Były premier Tajlandii wrócił do kraju by walczyć o swoje dobre imię
Były premier Tajlandii Thaksin Shinawatra, obalony we wrześniu 2006 r. w wyniku zamachu stanu, powrócił z emigracji do kraju, aby bronić swego imienia przed ciążącymi na nim zarzutami korupcji i nadużywania władzy.
28.02.2008 | aktual.: 28.02.2008 05:51
58-letni miliarder Thaksin przyleciał na pokładzie rejsowego samolotu z Hongkongu do Bangkoku, gdzie oczekiwał nań tłum zwolenników.
Bezpośrednio z międzynarodowego lotniska w Bangkoku policja przewiozła go do Sądu Najwyższego, gdzie usłyszał stawiane mu zarzuty. Były szef rządu przypuszczalnie jednak nie trafi od razu do aresztu, lecz zostanie zwolniony za kaucją, podobnie jak wcześniej jego żona.
Zanim wsiadł do samolotu, były premier wyznał dziennikarzom, że nieco się obawia o swoje bezpieczeństwo, ale zapewnił, że wierzy w tajlandzki system sprawiedliwości. Wyraził przekonanie, że Tajlandia to kraj demokratyczny, gdzie człowieka uznaje się za niewinnego, dopóki winy się nie udowodni.
Thaksin powtórzył również składaną wcześniej wielokrotnie deklarację, że jego powrót do kraju nie oznacza bynajmniej powrotu do polityki.
W zapowiedź byłego premiera nie wierzą jednak ani jego zwolennicy, ani przeciwnicy. Ci ostatni są przekonani, że nawet przebywając za granicą Thaksin odgrywał w kraju ważną zakulisową rolę.
Tymczasem grudniowe wybory w Tajlandii wygrała Partia Władzy Ludu (PPP), sukcesorka partii Tajlandczycy Kochają Tajlandię (Thai Rak Thai - TKT) Thaksina, zdelegalizowanej po zamachu stanu pod zarzutem oszustw wyborczych. W rezultacie w rządzie zasiada obecnie wielu zwolenników byłego premiera, a na czele gabinetu stoi bliski współpracownik Thaksina 72-letni Samak Sundaravej. Powrót Thaksina do władzy nie wydaje się więc skomplikowany.
Po miesiącach demonstracji przeciwko niemu, Thaksin został obalony przez armię 19 września 2006 r., gdy przebywał na sesji Zgromadzenia Ogólnego Narodów Zjednoczonych w Nowym Jorku. Niepokoje wybuchły, gdy premier postanowił sprzedać państwowej singapurskiej firmie swe udziały w największym tajlandzkim konglomeracie telekomunikacyjnym, na którym wcześniej zbił majątek. Protesty wzbudził również autokratyczny styl sprawowania przez Shinawatrę władzy.
Thaksin wraz z żoną Pojaman oskarżeni są ponadto o nabycie podczas jego kadencji nieruchomości od agencji państwowej. Łącznie grozi mu kara do 15 lat więzienia.