Polska"Byliśmy ślepi. Moje dziecko popełniło samobójstwo"

"Byliśmy ślepi. Moje dziecko popełniło samobójstwo"

"Wprost" pisze o samobójstwie 16-letniego Stasia Fryczkowskiego, który powiesił się w swoim pokoju tuż przed wigilią. Pod wpływem psychozy ponarkotykowej. "Chciał zaraz po świętach wyruszyć z dziewczyną w podróż autostopem. Dokończyć czytanie Joyce’a. (...) Zaraz po kolacji wigilijnej miał słuchać z tatą płyt. Wybrali je wcześniej. Wciąż leżą obok odtwarzacza" - czytamy.

"Byliśmy ślepi. Moje dziecko popełniło samobójstwo"
Źródło zdjęć: © Jupiterimages

21.01.2013 | aktual.: 21.01.2013 10:51

Jak podaje "Wprost", chłopak zaczął systematycznie palić marihuanę jesienią ubiegłego roku, czyli mniej więcej wtedy, kiedy zdał do warszawskiego liceum na Bednarskiej. "Na początku sięgał po jointa tylko od czasu do czasu. Eksperymentował, sprawdzał, jak działa, jak można po trawie odjechać" - pisze tygodnik.

Jak się dowiadujemy z artykułu, Staś palił ze szkolnymi kolegami na imprezach. "To była zabawa. Palił podczas przerw w lekcjach, na wagarach i po szkole, na długich spacerach, które polubił. (...) W ostatnich tygodniach przed śmiercią palił już właściwie codziennie. To już nie były tylko dziecinne eksperymenty z używkami" - czytamy.

"Wprost" publikuje rozmowę z Anną Fryczkowską, mamą Stasia. Opowiada ona, że syn doskonale ją znał, wiedział, co i w jaki sposób powiedzieć, by ją uspokoić. - Podczas którejś z naszych rozmów, tym razem o narkotykach, powiedział, patrząc na mnie tymi swoimi wielkimi niebieskimi oczami: „Nie martw się, mamo. Nie biorę. Przecież nie jestem idiotą. Nie zmarnuję sobie życia. Przecież ja to wszystko wiem”. Wiedziałam, że jest rozsądny. W miarę dojrzały. Ufałam mu - mówi.

Przyznaje, że przeglądając rzeczy chłopca po jego śmierci - jak komputer czy telefon - odkryli coś, w co trudno było uwierzyć. - Okazało się, że Staś przynajmniej od kilku miesięcy palił trawę oraz trawę z domieszkami. Po szkole. Na imprezach. Na wyjazdach. Z kolegami na mieście. U kolegów. Na spacerach, często mówił, że idzie się przejść, żeby coś przemyśleć. Palił coraz więcej i coraz częściej, ostatnio praktycznie codziennie - opowiada.

Mówi również, że chłopak od jakiegoś czasu miał kłopoty. - Nie wierzył w siebie, każda zła ocena w szkole, był w I klasie liceum, załamywała go. Uciekał w to, w czym był dobry: w muzykę. (...) Kiedy pojawiły się stany lękowe, bardzo się przestraszyliśmy, więc zaprowadziłam go do specjalistów. Do przychodni psychiatryczno-psychologicznej specjalizującej się w leczeniu dzieci i nastolatków. Pani doktor powiedziała, że to prawdopodobnie depresja ze stanami lękowymi - wyznaje mama Stasia.

Po śmierci licealisty prokuratura wszczęła postępowanie, które następnie umorzono. Nie stwierdzono udziału osób trzecich.

Źródło artykułu:Wprost
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (448)