Borowski nie podziela większości zarzutów
Marszałek Marek Borowski powiedział w Sejmie, że w znacznej części nie podziela stawianych mu zarzutów. Jak podkreślił, oskarżanie go o fałszerstwo i oszustwo uważa za niegodziwe.
Prawo i Sprawiedliwość oskarża marszałka o sfałszowanie uchwały Sejmu o wyborze Jana Czekaja na członka Rady Polityki Pieniężnej, tak by jego kadencja w RPP mogła trwać 6 lat, a nie 4 miesiące.
Jak wyjaśnił Borowski, nie ulegało dla niego wątpliwości, że Czekaj został wybrany na 4 miesiące. "Przyznaję, że ta decyzja, czyli użycie w uzasadnieniu do tej uchwały ogólnie artykułu, bez odwołania się do ustępu, mogła wywołać kontrowersje i wywołała" - powiedział. "Przykro mi, że tak się stało" - dodał. Jak znaczył, jego postępowanie miało na celu uchronienie Sejmu przed komplikacjami prawnymi, jakie mogłyby nastąpić w przyszłości.
"Dorabianie mi gęby, oskarżanie o fałszerstwo, oszustwo uważam za działanie niegodziwe" - powiedział Borowski. Dodał, że kieruje te słowa do Ludwika Dorna, Jerzego Polaczka i do innych posłów PiS, którzy wypowiadali się w tej sprawie.
Zaznaczył też, że kwestię można było wyjaśnić jednym telefonem, jedną wizytą. "Wybrano inną drogę, wybrano drogę ataku politycznego" - dodał marszałek.
Zdaniem Borowskiego, choć Dorn w liście do niego oczekiwał wyjaśnień, to później nie czekano już na żadne wyjaśnienia i zwołano kolejną konferencję prasową. "Była to pewna gra. Mówiono o potrzebie wyjaśnień. Ale tak naprawdę klub PiS nie chciał się niczego dowiedzieć od samego początku" - ocenił.
Według Borowskiego, niektóre zarzuty pod jego adresem były sformułowane w sposób dla niego obraźliwy i raniący.