Białystok przeciw przemocy. Pokonany strach. Rodzi się nadzieja
Tęczowe parasole i flagi. Transparenty. Uśmiech na twarzach zgromadzonych ludzi i… spokój. Na teraz. Białystok manifestował w niedzielę przeciw przemocy. A z nim mieszkańcy całej Polski. To wiec, który zrodził nadzieję. Nadzieję na równość, tolerancję i pokój. Białystok pokazał, że się nie boi. I że będzie walczyć.
W Białymstoku od rana panował spokój.
Ulicami nie przechadzali się ci, którzy w ubiegłym tygodniu urządzili polowanie. Polowanie na środowisko LGBT.
Co prawda na ulicach nie było też widać tęczowych flag. Te zostaną wyjęte z toreb i plecaków tych, którzy przyjechali tu z całej Polski dopiero na placu przed Teatrem Węgierki.
"Polska zwycięży".
"Miłość dla wszystkich".
"Stop nienawiści".
"Polska przeciw nienawiści".
Cała Polska. Bo na wiecu pojawili się ludzie z Pomorza, Lubelszczyzny, Śląska czy Mazowsza. - Przyjechaliśmy w odpowiedzi na to, co się wydarzyło na pierwszym Marszu Równości w Białymstoku. To wstrząsnęło nami. Byliśmy na wiecu w Warszawie, w Katowicach, w Gdańsku. Byliśmy tam. I jesteśmy też tu dzisiaj - mówi grupa manifestujących z Pomorza i Śląska jeszcze przed rozpoczęciem manifestacji.
Pogrom młodych
- Trzeba zatrzymać nazizm - dodaje jeden z nich. - Nazywajmy rzeczy po imieniu. To, co wydarzyło się tydzień temu w Białymstoku, to nazizm. Próba pogromu młodych ludzi. Gdyby nie, i tak spóźniona, reakcja policji, doszłoby do rzezi - ocenia.
I wskazuje na namiot, który rozkłada się na tym samym placu. Kilka metrów od manifestacji przeciw przemocy. "Stop pedofilii", informuje napis na namiocie. Obok zawieszane są plakaty antyaborcyjne.
Z głośnika, spokojny głos recytuje:
"Sprzeciwiamy się seksualnej przemocy wobec dzieci.
Bluźnierstwo to przemoc wobec wierzących.
Sprzeciwiamy się przemocy wobec chrześcijan.
Publiczne eksponowanie obrzydliwości to przemoc wobec przyzwoitych ludzi."
Białystok polskim Stonewall
Na placu zbiera się coraz więcej osób. Wymieniają uściski rąk. Przytulają się serdecznie. Wyjmują tęczowe flagi i parasole. W tłumie widać też flagi unijne i biało-czerwone.
Skwerem przechadzają się patrole policyjne. Funcjonariusze są w kuloodpornych kamizelkach. Część z nich w dłoniach trzyma hełm. Za pasem mają pałki i broń.
- Obawy zawsze są, że coś się może wydarzyć - mówi Jakub, który na manifestację przyjechał z Warszawy. - Ale to jest walka, w której my nie możemy się poddać. Pamiętam, jak byłem na pierwszym Marszu Równości w Łodzi. Działy się rzeczy straszne. Dostałem jajkiem w głowę i zrobiła mi się jajecznica w kapturze. Miałem szczęście, bo mogłem dostać kostką brukową. I kurczę, gdybym się wtedy przestraszył i przestał chodzić na te marsze, to oni by wygrali – tłumaczy.
- Teraz Białystok staje się naszym polskim Stonewall. Takim miejscem, które będzie przełomowe dla tego ruchu o otwartość i normalną Polskę. I wierzę, że dzisiaj miejsce tych, którym zależy na tolerancyjnej, polskiej Polsce, jest tutaj - podsumowuje.
Wiec rozpoczyna się po godzinie 14. Na placu zebrało się już kilkaset osób. Na scenę wychodzą organizatorzy. Słychać okrzyki uczestników wiecu.
"Polska przeciw przemocy".
Symboliczny uścisk dłoni
Mija kilka minut. Na przód wiecu próbują się przebić działacze pro-life. To osoby z namiotu "Stop pedofilii". Niosą transparenty "Stop nienawiści wobec Kościoła”, "Stop przemocy wobec dzieci".
Dochodzi do utarczek słownych uczestników wiecu z działaczami organizacji pro-life. Pojawia się policja. Obserwuje. Trwa to chwilę.
- Manifestujemy przeciw przemocy - mówi uczestnik wiecu do działacza pro-life.
- Ja też manifestuję przeciw przemocy, tylko wobec matek - odpowiada.
- Czyli razem manifestujemy przeciw przemocy - stwierdza uczestnik wiecu. Podają sobie dłonie.
"Jesteśmy odważni. Nie oddamy wam Polski"
Na scenie w Białymstoku poza aktywistami organizacji LGBT pojawili się też liderzy partii - Robert Biedroń z Wiosny, Adrian Zandberg z Razem i Włodzimierz Czarzasty z SLD.
Biedroń mówił, jak dużo - mimo agresji sprzed tygodnia - zmieniło się w postrzeganiu homoseksualistów w ostatnich dekadach. Wspominał, że jedynym z najtrudniejszych momentów w życiu jego matki był moment, kiedy wyznał jej, że jest gejem. - Dziś moja mama jest tu z nami, trzyma tęczową flagę i jest dumna z tego, że jej syn jest gejem. Dzięki mamo! - krzyczał Biedroń.
W tłumie znów pojawił się działacz pro-life z transparentem. Sam. Po kilku minutach usunął się na bok.
Lider Wiosny przyznał, że nawet w jego środowisku politycznym nie zawsze było dość odwagi, by głośno walczyć o prawa osób LGBT. - Ten facet i jego formacja mieli zawsze odwagę - powiedział, zapraszając na scenę Adriana Zandberga.
- Wiecie, co się stanie, jak im pozwolimy na to, co działo się tydzień temu w Białymstoku? Stracimy wolność. Będzie tylko strach i władza bandytów - powiedział Zandberg. Lider partii Razem zapowiedział, że na to nie pozwoli. - Jesteśmy odważni i nie oddamy wam Polski! - podkreślał Zandberg. Na wiecu przemawiał też lider SLD Włodzimierz Czarzasty.
Ze sceny odczytano też list Magdaleny Adamowicz.
Dehumanizacja
Godzina 16. Wiec kończy się.
- To było bardzo potrzebne - ocenia Roman. Pochodzi z Ukrainy, od trzech lat mieszka w Warszawie. Przez całą manifestację na plecach miał zawieszoną tęczową flagę.
- Nie ma miejsca na to, co działo się tydzień temu w Białymstoku. To dehumanizacja i to coraz silniejsza. Trzeba z tym walczyć z każdej możliwej strony. Chodzić na wiece, ale też przeciwstawić się takim osobom na co dzień - stwierdza.
Roman chowa tęczową flagę. Odpala papierosa.
- To jest odpowiedzialność każdego obywatela. Oczywiście, w polityce też musi się zadziać. Ale i sami obywatele muszą walczyć, pokazywać swój sprzeciw. Społeczny, na każdym poziomie - dodaje jeszcze.
Walczmy
Spotykamy mieszkańca Białegostoku. Tomek był tydzień temu na pierwszym, białostockim Marszu Równości.
- Przyszedłem tam w tęczowej koszulce, którą mam teraz na sobie. Schowałem ją pod bluzą. Tu czułem się bezpiecznie - wyznaje.
I - jego zdaniem - wiec był potrzebny. - Smuci mnie to, że ten Marsz Równości tak wyglądał. To miasto nie widziało takiego chaosu od czasu PRL. Ale to nie jest widok, do którego nie można się przyzwyczaić. Jeśli mamy walczyć, walczmy - dodaje.
- Czy Białystok jest tolerancyjny? - pytam.
- W szkole mogłem oberwać za nic. Za długie włosy. Są tu ludzie, którzy są naprawdę życzliwi.
- A z tolerancją?
- Jak widać, różnie bywa. Dziś jest.
Nie boimy się
Przez skwer przechodzi jeszcze były białostocki radny, Wojciech Koronkiewicz. Był na Marszu Równości. Był na wiecu i dziś. - W sobotę bardzo się bałem. Bałem się też w niedzielę siedząc na plaży. Pomyślałem, co będzie, jak zaczną krzyczeć. Mam wtedy uciekać, czy się bić? Ale gdzie uciekać? - pyta.
- Bałem się też w poniedziałek, kiedy poszedłem do sklepu. Chociaż nikt mnie nie zaczepiał.
I podsumowuje: - Dzisiaj spotkaliśmy się po to, żeby pokazać, że się nie boimy.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl