Broń z Rosji dla rebeliantów na Ukrainie idzie przez Krasnodon
Przez rejon ukraińskiego miasta Krasnodon nad granicą z Rosją przewożona jest broń dla prorosyjskich rebeliantów - pisze Associated Press. Reporter AP widział trzykrotnie konwoje ze sprzętem wojskowym przechodzące przez Krasnodon z terenów w pobliżu granicy.
25.08.2014 | aktual.: 26.08.2014 00:26
Reporter AP widział trzykrotnie w dniach 19-23 sierpnia w godzinach wieczornych duże konwoje sprzętu wojskowego przechodzące przez Krasnodon i kierujące się na północ i zachód, a więc w rejon walk. Konwoje te wracały później bez ładunku.
Krasnodon, miasto z około 40 tysiącami mieszkańców, leży 15 km od granicy z Rosją. Reporter agencji rozmawiał z rebeliantami, którzy - jak relacjonuje - otwarcie chwalą się posiadanym przez nich sprzętem wojskowym. Jeden z nich, o pseudonimie "Witiaź" powiedział dziennikarzowi, że widział przybycie czołgów i wyrzutni Buk, które miały potem zmierzać w kierunku Ługańska.
Sprzęt, jakim dysponują separatyści w rejonie Krasnodonu niekiedy jest zużyty i bardzo stary, ale trafia się też wyraźnie nowy, jak np. pojazdy opancerzone Tigr. Reporter AP widział cztery takie pojazdy 19 sierpnia na bocznej drodze w pobliżu głównej trasy. W minionym tygodniu reporter widział także cztery ciężarówki wiozące paliwo i amunicję, które później wracały puste.
AP przypomina, że ponad sto kilometrów granicy Ukrainy z Rosją pozostaje w rękach prorosyjskich rebeliantów.
Reporter agencji opisuje rozmowę między trzema separatystami, której był świadkiem, a w której opowiadali oni, z jaką łatwością przewożą broń na Ukrainę jadąc przez rosyjski posterunek graniczny. Z opowiadania jednego z nich wynikało, że bez przeszkód granicę przekroczyła kolumna, w której skład wchodził czołg.
Mężczyźni ci należeli do grupy zbrojnej, której dowódca posługuje się pseudonimem "Snajper". Według AP mówili po rosyjsku z akcentami z różnych regionów Rosji. Rosjanie w szeregach separatystów mają z reguły lepsze umundurowanie, dobrą broń automatyczną i kamizelki kuloodoporne - zauważa reporter agencji. Jak relacjonuje, bojownicy mieszkający w hotelu w Krasnodonie otwarcie mówią, że nie przyjmują rozkazów od lokalnych dowódców ukraińskich.