7 lat temu dostał obywatelstwo. Muzułmanin pokieruje Nowym Jorkiem?
Zohran Mamdani jest bliski tego, by jako pierwszy muzułmanin w historii zostać burmistrzem Nowego Jorku. Sam siebie nazywa "najgorszym koszmarem Donalda Trumpa", jednak eksperci wskazują, że paradoksalnie jego zwycięstwo może przysporzyć najwięcej problemów nie prezydentowi USA, lecz Partii Demokratycznej, z ramienia której kandyduje.
Urodził się w Ugandzie, do Stanów Zjednoczonych wyemigrował wraz z rodziną, gdy miał siedem lat. Obywatelstwo amerykańskie zdobył dopiero w 2018 roku, ale za kilka dni może zostać burmistrzem Nowego Jorku. Dodajmy: pierwszym w historii, który jest muzułmaninem i pierwszym, który otwarcie deklaruje się jako socjalista. Zohran Mamdani mający - uwaga - tylko 34 lata sam o sobie mówi coś jeszcze - "Jako postępowy muzułmański imigrant jestem najgorszym koszmarem Donalda Trumpa". Rzecz w tym, że jego zwycięstwo może się Trumpowi opłacić. Ale o tym za chwilę.
Mamdani ma na swoim koncie więcej głośnych i kontrowersyjnych wypowiedzi. W rozmowie z NBC News stwierdził chociażby, że "miliarderzy nie powinni istnieć", w serwisie X (wtedy jeszcze Twitter) napisał: "Nie potrzebujemy dochodzenia, aby wiedzieć, że nowojorska policja jest rasistowska", a w CNN zapytany, czy podoba mu się kapitalizm, odparł: "Nie. Jestem wobec niego bardzo krytyczny".
Dzisiaj o Mamdanim mówią całe Stany Zjednoczone, ale jeszcze na początku tego roku mało kto o nim słyszał. W styczniu notował jednoprocentową rozpoznawalność, miesiąc później taki sam wynik zanotował w sondażu poparcia. Sprawa wydawała się jasna. To Andrew Cuomo, umiarkowany demokrata, były gubernator stanu Nowy Jork, popierany przez cały establishment partii, na czele z Billem Clintonem, miał przejąć władzę w Nowym Jorku po dotychczasowym burmistrzu, również demokracie Ericu Adamsie.
Trump redukuje wojska w Rumunii. Czy Polsce też to grozi?
W trakcie kampanii wyborczej popularność Zohrana Mamdaniego rosła jednak lawinowo, aż w końcu 24 czerwca doszło do sensacji. W prawyborach u demokratów 34-latek wygrał, zdobywając 54 proc. głosów, Cuomo - 46 proc.
Teraz przyszedł czas na wybory główne. Ich wynik poznamy najprawdopodobniej w środę wieczorem czasu polskiego. Mamdani, według niemal wszystkich sondaży, jest na najlepszej drodze do zwycięstwa. Ma bezpieczną przewagę nad Cuomo, który po prawyborach nie odpuścił i pozostał w wyścigu jako kandydat niezależny. Trzeci kandydat - Curtis Silva, republikanin, odstaje od dwójki demokratów o kilka długości, jak wskazują eksperci w liberalnym Nowym Jorku, skazany jest na porażkę.
Mieszkania, żłobki i dużo charyzmy
W jaki sposób Mamdani przyciągnął wyborców? Prof. Małgorzata Zachara - Szymańska, badaczka stosunków międzynarodowych z Instytutu Amerykanistyki Uniwersytetu Jagiellońskiego, wskazuje w rozmowie z Wirtualną Polską, że skupił się w trakcie kampanii na nierównościach społecznych. - Mamdani mówił: "Nowy Jork to najwspanialsze miasto na świecie, ale właściwie, do kogo ono należy? Nie do klasy pracującej, tylko do milionerów i miliarderów". Wielu wyborcom spodobało się, że w tak bezkompromisowy sposób wyrażał to, co sami myślą - tłumaczy.
- Skoncentrował się na rzeczywistych problemach zwykłych nowojorczyków, takich jak trudności z dostępnością mieszkań, żłobków i przedszkoli. Dużo uwagi poświęcił wykluczeniu transportowemu, wskazując na ludzi, którzy - jak twierdził - są najpierw wypychani poza granice miasta z powodu wysokich cen nieruchomości, a potem nie mają czym dojeżdżać do pracy - kontynuuje amerykanistka.
Ekspertka podkreśla, że Mamdani dążąc do rozwiązania tych problemów, przedstawił szereg postulatów, m.in.: wprowadzenie bezpłatnej opieki żłobkowej, zniesienie opłat za transport publiczny, dopłaty do mieszkań, a także zwiększenie opodatkowania zamożnych nowojorczyków, z przeznaczeniem pozyskanych funduszy na usługi publiczne.
Aleksa, Polka mieszkająca od siedmiu lat w Nowym Jorku, mówi w rozmowie z Wirtualną Polską, jak poważne są problemy, nad którymi pochylał się Mamdani. - Od znajomych mieszkających w Warszawie usłyszałam kiedyś żart, że listy oczekujących do żłobków są w ich mieście tak długie, iż niedługo trzeba będzie zapisywać dzieci jeszcze przed ich narodzinami. Tymczasem w Nowym Jorku to nie jest żart. Miejsc jest tak mało, że zupełnie normalne stało się rezerwowanie go dla dziecka zaraz po tym, jak rodzice dowiedzą się o ciąży - mówi 43-latka, pracująca w administracji biurowej jednej z nowojorskich firm, dodając, że - gdy uda się już zapisać dziecko - "rodziców powalają astronomiczne ceny".
Zapytana, jak poważny jest problem mieszkalnictwa, odpowiada: "na wynajem mieszkania w przyzwoitym standardzie, bez żadnych luksusów, ale czystego i nie będącego klitką, nieznajdującego się na obrzeżach miasta, często nie mogą sobie pozwolić nawet ludzie zarabiający wyraźnie ponadprzeciętne wynagrodzenie".
Zachara-Szymańska podkreśla jednak, że chociaż "hasła dotyczące nierówności społecznych trafiały na podatny grunt, ważniejsze było, kto je wygłaszał i jak je wygłaszał". - Amerykanie kochają historie o ludziach pojawiających się w wielkiej polityce znikąd, o których nie do końca wiadomo, kim są. Przynoszą oni ze sobą powiew świeżości. I tak też zrobił Mamdani - mówi Amerykanistka.
- Jest on niezwykle charyzmatyczny, z łatwością nawiązuje kontakt ze zwykłymi ludźmi, a przede wszystkim potrafi zjednywać sobie młodych, wśród których zbudował potężną bazę wolontariuszy, którzy chodzą od domu do domu i przekonują do głosowania na niego - dodaje.
W mediach społecznościowych krąży wiele filmów i zdjęć, na których widać Mamdaniego otoczonego młodymi ludźmi. Chętnie odwiedza ich także w dość nietypowych dla polityków miejscach, takich jak kluby muzyczne i dyskoteki.
Zwycięstwo Mamdaniego - problem demokratów
Wybory w Nowym Jorku śledzi obecnie cała Ameryka ze względu na wyraziste poglądy Mamdaniego. Ale również dlatego, że - jak wskazuje Małgorzata Zachara - Szymańska - rywalizacja między Cuomo a Mamdanim symbolizuje spór, jaki toczy się obecnie między umiarkowanym a radykalnym skrzydłem Partii Demokratycznej o to, w jakim kierunku powinno pójść ugrupowanie, by pokonać Donalda Trumpa.
- Po przegranej Kamali Harris zmian w partii zaczęło domagać się jej progresywne skrzydło. Jego przedstawiciele, tacy jak chociażby: senator Bernie Sanders oraz członkinie Izby Reprezentantów Alexandria Ocasio-Cortez i Ilhan Omar zaczęli mówić: "Próbowaliśmy wygrać wybory, prezentując się w sposób umiarkowany, i okazało się, że ludzie tego nie chcą. Musimy postawić na wyrazistość, autentyczność i radykalne postulaty ekonomiczne". Zwycięstwo Mamdaniego, uzyskane dzięki tak prowadzonej kampanii, zostałoby przez nich uznane za dowód na skuteczność tej strategii - tłumaczy ekspertka.
- To byłby ogromny sukces progresywnego skrzydła, nadałby mu impet - dodaje Małgorzata Zachara - Szymańska.
Wspomniani politycy zaangażowali się zresztą bardzo mocno w kampanię Mamdaniego. Bernie Sanders i Alexandria Ocasio-Cortez regularnie występują u jego boku na wiecach. "Nowy Jork nie jest na sprzedaż. Razem zmierzymy się z oligarchami i establishmentem politycznym i wybierzemy Zohrana na następnego burmistrza Nowego Jorku" - napisał Sanders w serwisie X.
Jednak establishment Partii Demokratycznej w ewentualnym zwycięstwie Zohrana Mamdaniego widzi przede wszystkim zagrożenia. Jak wskazuje "Washington Post", panuje tam przeświadczenie, że jeśli do niego dojdzie, republikanie będą w stanie skutecznie przedstawiać całą Partię Demokratyczną jako ugrupowanie "socjalistów" czy nawet "komunistów". Jak powiedział analityk polityczny Fernand Amandi, cytowany przez gazetę, "czym innym jest, gdy republikanie absurdalnie nazywają Joe Bidena czy Nancy Pelosi socjalistami, a czym innym, gdy mogą użyć prawdziwego socjalisty, by przestraszyć wyborców".
"Washington Post" podkreśla, że wśród demokratów panuje strach, że zwycięstwo Mamdamiego w Nowym Jorku doprowadzi do utraty umiarkowanych i konserwatywnych wyborców w innych mniej liberalnych częściach kraju.
Część demokratów otwarcie dystansuje się od Zohrana Mamdaniego. Uważają, że jego postulaty - jak darmowa komunikacja miejska, 30-dolarowa płaca minimalna, czy znaczne podniesienie podatków dla najbogatszych - są nierealne i sprzeczne z linią partii. Gubernatorka stanu Nowy Jork, demokratka Kathy Hochul w podcaście "Raging Moderates" wprost powiedziała, że sprzeciwia się podwyżkom podatków dla najbogatszych, które proponuje Mamdani, bo "obawia się ucieczki ludzi zasilających nasz budżet".
Sam Andrew Cuomo w radiowym podcaście "Straight Shooter with Stephen A." stwierdził: "Republikanie zacierają ręce, mając nadzieję, że ten dzieciak Mamdani wygra, ponieważ będą mogli go wykorzystać".
Małgorzata Zachara-Szymańska patrzy na sprawę jednak nieco inaczej. Przyznaje, że Trump będzie próbował wykorzystać zwycięstwo Mamdaniego, ale - jak mówi - "niezależnie, czy wygra Mamdani czy Cuomo, prezydent będzie bezwzględnie uderzał w demokratów".
Jarosław Kocemba, dziennikarz Wirtualnej Polski