Bondar dla WP: grypa A(H1N1) jest uważana obecnie za zwykłą grypę sezonową
W Rosji z powodu grypy wywołanej wirusem A(H1N1) zmarło ponad 100 osób, na Ukrainie ponad 150. W Polsce chorych na grypę i schorzenia grypopodobne jest ok. 100 tysięcy osób. Ile z nich zmaga się z wirusem A(H1N1)? - Można powiedzieć, że zachorowań tylko w ciągu ostatniego tygodnia było w Polsce ok. kilkunastu tysięcy - mówi w rozmowie z WP rzecznik Głównego Inspektoratu Sanitarnego Jan Bondar. - Grypa A(H1N1) jest uważana obecnie za zwykła grypę sezonową - uspokaja.
01.02.2016 | aktual.: 09.02.2016 14:25
WP: Jak wygląda liczba zachorowań na "świńską grypę" w poszczególnych województwach Polski? Które tereny są najbardziej zagrożone?
- Liczenie pojedynczych przypadków nie ma sensu. Grypa sezonowa wywołana wirusem A (H1N1) określana jest mianem "świńskiej" w sposób nieprawidłowy. Jest to ludzki wirus przenoszący się wyłącznie między ludźmi, który krąży w populacji od roku 2009. W ostatnim tygodniu stycznia było ok. 100 tysięcy zachorowań na grypę i schorzenia grypopodobne. Dzięki systemowi nadzoru epidemiologicznego Sentinel i badaniom, jakie prowadzi Krajowy Ośrodek ds. Grypy pod kierunkiem prof. Lidii Brydak, wiadomo, które szczepy wirusa dominują w środowisku.
WP: I który szczep jest dominujący?
- Właśnie A(H1N1) i dwa inne szczepy z grupy A. Szacując, że w tej dużej grupie, ok. 100 tysięcy chorych, stanowią one ok. kilkanaście procent, można powiedzieć, że zachorowań spowodowanych tymi szczepami, w ciągu ostatniego tygodnia, było w Polsce ok. kilkunastu tysięcy. Świat zna szczepy dużo groźniejsze, np. ptasio-ludzkie. Tych na szczęście w naszym kraju nie wykryto. Grypa A(H1N1) jest uważana obecnie za zwykłą grypę sezonową, choć oczywiście każda grypa jest ciężką chorobą i nie należy jej lekceważyć.
WP: Czy w najbliższych tygodniach można spodziewać się wzrostu zachorowań na grypę?
- Tak, szczyt zachorowań jest jeszcze przed nami. Najprawdopodobniej będzie on przypadał na luty lub marzec. Zawsze, gdy mamy do czynienia z odwilżą, to przypadków grypy i schorzeń grypopodobnych jest więcej. Ma na to wpływ np. wilgotność powietrza czy rodzaj ubioru ludzi. Bywały lata, gdzie mieliśmy do czynienia z lawinowym wzrostem zachorowań. Wówczas notowano nawet 200 tysięcy przypadków na tydzień.
WP: Czy są grupy ludzi, dla których przejście grypy jest szczególnie groźne?
- Trzeba pamiętać, że grypa jest chorobą, która masowo występuje w naszym otoczeniu. Jest też pewnego rodzaju sitem, które przesiewa populację. Dlatego wszystkie osoby, które borykają się z przewlekłymi chorobami, muszą się szczepić. Dla nich powinien to być obowiązek, gdyż mogą grypy nie przeżyć. Także ludzie starsi oraz małe dzieci powinni się regularnie szczepić. Z reguły ofiarami grypy są osoby, które chorują na inne schorzenia. Z tego powodu ciężko jest je policzyć. Jest wiele ukrytych ofiar grypy, które w statystykach medycznych są później kwalifikowane jako ofiary np. zapalenia płuc. Grypa osłabia człowieka i otwiera furtkę do zakażeń bakteryjnych, które w efekcie prowadzą do zgonu. Przyjmuje się, że 1 na 1000 osób chorych na grypę umiera. To pokazuje, jak poważna jest to choroba. Cieszyć może fakt, że Polska ma największą w Europie wyszczepialność przeciw chorobom ujętym w kalendarzu szczepień. Smucić może natomiast, że mamy jedną z najniższych
wyszczepialności jeżeli chodzi o grypę.
WP: Jak wygląda obecnie sytuacja w Polsce pod względem zachorowań? Czy możemy mieć powody do obaw?
- Obecnie mamy standardową sytuację. Liczba zgłoszeń nie jest rekordowo wysoka. O poważnej epidemii, która byłaby czymś nienaturalnym lub niespodziewanym, moglibyśmy mówić w przypadku ok. 200 tysięcy zgłoszeń tygodniowo.
WP: Szczyt jest jednak jeszcze przed nami. Czy liczba zachorowań może wzrosnąć do poziomu epidemii?
- Może, takie tzw. "piki", czyli szczyty zachorowań, się zdarzały i niewykluczone, że się powtórzą. Jest to jednak coś naturalnego i nic nowego. Takie przypadki stanowią przede wszystkim wielkie wyzwanie dla lekarzy pierwszego kontaktu i szpitali, gdyż przy 200 tysiącach zachorowań tygodniowo mamy do czynienia z dużymi kolejkami i zatorami w gabinetach lekarskich. Na naszej szerokości geograficznej taka liczba chorych nie jest jednak niczym nowym.
WP: Skoro jesteśmy już przy szerokości geograficznej. W Rosji z powodu grypy wywołanej wirusem AH1N1 zmarło ponad 100 osób, na Ukrainie ponad 150. Czy powinniśmy patrzeć z obawą na Wschód lub unikać podróży w te rejony?
- Nie ma żadnych przeciwwskazań, co do wyjazdów w tej rejony. Te państwa są członkami WHO. Nie mamy żadnych sygnałów mówiących o pojawianiu się tam jakiegoś groźniejszego szczepu. Natomiast wyjeżdżający powinni starać się unikać dużych skupisk ludzi i pamiętać o higienie rąk.
WP: Z czego wynika to, że w tych krajach jest aż tyle ofiar "świńskiej grypy"?
- Możliwe, że w tych krajach wystąpił "pik", tej choroby. Nie bez znaczenia jest też liczba osób, które się szczepiły lub poziom opieki medycznej. W Polsce rozbudowano bazę do leczenia ciężkich powikłań grypy powodujących ostrą niewydolność oddechową. Jest to tzw. aparatura ECMO, służąca do pozaustrojowego natleniania krwi, która kiedyś stosowana była niemal wyłącznie w kardiochirurgii.
WP: Jakie są objawy "świńskiej grypy"?
- One nie różnią się od tego, co obserwujemy przy normalnej grypie. "Świńska grypa" objawia się wysoką temperaturą, bólami mięśni i ogólnym osłabieniem. Najczęściej człowieka "ścina z nóg", ale bywają też przypadki skąpoobjawowe. Wszystko zależy od siły oraz wytrzymałości organizmu. Później zdarzają się również powikłania. Najczęstsze z nich to: zapalenie płuc oraz zapalenie mięśnia sercowego. Te przypadki wymagają leczenia szpitalnego.
WP: Jak się zabezpieczać przed "świńską grypą"?
- Najskuteczniejsza jest szczepionka, przy czym najlepiej jest szczepić się jeszcze przed sezonem, czyli np. we wrześniu. Ważne jest również dbanie o ogólną higienę, a zwłaszcza czystość rąk. Jest to wbrew pozorom bardzo skuteczna metoda zapobiegania chorobom. Należy również ogólnie dbać o swoje zdrowie - począwszy od ubioru, aż po aktywność fizyczną.