Bezrobotna Polka kpi z norweskiej reklamy dla rodaków. "Jak wytwór chińskiego bota"
"Bez limitów do mamy w Polsce" – brzmi hasło reklamowe sieci komórkowej w Norwegii. Jest komentarzem do zdjęcia uśmiechniętych matki i syna z dialogiem, któremu dziwi się młoda Polka. Mieszka w Oslo i nie ma pracy.
23.10.2017 | aktual.: 23.10.2017 09:41
"Dzienniczek bezrobotnej Polki w Oslo" to prześmiewczy blog naszej rodaczki, która m.in. pisze, że "bez kompa z jabłkiem jesteś tu nikim". Opowiada internautom, jak sobie radzi, a raczej nie radzi. "Nie ma za co. Żyć" – brzmi opis bloga. Anonimowa dziewczyna dodaje, że Oslo jest "najdroższą stolicą świata", tym bardziej denerwują ją reklamy taka jak ta, którą skrytykowała na Facebooku. Przy okazji nie oszczędza współemigrantów.
"Powtarzam w kółko, jak zdrowasmario na granicy: Polacy są największą mniejszością narodową w Norwegii. I co z tego. Wszyscy się dziwią. A dlaczego? " – pisze Polka. – Bo niby nazywamy Norwegów norkami, ale to właśnie my kisimy się pod ziemią i nie ma mowy o jakiejś organizacyjnej współpracy. A tyle kasy na to jest" – dodaje. W efekcie powstaje coś, co nazywa "wytworem chińskiego bota".
Reklama sieci komórkowej ma przekonać do niej Polaków. Obiecuje bezlimitowe połączenia z ojczyzną, a konkretnie - z mamą. Na zdjęciu oglądamy właśnie typową, uśmiechniętą od ucha do ucha mamę i jej równie uradowanego syna. Stoją objęci, w dymkach czytamy sms-y: (Mama) "Tęsknimy synek! Co słychać w Norwegii?" i (Syn) "Cześć mamuś. Wszystko dobrze. Jestem w pracy. Zadzwonię później, ok?". "O co chodzi, pytam" – zastanawia się Polka. – Nie tak, żebyś zachciał zadzwonić w końcu do matki, ale tak, jak to w rzeczywistości między polskimi matkami i synami wygląda" – stwierdza. Sama chciałaby dzwonić, problem w tym, że ją na to nie stać. Norwegia nie jest więc chyba krainą mlekiem i miodem płynącą, jak się wydaje.