krzysztofa Brejzy w organizację tego wydziału. Bejda podkreślał wielokrotnie, że sprawa dotyczyła "nie polityka opozycji, a władz miasta Inowrocław".
Były szef CBA podkreślił, że ówczesny szef MSWiA Mariusz Kamiński i wiceszef Maciej Wąsik nie mieli dostępu do systemu Pegasus. Jak dodał, nie żądali oni dostępu do materiałów zgromadzonych przy użyciu tego oprogramowania.
- Na wszystkie nasze działania, które były realizowane za pomocą Pegasusa, mieliśmy zgodę sądu - zaznaczył.
Zembaczyński zapytał Bejdę o "atak" Pegasusem na ówczesnego prezydenta Sopotu Jacka Karnowskiego. Według Bejdy, "chodziło o sprawę, że w postępowaniu przetargowym, jako prezydent miasta, poświadczył nieprawdę".
- Mówił o tym, że nie wiążą go żadne relacje z dealerem samochodowym, który był w ramach tego postępowania przetargowego jedynym podmiotem, który przystąpił do przetargu - przekazał były szef CBA. Jak dodał, "podmiot ten przetarg wygrał", a Karnowski "kupił od tego dealera samochód z bonifikatą".
Jakie są zarzuty wobec Ernesta Bejdy?
Ernest Bejda, według wiceszefa komisji ds. Pegasusa Tomasza Treli, jest kluczową postacią w sprawie zakupu systemu Pegasus. "Do pana Bejdy jest bardzo dużo pytań pod względem zarówno zakupowym, jak i funkcjonalnym, użytkowym, systemu Pegasus" - zaznaczył Trela. Komisja bada, czy użycie oprogramowania inwigilacyjnego przez rząd i służby specjalne było zgodne z prawem.
Bejda miał zeznawać przed komisją 31 marca, ale nie pojawił się na posiedzeniu. Była to czwarta próba jego przesłuchania. W kwietniu Ministerstwo Sprawiedliwości opublikowało odtajnione dokumenty dotyczące zakupu systemu Pegasus, z których wynika, że umowę na przekazanie 25 mln zł do CBA w 2017 r. podpisał ówczesny wiceminister sprawiedliwości Michał Woś oraz właśnie ówczesny szef CBA Ernest Bejda.