Pół Polski chciało pomóc. Policja ma sprawcę głośnego wypadku

Policja dotarła do kierowcy, który w ostatnie wakacje na S7 złośliwie zajechał drogę rodzinie podróżującej z czteroletnim dzieckiem. W konsekwencji agresywnego manewru, ich auto wpadło w poślizg i z impetem uderzyło w barierki. Policji udało się namierzyć sprawcę. Usłyszał już zarzuty i poznał wysokość potencjalnego mandatu - donosi auto.dziennik.pl.

Policja dotarła do prawdopodobnego sprawcy głośnej kolizji na S7.
Policja dotarła do prawdopodobnego sprawcy głośnej kolizji na S7.
Źródło zdjęć: © Twitter
oprac. DAS

08.11.2022 | aktual.: 08.11.2022 13:27

Uwiecznił on, jak prowadzący Volkswagena mężczyzna najpierw wyprzedził, a potem zajechał drogę rodzinie podróżującej Seatem. Po uderzeniu w barierki, poszkodowany mężczyzna - z czterolatkiem na rękach - wybiegł z auta, błagając świadków zdarzenia o pomoc w złapaniu agresywnego kierowcy. - Błagam, gońcie go, on odjechał, błagam - krzyczał. Swój apel umieścił też w Internecie. To wówczas zgłosił do niego kierowca z nagraniem.

"Ludzie, którzy zatrzymywali się, żeby nam pomóc, mówią, że ten, kto kierował tym autem, wcześniej wyprzedzał innych na trzeciego, zajeżdżał innym drogę i jechał na tzw. zderzaku" - pisał wówczas na portalu społecznościowym pan Sergiusz, tłumacząc, co mogło doprowadzić do wypadku.

Policja zatrzymała sprawcę wypadku na S7

Teraz auto.dziennik.pl informuje, że policji udało się ustalić, kto najprawdopodobniej siedział za kierownicą Volkswagena. Olsztyńscy funkcjonariusze, zanim dotarli do sprawcy, przesłuchali w tej sprawie świadków i zabezpieczyli wszystkie dostępne nagrania - także Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zebrany materiał wskazał na 33-letniego mieszkańca Olsztyna. Usłyszał on zarzuty spowodowania zagrożenia bezpieczeństwa w ruchu drogowym oraz niezachowania bezpiecznej odległości między pojazdami. Nie przyznał się do winy.

Choć policja uznała całe zajście za kolizję, piratowi grozi surowa kara finansowa - nawet do 30 tys. złotych. Teraz sprawa trafiła do sądu i to on zdecyduje o ostatecznej kwalifikacji i ewentualnym odebraniu prawa jazdy.

Źródło: auto.dziennik.pl, WP Wiadomości

Zobacz także
Komentarze (100)