Były sędzia SN o decyzji Dudy: "Zapobiegł rozlewowi krwi"
W rozmowie z Wirtualną Polską były sędzia Sądu Najwyższego i założyciel Stowarzyszenia Sędziów Sądu Najwyższego w stanie spoczynku, Józef Musioł skomentował weto Andrzeja Dudy. - Prezydent wziął na siebie odpowiedzialność za to, co mogło się wydarzyć. Myślę, że zapobiegł masakrze - powiedział.
Karolina Rogaska: Prezydent Andrzej Duda zawetował dwie ustawy – dotyczącą Sądu Najwyższego i Krajowej Rady Sądownictwa. Jak pan myśli, co będzie z nimi dalej?
Józef Musioł: Z wypowiedzi prezydenta wynika, że podważył bardzo radykalne, niezgodne z Konstytucją unormowania w tych ustawach. Tym samym odszedł od tego dziwnego procesu myślowego reprezentowanego przez obóz rządzący. Teraz ustawy wrócą do parlamentu, i jeśli posłowie i senatorowie wsłuchają się w to, co powiedział prezydent to powinni zupełnie zmienić kształt tych ustaw. Myślę, że tym razem bardziej się przyłożą do ich sformułowania i dokładnego przeczytania tego, co chcą uchwalić. Teraz, jak sądzę, 80% posłów nawet nie przeczytało tych ustaw. Przy takim tempie prac nie było na to szans.
Chcieli jak najszybciej wprowadzić zapisy ustawy w życie.
I przez to proces procedowania był urągający wszelkim zasadom. Doszło do wyjątkowego niechlujstwa, czego dowodzą takie buble jak dwa wykluczające się zapisy o liczbie sędziów mogących kandydować na pierwszego prezesa SN. W jednym artykule była mowa o trzech, w innym o pięciu. A do tego wiceminister sprawiedliwości Marcin Warchoł komentował, że to nie ma znaczenia… Bez znaczenia to może być, czy kupimy trzy czy pięć bułek na śniadanie, a nie sprawa dotycząca wyboru prezesa Sądu Najwyższego. Cieszy mnie, że prezydent się temu niechlujstwu sprzeciwił.
Myśli pan, że masowe protesty miały wpływ na jego decyzję?
Jak najbardziej. Sytuacja była już postawiona na ostrzu noża, podziały jeszcze się pogłębiły. To szlachetne ruszenie społeczeństwa mogło łatwo przekształcić się w ruch zbrodniczy. Tym bardziej, że po drugiej stronie mamy grupę ludzi silnie popierającą rząd i jego działania.
Prezydent się przestraszył?
To raczej kwestia wzięcia na siebie odpowiedzialności za to, co mogło sie wydarzyć. Myślę, że zapobiegł masakrze, rozlewowi krwi. Wystarczyłoby, że ktoś spróbowałby w sposób niebezpieczny sforsować dojście do urzędu, Sejmu. Zostałaby wymuszona reakcja obronna służb porządkowych i można sobie wyobrazić jak potoczyłoby się to dalej. Jedna kropla krwi wystarczyłaby, żeby rozjuszyć tłum, a potem zadziałaby psychologia tłumu. Skutki takiej "masowej psychozy” są zazwyczaj opłakane.
A więc, w pewnym sensie, Andrzej Duda został postawiony pod ścianą.
Tak. Liczę, że jego decyzja będzie też miała wpływ na otrzeźwienie posłów. Że to będzie takie memento, by prawo zmieniać z rozwagą i spokojem. Nasza historia zna już takie ustawy, które miały tragiczne skutki nie tylko dla samego społeczeństwa, ale i dla osób je wprowadzających. W 1946 roku przegłosowano tzw. Mały kodeks karny, który wprowadzał karę śmierci za całą masę przestępstw. Można było zostać skazanym chociażby za posiadanie broni i amunicji. Twórca tego aktu prawnego był pierwszym (niektórzy mówią, że drugim) skazanym z jego mocy. Myślę, że to pouczająca historia dla obecnie rządzących. Przecież nikt nie jest wieczny, władza się zmienia. Ustawy, które chcą wprowadzać, mogą szybko się obrócić przeciw nim samym.
Odnajduje pan jakieś inne nawiązania czy analogie historyczne związane z obecną sytuacją?
Oczywiście. I są to analogie druzgoczące. Pracowałem przy Komisji Badania Zbrodni Hitlerowskich. Siłą rzeczy musiałem się zajmować nie tylko samymi zbrodniarzami, ale i zgłębiać aspekty polityczne. Zaglądać od podszewki. Niedługo po dojściu do władzy tuba propagandowa Hitlera, czyli Joseph Goebbels mówił, że zostali wybrani legalnie po to, by móc wprowadzać nielegalne działania. Ten sposób myślenia i działania wydaje mi się bardzo podobny do tego, co obserwujemy obecnie. To historyczne sygnały, nad którymi nie można przejść obojętnie. Początek rozmontowywania państwa demokratycznego zazwyczaj zaczynał się od odebrania niezależności sądom, a sędziom ich niezawisłości.