PolskaAntyterrorysta oskarżony o przejście na ciemną stronę. Miał porwać i torturować gangstera

Antyterrorysta oskarżony o przejście na ciemną stronę. Miał porwać i torturować gangstera

Proces policjanta z elitarnego Biura Operacji Antyterrorystycznych Komendy Głównej Policji rozpoczął się przed częstochowskim sądem. Mężczyzna podając się za funkcjonariusza CBŚ, wspólnie z inną osobą z lokalnego półświatka miał organizować porwania dla okupu. Oskarżeni nie przyznają się do winy.

Antyterrorysta oskarżony o przejście na ciemną stronę. Miał porwać i torturować gangstera
Źródło zdjęć: © WP.PL

10.05.2018 | aktual.: 10.05.2018 19:07

W ocenie Prokuratury Okręgowej w Gliwicach porwania dla okupu połączyły Dominika G., byłego funkcjonariusza elitarnego Biura Operacji Antyterrorystycznych Komendy Głównej Policji, z Janem Sz., znanym częstochowskim gangsterem, sprowadzając tego pierwszego na przestępczą drogę.

Do pierwszego zdarzenia doszło w kwietniu 2013 roku na jednym z częstochowskich osiedli. Jak ustalili śledczy, Dominik G. podając się za funkcjonariusza Centralnego Biura Śledczego Policji dokonał uprowadzenia Piotra U. o pseudonimie „Kaczka” - w latach 90-tych wiązanego z grupą tzw. „Marcepana”. Gang przed nadejściem obecnego milenium rozdawał karty w półświatku duchowej stolicy Polski, współpracując ze słynną na cały kraj grupą „Krakowiaka”.

Piotr U. został powalony na jezdnię w momencie, kiedy wsiadał do swojego samochodu, a trzej mężczyźni - w ocenie śledczych byli Dominik G., Jan Sz. i Tomasz H. - skrępowali mu ręce i nogi i wepchnęli do bagażnika samochodu, który od kilku godzin stał zaparkowany przed domem ofiary. Na głowach mieli kominiarki, założyli też kurtki z napisem „policja”.

Z workiem na głowie „Kaczka” został wywieziony w ustronne miejsce, gdzie był bity i torturowany - mężczyzna został m.in. polany łatwopalną substancją i podpalony. To miało przekonać go, że aby ocalić życie, warto zapłacić. Oprawcy żądali 2 mln zł okupu. Kiedy poturbowanemu pozwolono skontaktować się z rodziną, bliscy zebrali 270 tys. zł, które przekazali porywaczom. Wkrótce po tym Piotr U. został zwolniony.

Dubel jak w filmie

Zdaniem prokuratury Dominik. G i Jan Sz. po roku znowu chcieli porwać Piotra U., żeby zażądać okupu. W kwietniu 2014 roku pod domem pokrzywdzonego ponownie pojawił się podejrzany furgon. „Kaczka” był jednak czujny i natychmiast skontaktował się z kolegami. Kiedy wychodził z domu, porywacze rzucili się na niego, usiłując wciągnąć go do auta. Mężczyzna przy wsparciu kompanów zdołał jednak odeprzeć atak.

Po nieudanej próbie porwania policja zatrzymała Dominika G. i Jana Sz. Pierwszy był wówczas czynnym funkcjonariuszem elitarnego Biura Operacji Antyterrorystycznych Komendy Głównej Policji w Warszawie. Wcześniej był funkcjonariuszem Wydziału Realizacyjnego Komendy Stołecznej Policji.

Swoją wiedzę na temat półświatka miał wykorzystać do wytypowania ofiary. Drugi oskarżonych z półświatkiem był bezpośrednio związany - Jan Sz. był wielokrotnie karany, pełnił istotną rolę w gangu tzw. „Krakowiaka” (najbrutalniejszej grupy przestępczej w Polsce), porwań miał dokonać w czasie przerwy w odbywaniu kary.

Jak dowodzi prokuratura, oskarżeni na przełomie 2014 i 2015 roku mieli przygotowywać na terenie Warszawy porwanie dla okupu kolejnej ofiary, ostatecznie tego czynu nie udało im się jednak zrealizować.

Trzy miłości: rodzina, praca i kariera naukowa

Oskarżeni, którym grozi do 25 lat więzienia, nie przyznają się do zarzucanych im czynów. Dominik G. dowodzi, że w okresie, gdy doszło do pierwszego z zarzucanych mu przestępstw, przebywał wraz z żoną u jej rodziców w Marzeninie. O nieudanej próbie porwania mówi, że nie mógł dopuścić się tego przestępstwa, bo z jego wyszkoleniem nie spartaczyłby tak tej roboty.

- W Biurze Operacji Antyterrorystycznych jest specyficzny rodzaj szkolenia, pełniąc służbę miałem wiele szkoleń poza wydziałem i biurem, w których uczestniczyły też inne jednostki, jedną z nich był GROM – mówił Dominik G. - Szkolenia dotyczyły planowania operacji specjalnych. Planowanie tego rodzaju operacji wiąże się z uwzględnieniem wielu czynników. Do każdej tworzy się szkic, zbiera dane, które się później analizuje. Chodzi przede wszystkim o to, by przygotować się na coś, czego nie możemy przewidzieć. To bardzo skomplikowana procedura. Natomiast w tym przypadku z 2014 r., jest użyty ten sam samochód, jest próba dokonania porwania w tym samym miejscu, to tak karygodne i podstawowe błędy, że żadna osoba, która byłaby wyszkolona z planowania operacji, nie popełniłaby ich.

Inny wątek, jaki podnosił Dominik G., to jego kariera naukowa. Skończył studia magisterskie na Uniwersytecie Warszawskim, a następnie podjął tam studia doktoranckie z dziedziny bezpieczeństwa.

- Prowadziłem wykłady w Wyższej Szkole Rehabilitacji w Warszawie z dziedziny bezpieczeństwa, mam na swoim koncie dwie publikacje naukowe, aktualnie mam zawieszony rok na studiach doktoranckich, zawieszenie dobiega końca, jeśli nie podejmę studiów, zostanę wydalony – mówił.

Przekonywał również, że wraz z żoną osiągał wysokie dochody – prowadził m.in. szkolenia z zakresu bezpieczeństwa i terroryzmu dla sieci handlowych.

- Miałem własne mieszkanie, jeździłem dobrym samochodem, stać mnie było na to, by pojechać na wakacje i odłożyć pieniądze, a jestem oskarżany o porwanie dla okupu i wzięcie okupu w wysokości 270 tys. zł – mówił były antyterrorysta. - Gdzie przy podziale na cztery osoby, które miały tego dokonać, ja byłem w stanie odłożyć te pieniądze z żoną w ciągu roku.

Jak podkreślał, realizował się jako ojciec i przyszły naukowiec. - Teraz jestem osobą wykluczoną ze społeczeństwa – mówił Dominik G. - Pamiętam jak na jednym z pierwszych przesłuchań w CBŚ w Częstochowie wprowadzono mnie do pokoju, w którym było pięciu funkcjonariuszy, od których dowiedziałem się, że jestem śmieciem, który się sprzedał bandytom. Wysłuchałem wielu obelg i powiedziano mi, że tylko dlatego nie zostałem wyciągnięty jak śmieć o 6. rano z domu, bo mają szacunek do munduru. Zapowiedziano również, że spędzę długi czas za kratami, zanim zapadnie jakikolwiek wyrok – wspominał oskarżony.

Dominik G. podkreślał również, że „ma w życiu trzy miłości: rodzinę, pracę i karierę naukową”, zapowiedział także, że złoży szersze wyjaśnienia, ale dopiero po przesłuchaniu pokrzywdzonego, gdyż ten zmienia wersje wydarzeń. Drugi z oskarżonych Jan Sz. również nie przyznaje się do zarzucanych mu czynów. Mężczyzna w czasie rozprawy źle się poczuł, uskarżał się na silne bóle krocza. Konieczna była wizyta pogotowia i podanie mu środków przeciwbólowych.

Po wznowieniu rozprawy Sz. skorzystał z prawa do odmowy składania wyjaśnień. Obrona oskarżonych wnioskowała zamienienie stosowanego wobec mężczyzn aresztu na poręczenie majątkowe, dozór policyjny oraz zakaz opuszczania kraju. Sąd z uwagi na zagrożenie wysoką karą, nie wyraził jednak zgody na zmianę środka zapobiegawczego. Proces będzie kontynuowany w czerwcu, wówczas sąd wysłucha zeznań pokrzywdzonego.

Zobacz także
Komentarze (15)