Białoruski sąd utrzymał w mocy wyrok wobec obrońcy praw człowieka
Sąd w Mińsku utrzymał w mocy wyrok czterech lat pozbawienia wolności, skrócony później na mocy amnestii do trzech lat, wobec białoruskiego obrońcy praw człowieka Andreja Bandarenki, którego uznano za winnego chuligaństwa.
Bandarenka, który kieruje organizacją obrony praw więźniów "Platforma", na procesie częściowo przyznał się do winy i przeprosił poszkodowanych. Zarzuty dotyczyły trzech sytuacji, w tym konfliktu z sąsiadką, gdy nogą wykopał jej z rąk telefon, którym go fotografowała, a także kopnął w twarz jej matkę. We wszystkich trzech wypadkach Bandarenka był nietrzeźwy.
Obrońcę praw człowieka zatrzymano 1 kwietnia, a wyrok pozbawienia wolności w kolonii o wzmocnionym rygorze zapadł w sierpniu. Bandarenka nie wykluczał na procesie prowokacji służb specjalnych, ale nie zaprzeczał, że "swoim zachowaniem się do tego przyczynił".
Bandarenka został przez białoruskich obrońców praw człowieka i dziennikarzy uznany za obrońcę praw człowieka 2013 roku na Białorusi.
Wcześniej spędził już w więzieniu blisko dwa lata po oskarżeniu go o przestępstwa gospodarcze. Gdy został uniewinniony, założył "Platformę", która nagłośniła m.in. próbę zbiorowego samobójstwa więźniów z jednej w kolonii karnych. W lutym 2012 r. organizacja zaczęła zajmować się monitoringiem praw człowieka w więzieniach.
Sąd gospodarczy w Mińsku w październiku 2012 r. na wniosek Ministerstwa ds. Podatków podjął decyzję o likwidacji "Platformy", podając jako argument fakt, że nie działała pod adresem, pod którym była oficjalnie zarejestrowana. Organizacja zarejestrowała się wówczas pod nazwą Platform Innovation.