Amerykanie wyniszczają terrorystów w Iraku
Siły amerykańskie w
Iraku poinformowały o zaatakowaniu "obozu szkoleniowego
dla terrorystów", położonego 150 kilometrów na północny zachód od
Bagdadu.
Atak przeprowadzono przy wsparciu lotnictwa. Centralne Dowództwo poinformowało, że operacja ta jest elementem starań o "likwidację zwolenników partii Baas (rozwiązanej przez Amerykanów), oddziałów paramilitarnych i innych elementów wywrotowych".
W walkach między wojskami amerykańskimi a zbrojnymi grupami Irakijczyków lekko ranny został żołnierz USA. Brak informacji o stratach po stronie irackiej.
Amerykańskie wojska schwytały tym tygodniu w Iraku około 400 Irakijczyków podejrzanych o udział w atakach na siły koalicji antysaddamowskiej przeprowadzonych w ostatnich tygodniach. To jedna z największych operacji w Iraku po obaleniu Saddama Husajna - poinformowało dowództwo wojsk USA w Katarze.
Operacja, której nadano kryptonim "Półwysep", trwa, więc Centralne Dowództwo (Centcom) odmawia informowania o szczegółach.
Wiadomo, że operacja rozpoczęła się w poniedziałek rano a jej celem byli zwolennicy i aktywiści saddamowskiej partii Baas i członkowie grup paramilitarnych, ukryci - według danych amerykańskich - nad brzegami Tygrysu na północ od miasta Balad. Przeprowadzono tam szereg nalotów na kryjówki Irakijczyków. Potem operacją objęto również inne tereny.
W akcji biorą udział śmigłowce i samoloty bojowe.
"New York Times" podał, że dotąd podczas operacji zginęło czterech Irakijczyków, a czterech Amerykanów zostało rannych.