Ani kroku wstecz

Jałta, Katyń, Powstanie Warszawskie, rok 1939, rok 1945 – w 60. rocznicę zakończenia wojny mamy z Rosją wielki polityczny spór o historię. Rzecz nie tylko w – niejako naturalnym – odmiennym spojrzeniu Moskwy i Warszawy na przeszłość. Wspólny dialog zasadniczo utrudnia fakt, iż mimo ogromnej pracy podjętej przez rosyjską historiozofię jeszcze od czasów pierestrojki, wiele propagandowych dogmatów, półprawd i jawnych przeinaczeń cechuje zadziwiająca trwałość. Dowodem tego są rosyjskie podręczniki szkolne - pisze Igor T. Miecik w tygodniku "Polityka".

04.05.2005 | aktual.: 04.05.2005 09:33

Szkoła numer 605 w Zielonogrodzie, przemysłowym przedmieściu Moskwy. Marzec 2005 r. 11 klasa. Jeden ze specjalnego rocznicowego cyklu wykładów poświęconych 60. rocznicy Wielkiego Zwycięstwa.

W klasie wisi mapa świata z nagłówkiem Wielka Wojna Ojczyźniana i II wojna światowa, z zaznaczonymi kierunkami działań wojsk i liniami frontów. W odcieniach czerwieni odwzorowani są alianci, na niebiesko – oś. W Europie Środkowej same dziwolągi: Litwa, Łotwa i Estonia purpurowe jak cały ZSRR i już w jego składzie z adnotacją: „W 1940 r. decyzjami parlamentów republiki przyłączyły się do ZSRR”.

Granica błękitnej Finlandii pokryta jest strzałkami obrazującymi ruchy wojsk podczas wojny 1939–40 r., zwanej w rosyjskiej historiografii „zimową”, i działania z lat 1941–44. Granice już po zmianach terytorialnych z 1940 r. uczciwie opisane w legendzie jako następstwo pierwszego konfliktu. Besarabia i Bukowina Północna – purpurowe, w składzie ZSRR – brak jakiegokolwiek komentarza.

Polska – różowa, jako członek koalicji antyhitlerowskiej. Jest napis Polska, ale w konturach tworu, który nigdy nie istniał. Na zachodzie – granica sprzed 1 września 1939 r., granica wschodnia to wytyczona po kampanii wrześniowej linia demarkacyjna między armią sowiecką i niemiecką. Ani słowa, skąd ta linia - pisze publicysta "Polityki".

Mapy i książki

Ta mapa to nie relikt z czasów ZSRR, ale standardowa współczesna pomoc naukowa, wydrukowana w 2000 r. Rosyjskie szkoły pełne są takich map. Nie tylko szkoły zresztą. Podobna mapa zajmuje całą ścianę w centralnej sali muzeum historycznego w Murmańsku; pochodzi jeszcze sprzed czasów Gorbaczowa i, paradoksalnie, jest uczciwsza, bo ilustruje tylko Wielką Wojnę Ojczyźnianą, więc naturalne, że historia zaczyna się tu nie 1 września

1939 r., lecz po prostu 22 czerwca 1941 r., w dniu uderzenia Niemiec na ZSRR. Niemal identyczne są w muzeach miejskich Nowosybirska, Nowoczerkaska i wielu innych miast Rosji.

Te mapy świetnie ilustrują problem, jaki ma Rosja z odkłamaniem historii po spustoszeniu, jakiego dokonała brutalna propaganda sowiecka, i doprowadzeniem do końca wywabiania historycznych białych plam. Ten proces zaczął się jeszcze w czasie odwilży po śmierci Stalina, po latach zamrożenia nabrał tempa, w czasach głasnosti Gorbaczowa i już w nowej Rosji epoki Jelcyna, ale tak naprawdę zakończył się jedynie wśród elity – na uniwersyteckich katedrach historycznych. Na pozostałych kierunkach humanistycznych, a tym bardziej ścisłych i technicznych, w szkołach, a zwłaszcza w mediach pozostaje daleko w tyle, a w ostatnich latach znów mocno przyhamował.

Wielka Wojna Ojczyźniana od lat stanowi fundament rosyjskiej tożsamości i rosyjskiej wizji XX w. 60 rocznica zwycięstwa nad nazistowskimi Niemcami podgrzewa atmosferę sporów historycznych, a odmienne spojrzenie na te same fakty staje się elementem bieżącej polityki i stosunków międzynarodowych. Ocena konferencji jałtańskiej wywołała ostatnio napięcie między Polską a Rosją.

W Moskwie furię wywołało spotkanie łotewskich weteranów Waffen SS w Rydze. W Rosji nie ma i długo nie będzie zrozumienia, że to, co Rosjanie mają za wyzwolenie, Bałtowie – za kolejną okupację, a fakt, że prezydenci republik bałtyckich nie przyjadą na moskiewskie obchody rocznicy wielkiego zwycięstwa, odbierany jest jako przejaw fobii antyrosyjskiej i próba fałszowania historii.

Nauczyciele w Rosji, podobnie jak w Polsce, mogą dziś wybierać między kilkunastoma podręcznikami historii najnowszej. Poziom tych wydawnictw jest bardzo nierówny, znaczne są także różnice w przedstawieniu i interpretacji faktów historycznych.

– O ile rozliczenie krzywd uczynionych przez komunistów własnemu narodowi, czasy rewolucji, wojny domowej i stalinowskiego terroru doczekały się w miarę obiektywnego opisania jeszcze w czasach radzieckich, a już współczesne publikacje wręcz gloryfikują cara Mikołaja II i białych, to krzywdy, które spotkały naszych sąsiadów ze strony ZSRR, wciąż czekają na rewizję – tłumaczy prof. Ewgienij Fiedorowicz Jazykow, kierujący katedrą historii nowej i najnowszej wydziału historycznego Moskiewskiego Uniwersytetu im. Łomonosowa. Pod jego redakcją zespół historyków przygotował unikatową na rynku rosyjskim, obiektywną dwutomową „Historię współczesną państw Europy i Ameryki” – uniwersytecki podręcznik dla studentów historii - pisze Igor T. Miecik w tygodniku "Polityka".

Źródło artykułu:Polityka
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)