Benjamin Netanjahu: lewicowe rządy ogromnym zagrożeniem dla kraju
Dojście lewicy do władzy to ogromne zagrożenie dla kraju; każdy z nas jest żołnierzem, musimy wygrać te wybory razem - przekonywał premier Izraela Benjamin Netanjahu na kończącym kampanię wiecu prawicy w centrum Tel Awiwu.
15.03.2015 | aktual.: 15.03.2015 22:26
Lider Likudu, przemawiając do kilkunastu tysięcy zwolenników swojej partii zgromadzonych na placu Icchaka Rabina zaznaczył, że od wyniku wtorkowych wyborów zależy przyszłość całego Izraela.
- Jestem pełen uznania dla każdego i każdej z was, którzy przybyli tutaj z całego kraju - powiedział Netanjahu. - Każdy z nas jest żołnierzem - dodał, wzywając w ten sposób swoich zwolenników do głosowania.
Jego zdaniem w ostatnim czasie "ogromna fortuna" pieniędzy płynęła do Izraela z zagranicy od organizacji mających za cel odsunięcie go od władzy.
Jak stwierdził, z tego właśnie powodu prawica nie zdobędzie w przyszłym Knesecie wystarczającej liczby mandatów do utworzenia większościowego rządu, ale - jak dodał - zrównanie się z lewicowym Blokiem Syjonistycznym jest ciągle osiągalne.
- Jeśli nie zniwelujemy tej przewagi istnieje niebezpieczeństwo, że rząd lewicowy obejmie władzę pomimo faktu, że większość społeczeństwa chce mnie jako premiera - powiedział Netanjahu.
Lider prawicowego Likudu zarzucił opozycji, że ta za wszelką cenę jest gotowa pójść na ustępstwa z Autonomią Palestyńską. - Przysięgam, że ja nigdy nie podzielę Jerozolimy i nie oddam naszej ziemi - oświadczył obecny premier.
Netanjahu zaapelował także do lidera centrowej partii Kulanu, Mosze Kahlona, który w ocenie komentatorów może zdecydować o tym, kto stworzy większość parlamentarną po wyborach, aby nie wchodził w lewicową koalicję z Isaakiem Herzogiem i Cipi Liwni.
Obok Netanjahu w wiecu poparcia uczestniczyli także liderzy partii, z którymi Likud zamierza po wyborach zbudować większościową koalicję. Lider Żydowskiego Domu (Ha Bajit Ha Jehudi) Naftali Bennett obiecał że Izrael nigdy nie ustąpi "centymetra ziemi" Palestyńczykom. - My nie możemy czuć się okupowani na własnej ziemi - stwierdził Bennett, którego słowa wywołały falę braw i okrzyków.
Na placu Icchaka Rabina, gdzie przed tygodniem odbyła się najliczniejsza w tej kampanii wyborczej demonstracja przeciwko rządom obecnego premiera, kilkanaście tysięcy osób wspierało Netanjahu raz po raz przerywając jego wystąpienia brawami.
- To jest nasz premier i innego nie chcemy. Premier musi gwarantować nam bezpieczeństwo, to jego podstawowe zadanie. Nie może być mowy o oddawaniu kraju w obce ręce - mówiła Laura, która przyjechała na demonstrację z Hajfy. Pytana, czy nie dziwi ją fakt, że dopiero na końcu kampanii liderzy największych partii dotykają kwestii palestyńskiej, wcześniej o niej nie wspominając, odparła, że rzeczywiście dopiero na kilkadziesiąt godzin przed głosowaniem temat ten nabrał mocy i znaczenia.
- Nie odczytuję tego jako manipulacji, lecz wskazanie, co tak naprawdę jest kluczowe dla naszego kraju. Partie w Izraelu są w stanie porozumieć się w wielu kwestiach społecznych i gospodarczych, zmieniać poglądy w zależności od potrzeby, ale to, co je naprawdę wyróżnia, to sprawa palestyńska - podkreśliła.
- Bibi (Netanjahu) pokazał jasno, o co toczy się walka teraz w Izraelu. Jeśli wygra lewica i Buji (Herzog) będziemy żyli jak w okupacji. Dla wszystkich w Izraelu wybór powinien być prosty - powiedział z kolei Dawid, student nauk politycznych na Uniwersytecie Hebrajskim w Jerozolimie. Na pytanie, czy naprawdę wierzy w słowa Netanjahu i Bennetta, odparł, że jeśli Blok Syjonistyczny stworzy koalicję z partiami arabskimi to wszystko może się zdarzyć. - Nie chcę żadnego podziału, który wówczas może stać się możliwy. Wybór Netanjahu i Likudu to bezpieczny wybór - dodał.
Według ostatnich sondaży wyścig wyborczy będzie bardzo zacięty. Prawicowy Likud premiera Netanjahu i koalicja opozycyjna, w skład której wchodzą Partia Pracy Isaaka Herzoga i centryści Cipi Liwni, idą łeb w łeb, z niewielką przewagą czterech mandatów lewicowego Bloku Syjonistycznego. Jednak zdaniem komentatorów Netanjahu jest na dobrej drodze, żeby zapewnić sobie większość, przy wsparciu partii ultranacjonalistycznych i ortodoksyjnych. Większe problemy ze sformowaniem koalicji może mieć Herzog, gdyż lewicowych partii, których główną cechą jest łagodniejsze podejście do kwestii palestyńskiej na izraelskiej scenie politycznej jest niewiele. Natomiast część ekspertów nie wyklucza koalicji lewicy z partiami arabskimi, co byłoby ogromną sensacją i trzęsieniem ziemi na izraelskiej scenie politycznej.