Białoruś. Wielka Brytania nie akceptuje wyników wyborów
Wielka Brytania nie zgadza się z wynikiem wyborów na Białorusi. Chce nałożyć sankcje na reżim prezydenta Białorusi Alaksandra Łukaszenki.
Dominic Raab, brytyjski sekretarz ds. zagranicznych napisał w mediach społecznościowych, że Wielka Brytania nie akceptuje wyników wyborów na Białorusi.
Raab dodał jednocześnie, że nałożone zostaną sankcje na reżim Łukaszenki za "przerażającą przemoc wobec protestujących". "Świat z przerażeniem obserwował przemoc stosowaną przez białoruskie władze w celu stłumienia pokojowych protestów, które miały miejsce po sfałszowanych wyborach prezydenckich. Wielka Brytania nie akceptuje wyników tych wyborów" - napisał w poniedziałek 17 sierpnia na Twitterze.
Szef brytyjskiej dyplomacji w oświadczeniu zaznaczył, że rząd będzie współpracować z międzynarodowymi partnerami, aby pociągnąć władze Białorusi do odpowiedzialności. "Pilnie potrzebujemy niezależnego śledztwa przeprowadzonego za pośrednictwem OBWE w sprawie nadużyć, które sprawiły, że te wybory nie były uczciwe, a także dotyczącego tych okrutnych represji, które po wyborach nastąpiły" - napisał Raab.
Białoruś. Protesty po wyborach prezydenckich
W piątek Centralna Komisja Wyborcza Białorusi ogłosiła ostateczne wyniki wyborów prezydenckich, które odbyły się 9 sierpnia. Według danych opublikowanych przez Centralą Komisję Wyborczą na Białorusi urzędujący prezydent Aleksander Łukaszenka zdobył 80,1 proc. głosów.
Obchody na Westerplatte. Wiceszef MON: Władze Gdańska są wyjątkowo upolitycznione
Z kolei Swiatłana Cichanouska - 10,1 proc. głosów. Zdaniem obserwatorów wyniki te zostały jednak sfałszowane, a zwyciężczynią jest Cichanouska.
Białoruś. Marsz wolności w Mińsku
Przypomnijmy, że w niedzielę 16 sierpnia o godzinie 14.00 rozpoczął się marsz przeciwników Aleksandra Łukaszenki. Przed pomnikiem Miasta Bohatera w centrum Mińska zebrało się kilkadziesiąt tysięcy ludzi.
Manifestanci domagali się przemian na Białorusi, uczciwych wyborów, a także zmiany władzy. Niezależne media szacują, że w Mińsku zebrało się ponad 100 - 200 tys. manifestantów.