Był na szczycie NATO z Trumpem. Dziś odsłania kulisy
W wtorek rozpoczyna się w Hadze szczyt Sojuszu Północnoatlantyckiego, w którym po raz pierwszy w czasie swojej drugiej kadencji udział weźmie Donald Trump. O kulisach udziału prezydenta USA w szczycie NATO w Brukseli w lipcu 2018 roku pisze w swojej książce pt. "Polska i Trump. Jak zostaliśmy ważnym sojusznikiem USA", prof. Jacek Czaputowicz, minister spraw zagranicznych RP w latach 2018-2020. Poniżej zamieszczamy fragment przygotowywanej w wydawnictwie "Nowa Konfederacja" publikacji.
Wraz z upadkiem Związku Radzieckiego NATO przekształciło się stopniowo z organizacji zapewniającej wspólną obronę w organizację bezpieczeństwa zbiorowego. Gdy znikło zagrożenie zewnętrzne, sojusz był wykorzystywany do stabilizowania sytuacji w innych regionach, między innymi na Bliskim Wschodzie. Po agresji Rosji na Ukrainę w 2014 roku NATO powróciło do swej tradycyjnej funkcji zbiorowej obrony. Szczyt Sojuszu z lipca 2016 roku w Warszawie zapoczątkował tak zwaną wysuniętą obecność wojskową na wschodniej flance.
Stanowisko Polski wobec roli NATO w bezpieczeństwie międzynarodowym zaprezentowałem na zaproszenie marszałka Marka Kuchcińskiego w czasie wiosennej sesji Zgromadzenia Parlamentarnego NATO, która odbyła się w sejmie 25 maja 2018 roku. Podkreśliłem, że strategiczne partnerstwo ze Stanami Zjednoczonymi jest priorytetem polskiej polityki zagranicznej. Zabiegamy o zwiększenie liczby amerykańskich żołnierzy, którzy powinni być w Polsce na stałe. Nasze postulaty wobec Rosji obejmują zwrot Krymu Ukrainie, zakończenie wojny w Donbasie i oddanie nam wraku polskiego samolotu Tu-154, który rozbił się pod Smoleńskiem. Zgłosiłem też wątpliwości co do skuteczności formatu normandzkiego w rozwiązaniu konfliktu między Rosją a Ukrainą.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Odwet Iranu na bazy w USA. Nagrania świadków w Katarze
Szczyt NATO w dniach 11–12 lipca 2018 roku w Brukseli zebrał się po raz pierwszy w nowej siedzibie sojuszu. Głównym uczestnikiem obrad był prezydent Stanów Zjednoczonych Donald Trump. Polskę reprezentował prezydent Andrzej Duda. Ministrowie spraw zagranicznych uczestniczą w spotkaniach przywódców państw, zatem i ja towarzyszyłem naszemu prezydentowi. Przed spotkaniem Donald Trump skrytykował państwa europejskie, że nie wydają odpowiednio dużo na obronę i stały się w dziedzinie bezpieczeństwa pasażerem na gapę. Na śniadaniu z sekretarzem generalnym NATO Jensem Stoltenbergiem stwierdził, że Niemcy nie ponoszą proporcjonalnych ciężarów utrzymania NATO oraz robią z Rosją interesy na ropie i na gazie, podczas gdy NATO ma ich chronić przez Rosją. Jest to niestosowne i sprzeczne z interesem Stanów Zjednoczonych.
Obserwowałem wystąpienie prezydenta USA na samym szczycie: dostało się zwłaszcza kanclerz Niemiec Angeli Merkel. W jej obronie stanęła odważnie prezydent Litwy Dalia Grybauskaitė. Pomyślałem, że to wyraz solidarności kobiet. Słowa Donalda Trumpa były jednak merytorycznie uzasadnione. Prezydent USA wskazał też, że Polska może być dla Niemiec i dla Francji przykładem, jak się nie stać zakładnikiem Rosji. Sytuacja była niezręczna, ponieważ jako państwo członkowskie Unii Europejskiej i bliski partner Niemiec musieliśmy nieustannie ważyć nasze interesy i dążyć do utrzymania transatlantyckiej jedności.
Piotr Semka komentował w "Do Rzeczy": "Prezydent Donald Trump odwalił za Polskę brudną robotę, wypalając prosto z mostu, że wikłając się w bałtycką rurę, Niemcy stają się zakładnikiem Rosji"4. Dostrzegł również, że wyraziłem poparcie dla zwiększenia obecności wojsk NATO w Polsce, choć taktownie dodałem, że nie powinno być ono uzyskane kosztem likwidacji baz USA u naszego zachodniego sąsiada. Nie było powodu, aby zrażać sobie unijnych partnerów. Inne stanowisko zajęły europejskie media, które nazwały szczyt NATO "prawdziwym koszmarem".
Przy okazji szczytu wziąłem udział w dyskusji organizowanej przez Atlantic Council i German Marshall Fund obok minister obrony Niemiec Ursuli von der Leyen i ministra spraw zagranicznych Turcji Mevlüta Çavuşoğlu. Tezą przewodnią mego wystąpienia było: tylko Stany Zjednoczone mogą zagwarantować bezpieczeństwo krajom Europy Środkowej, w tym Polsce. Z Ursulą von der Leyen dyskutowałem jeszcze dwukrotnie: na konferencji bezpieczeństwa w Monachium i w Polskim Instytucie Spraw Międzynarodowych w Warszawie. Trzeba przyznać, że potrafi zyskać sympatię, co zapewne pomogło jej w późniejszej karierze na stanowisku przewodniczącej Komisji Europejskiej. Z Mevlütem Çavuşoğlu spotykałem się później wielokrotnie, także w formacie współpracy trilateralnej Polski, Turcji i Rumunii6.
Z okazji szczytu NATO odbyło się przyjęcie przed Królewskim Muzeum Sił Zbrojnych Historii Wojskowości w parku Cinqauntenaire, skąd mogliśmy podziwiać górujący nad nami Łuk Triumfalny. Podszedłem do Viktora Orbána, aby powiedzieć, że byłem na jego wystąpieniu na konferencji dysydentów i ruchów pokojowych w Budapeszcie w listopadzie 1987 roku. Pamiętałem je dobrze, ponieważ wcześniej pisałem na ten temat artykuł. Zdziwił się nieco, ale od razu zaczęliśmy wspominać. Opowiedział mi, jak w 1987 roku przyjechał z żoną i z przyjaciółmi do Gdańska na mszę odprawianą przez Jana Pawła II. Do mieszkania, w którym się zatrzymali, weszła milicja, zgarnęła wszystkich Polaków, a Węgrów – zostawiła. Znałem tę historię. To wydarzyło się w Sopocie, w mieszkaniu Małgorzaty Tarasiewicz, działaczki Ruchu Wolność i Pokój. W tym czasie Służba Bezpieczeństwa przetrzymywała mnie w Warszawie i do Gdańska nie dotarłem. Spotkaliśmy się jednak kilka miesięcy później na wspomnianej konferencji w Budapeszcie, na której przemówienie otwierające wygłosił nieznany szerzej student Bibó College – Viktor Orbán. Później rozmawialiśmy wielokrotnie, a Anikó Lévai, jego żona, zawsze podkreślała, że dużo zawdzięczają Polsce.
Przywódcy, którzy uczestniczyli w szczycie, zostali zaproszeni do zdjęcia na tle Łuku Triumfalnego. Kątem oka obserwowałem Jean-Claude’a Junckera, przewodniczącego Komisji Europejskiej, przejawiającego wyraźne objawy pourazowego zespołu przeciążenia goleni. Zastanawiałem się, jak to się skończy. Filmiki z jego walki o utrzymanie pionu cieszyły się wielką popularnością. Ja odczuwałem jedynie smutek i współczucie.
Zaraz po szczycie NATO w Brukseli (11–12 lipca 2018 roku) odbyło się spotkanie w Helsinkach (16 lipca 2018 roku), w którym udział wzięli Donald Trump oraz Władimir Putin. Obawiano się powszechnie kolejnego resetu w relacjach Waszyngton – Moskwa. Krążyły informacje, że Rosja pomogła Donaldowi Trumpowi zwyciężyć w wyborach prezydenckich, w związku z czym ma wobec niej dług wdzięczności. Na konferencji prasowej było widać wyraźną przewagę psychologiczną Putina.
Departament Stanu zaprzeczał negatywnym opiniom na temat skuteczności rozmów Trumpa z Putinem, a sekretarz stanu Mike Pompeo upublicznił oświadczenie, uzgodnione wcześniej z nami, w którym Stany Zjednoczone zakwestionowały aneksję Krymu przez Rosję i zobowiązały się do utrzymania tego stanowiska do czasu przywrócenia integralności terytorialnej Ukrainy. Niedługo potem wydaliśmy własne oświadczenie o analogicznej treści – uznaliśmy rosyjską aneksję Krymu za nielegalną i zobowiązaliśmy się do utrzymania tego stanowiska do czasu przywrócenia pełnej integralności terytorialnej Ukrainy.
Trump, przed rozmową z Putinem w Helsinkach, spotkał się w Białym Domu z prezydentami Litwy, Łotwy i Estonii, których zapewnił, że Waszyngton będzie umacniał zarówno niezależność energetyczną państw bałtyckich, jak i wschodnią flankę NATO. Amerykański prezydent przypomniał też, że Stany Zjednoczone od czasów II wojny światowej nigdy nie uznały aneksji państw bałtyckich przez ZSRR.
Projekt Nord Stream 2 Niemcy przedstawiali w taki sposób, że budowa została już rozpoczęta i nie ma możliwości jej wstrzymania. Amerykanie mówili z kolei, żeby im nie wierzyć, nie wszystkie decyzje zostały wydane i wszystko można jeszcze zatrzymać. Prezydent Donald Trump wskazywał, że poprzez ten gazociąg Niemcy pompują do Rosji miliardy. Było to zgodne z naszą oceną sytuacji, widzieliśmy podobnie zagrożenie dla bezpieczeństwa Europy, które niosło to przedsięwzięcie.
W swoich wypowiedziach wskazywałem, że środki finansowe uzyskane dzięki eksportowi gazu pozwoliły Rosji zmodernizować armię, która dokonała agresji na Gruzję w 2008 roku, a następnie na Ukrainę w 2014 roku. Gazociąg niszczył także efekty sankcji nakładanych na Moskwę i był pretekstem do patrolowania Morza Bałtyckiego przez rosyjskie statki. Komisja Europejska nie chciała dopuścić do tego, aby Nord Stream 2 był wyłącznie do dyspozycji Gazpromu i dążyła do objęcia go europejską dyrektywą gazową. Polska popierała stanowisko Komisji, natomiast Niemcy i sprawująca prezydencję Austria dążyły do uzyskania odstępstw. Niemcy chciały być postrzegane jako państwo proeuropejskie, w przypadku Nord Stream 2 było jednak inaczej. Niemiecka gazeta "Die Welt" dostrzegła, że Polska prezentuje stanowisko europejskie, natomiast "Niemcy płyną pod prąd". Dziennik ekonomiczny "Handelsblatt" podobnie wybił moją tezę: "Polska, USA i Komisja Europejska reprezentują stanowisko proeuropejskie, natomiast Niemcy antyeuropejskie". Dziennik ten zatytułował wywiad ze mną Nord Stream 2 zabija Ukrainę, co dobrze ujmowało moje przesłanie. Chodziło o to, że wzmacniał Rosję, która z zysków ze sprzedaży gazu finansowała swoje wojny. Rosja mogła zaatakować Ukrainę bez obawy wstrzymania tranzytu gazu9. Już po wybuchu wojny w Ukrainie w 2022 roku dziennikarze "Handelsblatt" poprosili mnie o komentarz, ponieważ uznali moje słowa za prorocze. Nie miałem jednak poczucia triumfu.
Nie byłoby dobrze, gdyby krytykowanie Nord Stream 2 spoczywało jedynie na barkach Polski. Na konferencji prasowej z udziałem ministra spraw zagranicznych Niemiec Heiko Maasa podkreśliłem, że nasze stanowisko w sprawie gazociągu różni się od niemieckiego, ale spór toczy się obecnie między Niemcami a Stanami Zjednoczonymi. Zgadzamy się z Amerykanami, że Rosja wykorzystuje zyski ze sprzedaży gazu na modernizację armii. W sporze o Nord Stream 2 Polska stoi więc po stronie Ameryki10.
Opozycja nam zarzucała, że odwróciliśmy się od Unii Europejskiej i rozpoczęliśmy współpracę ze Stanami Zjednoczonymi. Uznaliśmy jednak, że współpraca Niemiec i innych państw Europy Zachodniej z Rosją jest zagrożeniem dla bezpieczeństwa Polski, Ukrainy i Europy Środkowej. Stany Zjednoczone podzielały nasz punkt widzenia, co było dobrą podstawą dla współpracy. I co najważniejsze, Ukraina była świadoma tych zagrożeń, dlatego postulowała rozszerzenie formatu normandzkiego, jednak bezskutecznie.
Warto w tym kontekście przypomnieć, że w 2011 roku niemiecki koncern zbrojeniowy Rheinmetall i JSCo Oboronserwis, jego rosyjski odpowiednik, podpisały porozumienie dotyczące budowy największego w Rosji ultranowoczesnego poligonu wojskowego. W Mulino, nieopodal Niżnego Nowogrodu, na 450 kilometrach kwadratowych zamierzano szkolić docelowo 30 tysięcy żołnierzy rocznie. Zainstalowano najnowocześniejsze niemieckie systemy do ćwiczeń. Wprawdzie Niemcy miały wycofać się z tej współpracy po aneksji Krymu w 2014 roku, Rosjanie mogli jednak nadal kupować od niemieckiej firmy symulatory i systemy modelujące. W 2014 roku generał Dimitrij Bułhakow, rosyjski wiceminister obrony, potwierdził publicznie, że współpraca z Niemcami trwa i do końca roku projekt zostanie ukończony. W 2021 roku na poligonie w Mulino odbyły się ćwiczenia "Zapad" przed atakiem na Ukrainę. Pamiętamy także, że po agresji Rosji Ukraińcy informowali o różnych komponentach zachodnich w broni rosyjskiej, która niszczyła ich kraj. Po rozpoczęciu wojny w lutym 2022 roku Niemcy i Francja uznały, że współpraca z Rosją była błędem. My o tym informowaliśmy już wcześniej. Trudno odeprzeć myśl, że gdyby nas posłuchano, być może historia potoczyłaby się inaczej.
Skuteczna polityka zagraniczna polega na tym, że współpracuje się z partnerami mogącymi się przyczynić do realizacji naszych interesów, a nie z tymi, którzy w istocie działają przeciwko nam. Nie można stawiać wozu przed koniem, trzeba najpierw określić, dokąd jedziemy, czyli co w polityce zagranicznej chcemy osiągnąć, a dopiero potem z kim jest nam po drodze. Gdyby Niemcy i Francja podzielały nasze stanowisko w kwestii zagrożenia, jakie niesie współpraca energetyczna i militarna z Moskwą, nie byłoby powodów, aby je krytykować. Tak jednak nie było. Po agresji Rosji na Ukrainę w lutym 2022 roku państwa te same przyznały, że ich polityka wobec Rosji była błędna i powinny były słuchać Polski. Nie jest to jednak powód do satysfakcji.
Powyższy fragment pochodzi z książki prof. Jacka Czaputowicza "Polska i Trump. Jak zostaliśmy ważnym sojusznikiem USA", który był ministrem spraw zagranicznych RP w latach 2018-2020. Książka ukazała się w wydawnictwie "Nowa Konfederacja".