40-tonowy tir przeleciał nad 6-metrową dziurą
Niemieckie media z niedowierzaniem informują o zdarzeniu drogowym, do którego doszło pod Würzburgiem w środkowych Niemczech. Kierowca polskiego tira przez pomyłkę wjechał na most w stanie rozbiórki i dosłownie przeleciał nad sześciometrową dziurą nad rzeką Men.
„To wyczyn jak z filmów z Jamesem Bondem" - pisze „Süddeutsche Zeitung". Polski kierowca nie zauważył objazdu i rozpędzoną ciężarówką wjechał na demontowany most. Kiedy dojechał do końca drogi, jego pojazd wzbił się w powietrze i przeleciał nad sześciometrową dziurą w miejscu, w którym rozebrano wcześniej kawałek mostu. Sześć metrów dalej wylądował na jeszcze zachowanym fragmencie konstrukcji. Przy „lądowaniu" w ciężarówce pękła przednia oś i tylko dlatego pojazd zdołał się zatrzymać. W przeciwnym wypadku runąłby do rzeki z wysokości 16 metrów.
Niemiecka policja mówi o wielkim szczęściu, które miał 46-letni polski kierowca. - Czuwał nad nim chyba cały zastęp aniołów stróżów - powiedział jeden z funkcjonariuszy na miejscu wypadku. Policjanci zachodzą w głowę, w jaki sposób ważący 40 ton tir mógł przelecieć nad kilkumetrową dziurą w moście.
Michał Wiśniewski