Amerykańscy komandosi oskarżeni o napad
Singapurski armator oskarżył w środę oddziały
amerykańskich elitarnych sił specjalnych o napad na frachtowiec,
stojący na redzie w pakistańskim porcie Karaczi. Wyraził jednak
zrozumienie dla akcji, przeprowadzonej w ramach kampanii
antyterrorystycznej.
Grupa amerykańskich żołnierzy z elitarnej formacji SEALS weszła na pokład singapurskiego statku Kota Sejarah, nałożyła kajdanki członkom załogi i kazała im przez pół godziny leżeć bez ruchu w pełnym słońcu na pokładzie, w czasie gdy SEALS, a także przybyli później komandosi, przeszukiwali frachtowiec, prawdopodobnie w poszukiwaniu terrorystów lub przemycanej broni.
Dwóch marynarzy zostało poturbowanych - powiedział w środę rzecznik singapurskich linii oceanicznych PIL (Pacific International Lines).
Jednostka, faktycznie pływająca pod panamską banderą, lecz czarterowana na stałe przez PIL, obsługiwana jest przez międzynarodową załogę. Jej kapitan jest Rosjaninem, a wśród marynarzy znajdują się m.in. Bułgarzy i Filipińczycy.
Cała załoga w sumie była przetrzymywana przez amerykańskich żołnierzy przez osiem godzin; w tym czasie około 80 komandosów prowadziło rewizję na okręcie, mającym płynąć z Karaczi do Bombaju. Przede wszystkim przeszukano załadowane już kontenery, mające płynąć do Adenu. Przed zejściem z pokładu dowódca amerykańskiej grupy przeprosił kapitana.
Zdaniem rzecznika PIL, jakkolwiek armator często spotykał się z przypadkami przeszukiwania swych statków, po raz pierwszy doszło do poturbowania załogi. Rzecznik wyraził jednak pełne zrozumienie dla akcji zaznaczając, że do podobnych sytuacji dochodziło często np. w latach dziewięćdziesiątych, w czasie wojny w Zatoce Perskiej. Wtedy jednak nikomu włos nie spadł z głowy - zaznaczył singapurski rzecznik.(mon)