Były prezydent Jemenu wzywa do ataku na Arabię Saudyjską
• Po sobotnim ataku na uczestników pogrzebu w Sanie, o który szyiccy rebelianci Huti oskarżają międzynarodową koalicję pod egidą Saudyjczyków, były prezydent Jemenu Ali Abd Allah Salah wezwał w niedzielę do ataku na Arabię Saudyjską
• W nalocie w Sanie zginęło 140 osób, a ponad 525 odniosło rany
09.10.2016 | aktual.: 09.10.2016 18:04
Odsunięty od władzy Salah ma nadal duże wpływy w jemeńskiej armii i jest politykiem popieranym przez ruch Huti, z którym walczy koalicja państw sunnickich pod wodzą Rijadu.
Wezwał on swych zwolenników do mobilizacji przy granicy z Arabią Saudyjską w odwecie za sobotni atak.
- Apeluję do sił zbrojnych i ludowych komitetów, by udały się na linię frontu przy granicy, aby pomścić nasze ofiary - powiedział w wystąpieniu telewizyjnym.
Koalicję pod wodzą Saudyjczyków popierają Stany Zjednoczone, toteż po nalocie Biały Dom zapowiedział natychmiast dochodzenie i zrewidowanie amerykańskiej pomocy dla trwającej od 18 miesięcy kampanii przeciw Huti.
O współodpowiedzialność za masakrę oskarżył USA Teheran. Sekretarz irańskiej Najwyższej Rady Bezpieczeństwa Narodowego Ali Szamkani powiedział w niedzielę, że w ataku na uczestników pogrzebu w Sanie użyta została amerykańska broń i Waszyngton musi zostać w związku z tym pociągnięty do odpowiedzialności - podała agencja Irna.
"Szamkani podkreślił, że sprzedaż zachodniej broni do Zjednoczonych Emiratów Arabskich i Arabii Saudyjskiej odgrywa zasadniczą rolę w atakach na Jemen oraz masakrowaniu niewinnej ludności tego arabskiego kraju i działania te muszą zostać powstrzymane" - podaje irańska agencja.
Również Rijad zapowiedział śledztwo w sprawie nalotu, który nazwał "bolesnym i godnym pożałowania" wydarzeniem.
Miejscowe władze Sany, kontrolowanej przez szyickich rebeliantów Huti, od razu jednak oskarżyły koalicję o zorganizowanie nalotów na salę, w której trwały uroczystości pogrzebowe związane z pochówkiem ojca ministra spraw wewnętrznych Dżalala al-Rawiszana, członka nieuznawanego przez wspólnotę międzynarodową rebelianckiego rządu. Wśród ofiar ataku są wojskowi oraz przedstawiciele władz rebeliantów.
Francja apeluje o przeprowadzenie "niezależnego śledztwa" w sprawie sobotnich nalotów na uczestników pogrzebu w kontrolowanej przez szyickich rebeliantów Huti Sanie - brzmi niedzielny komunikat MSZ Francji.
Francja apeluje ponadto do "wszystkich stron (jemeńskiego) konfliktu, by ściśle przestrzegały międzynarodowego prawa humanitarnego" - czytamy w dokumencie. Rzecznik dodał następnie, że "pogrom ten kolejny raz podkreśla konieczność (wypracowania) politycznego rozwiązania wojny w Jemenie".
Jemen pogrążony jest w chaosie od 2011 roku, kiedy to społeczna rewolta położyła kres wieloletnim dyktatorskim rządom prezydenta Salaha. Tylko południowa część kraju wraz z Adenem podlega rządowi uznawanemu przez wspólnotę międzynarodową i popieranemu przez Arabię Saudyjską. Jego władza jest jednak w znacznej mierze iluzoryczna, co wykorzystują aktywne na południu i częściowo wschodzie kraju dżihadystyczne Państwo Islamskie (IS) i Al-Kaida.
Sunnicka koalicja arabska od marca 2015 roku zwalcza wspieranych przez Iran rebeliantów Huti, zmierzających do obalenia popieranego przez Rijad prezydenta Abd ar-Raba Mansura Al-Hadiego.