25 lat więzienia za zabójstwo żony kochanka
Na 25 lat więzienia skazał Sąd Okręgowy we Wrocławiu byłą lekarkę oskarżoną o zabicie żony swego kochanka. Wyrok nie jest prawomocny. Proces toczył się jeszcze raz, po tym jak Sąd Najwyższy zwrócił sprawę do ponownego rozpatrzenia. Poprzednio wyrok dla Agaty M.
był taki sam.
19.05.2003 16:30
34-letnia obecnie Agata M., była lekarka wrocławskiego pogotowia ratunkowego - zdaniem sądu - jest winna tego, że wywabiła z domu Anetę G.-Ch, żonę swego kochanka i wspólnie z 35- letnim kolegą Dariuszem B. zabiła kobietę w październiku 1996 r. Przy czym - zdaniem Roberta Zdycha, sędziego sprawozdawcy - to Agata M. podżegała Dariusza B. do zabójstwa i nawet mu zapłaciła.
Gdy jednak zorientowała się, że Dariusz B., ratownik wodny nie zamierza wywiązać się "ze zlecenia", postanowiła sama zabić Anetę G.-Ch. Do pomocy wezwała Dariusza B. Jednak - zdaniem sądu - to Agata M. udusiła kobietę. Dariusz B. trzymał ofiarę. Potem zabrał jej zwłoki i ukrył. On też - na polecenie Agaty M. - kilka miesięcy później ujawnił, gdzie znajdują się zwłoki. Kobieta bowiem chciała poślubić Dariusza Ch. Ten jednak musiał być uznany za wdowca, aby mogło dojść do związku małżeńskiego.
"Agata M. nie tylko zleciła zabójstwo ale ostatecznie sama udusiła Anetę G.-Ch. Nie ma wątpliwości, że to oskarżona dopuściła się zabójstwa" - mówił Zdych. Dodał, że wyrok jest tak surowy, bo dotyczy lekarki. Lekarki, która składała Przysięgę Hipokratesa, czyli miała pomagać ludziom a nie zabijać. Sędzia zauważył, że choć proces toczył się ponownie, dostarczono kolejne dowody, przesłuchano dodatkowych świadków, to "stan faktyczny nie zmienił się".
W ostatnim słowie oskarżona poprosiła sąd, aby "uwierzył, że nie zabiła Anety G.-Ch.". Podczas ostatniego dnia procesu, zanim jeszcze ogłoszono wyrok, Agata M. przez cały czas płakała. Natomiast tuż przed odczytaniem wyroku, poczuła się źle i chciała opuścić salę. Ostatecznie została na ogłoszeniu wyroku. Później Agatę M. zabrała karetka pogotowia.
Jak wyjaśnił Wojciech Krzysztoporski, jeden z obrońców, kobieta bardzo źle się czuła i nie była w stanie wyjść z sali rozpraw o własnych siłach. Krzysztoporski zapowiedział, że będzie wnosić apelację, a później - jak będzie trzeba - również kasację. "Będę walczył o zmianę wyroku do końca" - oświadczył.
Agata M. od początku nie przyznawała się do zabicia Anety G.- Ch. Wykazywała, że za zabójstwem stoi mąż Anety G.-Ch., czyli jej kochanek oraz Dariusz B. Ten ostatni swymi wyjaśnieniami obciążał Agatę M. I to z jego relacji wiadomo jak doszło do zabójstwa.
Sama oskarżona do pewnego momentu potwierdzała wyjaśnienie Dariusza B. Twierdziła bowiem, że feralnego dnia faktycznie wywabiła żonę Dariusza Ch. z domu. Zamierzali bowiem powiedzieć żonie o łączącym ich romansie. Kiedy jednak kochanek nie stawił się na spotkanie, Agata M. zabrała kobietę do swego auta i odjechała w odludne miejsce. Jak twierdziła, chciała spokojnie naświetlić sprawę. Wtedy też pojawił się Dariusz B., który zajął się Anetą G.-Ch., a ona odjechała i wtedy Aneta G.-Ch. żyła. Oskarżona wywnioskowała, że kolega ratownik działał z polecenie jej kochanka.
Najprawdopodobniej sprawa zabójstwa nigdy nie wyszłaby na jaw. Anetę G.-Ch. uznanoby za zaginioną, gdyby w kilka miesięcy po zabójstwie na policję nie zadzwonił mężczyzna - jak się później okazało - Dariusz B. Poinformował, że na peryferiach Wrocławia od jesieni leżą zwłoki kobiety z ul. Inżynierskiej. Tam właśnie mieszkała Aneta G.-Ch.
Dwa lata temu Sąd Okręgowy we Wrocławiu skazał: Agatę M. na 25 lat pozbawienia wolności i na 15 lat więzienia Dariusza B. (sąd potraktował bobietę surowiej, bo zdaniem sądu była zaangażowana emocjonalnie oraz była lekarzem). Mężczyzna nie ubiegał się jednak o kasację wyroku i obecnie odsiaduje karę. Później Sąd Apelacyjny utrzymał wyrok Sądu Okręgowego. Dopiero Sąd Najwyższy ze względów formalnych zwrócił sprawę do ponownego rozpatrzenia. (an)