"Akta SB to nie Biblia"
Więcej szkody niż pożytku może spowodować założenie, że akta SB są niczym Biblia - mówił szef Kancelarii Prezydenta Aleksander Szczygło, przedstawiając w Sejmie prezydencki projekt zmian w ustawie lustracyjnej, która wchodzi w życie 1 marca tego roku.
11.01.2007 13:45
Wyjaśniał, że powodem złożenia projektu jest sprzeciw Lecha Kaczyńskiego wobec nadania aktom służb PRL "walorów prawdziwości" oraz sprzeciw wobec tego, by "akta bez weryfikacji mogły mieć wpływ na karierę zawodową wielu osób".
Szczygło dodał, że nie można też traktować prawdziwych agentów na równi z innymi osobami, które ze względu na swe obowiązki kontaktowały się z SB.
Szef Kancelarii Prezydenta skrytykował zarazem obowiązującą dziś ustawę lustracyjną z 1997 r. Według niego, ustawodawca w tym przypadku "stanął po stronie służb PRL", m.in. uznając, że przyznanie się do współpracy nie dyskwalifikuje kandydatów do stanowisk publicznych.
Prezydencki projekt noweli dotyczy uchwalonej w październiku 2006 r. ustawy zmieniającej dotychczasowe zasady lustracji.
Według tej ustawy, badane obecnie przez Rzecznika Interesu Publicznego i Sąd Lustracyjny oświadczenia osób publicznych będą zastąpione zaświadczeniami IPN o zawartości archiwów tajnych służb PRL. Od zaświadczeń można by odwoływać się do sądu cywilnego.
Ustawa zakłada też ujawnienie zapisów tajnych służb PRL o ich osobowych źródłach informacji oraz rozszerza dostęp do teczek IPN. Ustawa ma wejść w życie 1 marca - Lech Kaczyński chce, by przedtem przyjęto jego nowelizację. Inaczej zaskarży ustawę do Trybunału Konstytucyjnego.
Projekt prezydencki przywraca m.in. oświadczenia lustracyjne, które badałby nowy pion lustracyjny IPN w procedurze karnej. Ich prawdziwość stwierdzałyby sądy okręgowe, właściwe dla miejsca zamieszkania lustrowanego. Projekt przywraca też 10-letni zakaz pełnienia funkcji publicznych dla "kłamców lustracyjnych".
Prezydent proponuje ponadto odejście od pojęcia osobowego źródła informacji (ozi) i rozróżnianie form współpracy z tajnymi służbami PRL. Pojęcie ozi, wprowadzone przez ustawę z października, krytykowano za wymieszanie różnych form współpracy, bez rozróżniania na te najbardziej szkodliwe i na te, w ramach których spotkania z SB były np. obowiązkiem służbowym.