Brzeziński: arabska wiosna to nie demokracja, to populizm
Burzliwe antyamerykańskie protesty w krajach muzułmańskich potwierdzają, że arabska wiosna jest daleka od jesieni ludów w Europie Wschodniej w 1989 r. - ocenił Zbigniew Brzeziński w CNN. Przestrzegł też USA przed pochopną reakcją na te wydarzenia.
- Nie można mylić demokracji z populizmem. Populizm to początek politycznego przebudzenia mas. Niekoniecznie jednak oznacza to oddanie sprawie demokracji - zastrzegł były doradca prezydenta Jimmy'ego Cartera ds. bezpieczeństwa narodowego w wywiadzie w programie "GPS".
- Niektórzy porównują arabską wiosnę z przemianami w Europie Wschodniej w 1989 r., z ruchem Solidarności itd. Ruchy te wywodziły się z europejskich doświadczeń datujących się z jesieni ludów w 1848 r. Przywódcy tacy, jak Vaclav Havel i Lech Wałęsa, byli naprawdę przywiązani do zasad demokracji. Tak nie jest na Bliskim Wschodzie. Populizm tam jest wciąż bardzo młody, niedojrzały i niezwiązany z tradycjami konstytucyjnymi i uznaniem rządów prawa. A jego motorem jest coraz bardziej radykalna teza historyczna, według której za imperializm i kolonializm jest odpowiedzialna także Ameryka, a nie tylko Wielka Brytania i Francja - powiedział Brzeziński.
Doradził władzom USA rozwagę w podejściu do antyamerykańskich protestów w krajach arabskich.
- Cały region Bliskiego Wschodu znajduje się w stanie ogromnej niestabilności. Wyzwolone zostały niezwykle silne emocje. Jeżeli będziemy działać nierozsądnie, możemy sprawić, że cały region znajdzie się w ogniu, co stworzy sytuację międzynarodową niebezpieczną dla wszystkich - powiedział.
- Powinniśmy wykazywać maksymalną ostrożność i starać się studzić emocje, pomagać we wzmocnieniu bezpieczeństwa tym, którzy czują się zagrożeni, ale nie podejmować działań, które przypominają podkładanie zapałki pod kanister z benzyną - dodał.
Nie sprecyzował jednak, jakich dokładnie pochopnych posunięć można się obawiać.
Po atakach na ambasady wielu Republikanów w Kongresie i komentatorzy w prawicowej telewizji Fox News wezwali do wstrzymania pomocy amerykańskiej dla Egiptu. Zapytany o to, Brzeziński udzielił niejednoznacznej odpowiedzi.
- Należy wobec wszystkich uzależniać udzielanie pomocy od spełniania pewnych warunków, w tym od wychodzenia naprzeciw naszym interesom i poglądom w regionie (Bliskiego Wschodu). Popieram więc przesłanie, jakie prezydent (Barack Obama)
skierował do Egiptu - oświadczył.
Obama wezwał rząd Egiptu do zagwarantowania bezpieczeństwa amerykańskich placówek dyplomatycznych i podkreślił, że nie ma usprawiedliwienia dla ataków na ambasady.