Białoruski sąd utrzymał w mocy wyrok wobec obrońcy praw człowieka
Sąd w Mińsku utrzymał w mocy wyrok czterech lat pozbawienia wolności, skrócony później na mocy amnestii do trzech lat, wobec białoruskiego obrońcy praw człowieka Andreja Bandarenki, którego uznano za winnego chuligaństwa.
21.10.2014 | aktual.: 21.10.2014 16:36
Bandarenka, który kieruje organizacją obrony praw więźniów "Platforma", na procesie częściowo przyznał się do winy i przeprosił poszkodowanych. Zarzuty dotyczyły trzech sytuacji, w tym konfliktu z sąsiadką, gdy nogą wykopał jej z rąk telefon, którym go fotografowała, a także kopnął w twarz jej matkę. We wszystkich trzech wypadkach Bandarenka był nietrzeźwy.
Obrońcę praw człowieka zatrzymano 1 kwietnia, a wyrok pozbawienia wolności w kolonii o wzmocnionym rygorze zapadł w sierpniu. Bandarenka nie wykluczał na procesie prowokacji służb specjalnych, ale nie zaprzeczał, że "swoim zachowaniem się do tego przyczynił".
Bandarenka został przez białoruskich obrońców praw człowieka i dziennikarzy uznany za obrońcę praw człowieka 2013 roku na Białorusi.
Wcześniej spędził już w więzieniu blisko dwa lata po oskarżeniu go o przestępstwa gospodarcze. Gdy został uniewinniony, założył "Platformę", która nagłośniła m.in. próbę zbiorowego samobójstwa więźniów z jednej w kolonii karnych. W lutym 2012 r. organizacja zaczęła zajmować się monitoringiem praw człowieka w więzieniach.
Sąd gospodarczy w Mińsku w październiku 2012 r. na wniosek Ministerstwa ds. Podatków podjął decyzję o likwidacji "Platformy", podając jako argument fakt, że nie działała pod adresem, pod którym była oficjalnie zarejestrowana. Organizacja zarejestrowała się wówczas pod nazwą Platform Innovation.