26 kwietnia - wyrok w procesie J&S kontra Siemiątkowski
26 kwietnia zapadnie wyrok w procesie
cywilnym wytoczonym przez spółkę J&S byłemu szefowi Agencji
Wywiadu Zbigniewowi Siemiątkowskiemu za jego sugestie z 2004 r.,
że tę handlującą ropą spółkę stworzono "dla celów rosyjskich".
12.04.2006 19:25
Przez dziewięć godzin Sąd Okręgowy w Warszawie kontynuował proces wytoczony przez Wiaczesława Smołokowskiego i jego wspólnika Grzegorza Jankilewicza, obywateli Polski urodzonych w ZSRR. Ci szefowie handlującej rosyjską ropą cypryjskiej spółki J&S żądają od Siemiątkowskiego przeprosin i 200 tys. zł zadośćuczynienia na cel społeczny. Poczuli się urażeni jego radiową wypowiedzią z sierpnia 2004 r., że J&S stworzono "dla celów rosyjskich, by prowizja od wydobywców szła do kieszeni tych, którzy obsługują kontrakty po stronie rosyjskiej".
W mowie końcowej pełnomocnik spółki mec. Jacek Dubois domagał się uwzględnienia pozwu. Powiedział, że z szefów J&S zrobiono "kozły ofiarne", na co się oni nadawali jako b. obywatele ZSRR i Żydzi. Siemiątkowskiego nazwał "chłopkiem-roztropkiem", który "dopuścił się szczególnej podłości", bo działał z premedytacją, a z nazwy spółki "zrobił szmatę do podłogi". Szefów spółki określił jako "nieskazitelnie uczciwych". Przypomniał, że Siemiątkowski ma zarzut za przekroczenie uprawnień jako szef UOP w 2002 r. podczas zatrzymywania ówczesnego szefa PKN Orlen Andrzeja Modrzejewskiego (który miał wtedy podpisać kolejny kontrakt z J&S).
Pełnomocnik Siemiątkowskiego mec. Eugeniusz Baworowski wnosił o oddalenie pozwu. Przekonywał, że to jego klient jest "kozłem ofiarnym", który "ma być rozstrzelany dla przykładu". Dodał, że spółka pozwała go po to, by "nikt już nie śmiał jej krytykować". Według adwokata, pozew należy oddalić, bo Siemiątkowski działał w "interesie społecznym".
Sam Siemiątkowski pytał mec. Dubois, za kogo właściwie ma się uważać w świetle jego wypowiedzi - za "chłopka-roztropka" czy też za "Macchiavela, który rozpętał intrygę wobec spółki". Dodał, że ma zasznurowane usta przez "prawo i dobre wychowanie" i dlatego nic nie powie o "okolicznościach śmierci żony pana Smołokowskiego" (nie rozwinął tej wypowiedzi).
W Rosji Putina nie da się robić interesów bez akceptacji rosyjskich służb specjalnych - zeznawał Siemiątkowski. Dodał zarazem, że nigdy nie twierdził, iż Smołokowski i Jankilewicz to rosyjscy agenci. Podkreślił, że wypowiadając się w audycji "Siódmy dzień tygodnia" w Radiu Zet jako były szef AW i UOP formułował tylko "pytania badawcze i postulaty" pod adresem powstającej wtedy sejmowej komisji śledczej ds. PKN Orlen, która zajmowała się m.in. spółką J&S.
Oświadczył, że w 2004 r. podkreślał, iż nie ma dowodów na prowizje spółki dla polskich polityków. Powiedział, że nie było jego intencją naruszanie dóbr osobistych, ale jednocześnie powtórzył, że spółka opanowała pod koniec lat 90. 70 proc. rynku dostaw ropy do Polski i musiała się liczyć z tym, że jest w kręgu zainteresowania mediów oraz organów państwa.
Przypomniał, że w 2001 i 2002 r. UOP uznał, że monopolistyczna rola J&S na rynku paliw zagraża bezpieczeństwu państwa, czego - jak dodał - "nikt nie zakwestionował". Tym tłumaczył, że spółka była "monitorowana przez UOP i ABW".
Zarzucono mi, że reprezentuję jakieś interesy rosyjskie, a ja reprezentuję swoje własne interesy - oświadczył przed sądem sam Smołokowski (jak przyznał - muzyk z wykształcenia). Naruszono moją godność, bo mam tylko obywatelstwo polskie - powiedział, dodając, że zawsze marzył o wyrwaniu się z ZSRR, w którym nie miał nic wspólnego z żadną instytucją.
Nie jesteśmy niczyim instrumentem - zapewniał założyciel J&S i zaznaczył, że spółkę założono "bez niczyich inspiracji". Dodał, że nikomu w Rosji ani w Polsce, spółka nie płaciła prowizji. Smołokowski oświadczył, że od czasu wypowiedzi Siemiątkowskiego wszyscy w Polsce "boją się z nim robić interesy", a szefowie PKN Orlen i rafinerii od 2 lat go unikają.