20 lat dla funkcjonariusza wywiadu za szpiegowanie dla Rosji
Na 20 lat więzienia, tak jak chciał prokurator, sąd w Halifaxie skazał Jeffreya Paula Delisle'a, funkcjonariusza kanadyjskiego wywiadu, aresztowanego w styczniu ub.r. pod zarzutem szpiegostwa na rzecz Rosji.
08.02.2013 | aktual.: 08.02.2013 23:46
Delisle został dodatkowo skazany na 111 tys. dolarów kanadyjskich grzywny - to suma, na którą składają się pieniądze i inne korzyści, które otrzymał od Rosjan - podały media. Na poczet kary pozbawienia wolności zaliczono mu kres spędzony w areszcie. Jest pierwszą osobą skazaną na podstawie specjalnej ustawy o bezpieczeństwie informacji (Security of Information Act), którą Kanada wprowadziła po 11 września 2001 r.
Delisle przyznał się do winy w październiku ub.r. Jak zeznawali świadkowie oskarżenia, naraził życie kanadyjskich oficerów wywiadu, a spowodowane przez niego szkody są wciąż oceniane. Szpieg zaszkodził też reputacji Kanady jako członka NATO, a wywiad kanadyjski w dużym stopniu polega na informacjach pozyskiwanych przez wywiady krajów Sojuszu.
41-letni Delisle pracował w Halifaxie w jednostce marynarki wojennej. Przez ponad cztery lata sprzedawał informacje Rosjanom. Otrzymał za nie, jak podawały media, ok. 72 tys. dolarów kanadyjskich. Jego współpraca z rosyjskim wywiadem zaczęła się w 2007 r., gdy po prostu wszedł do ambasady Rosji w Ottawie, poprosił o spotkanie z przedstawicielem GRU (wywiadu wojskowego) i zaproponował sprzedaż tajnych informacji.
Otrzymywał od Rosjan 3 tysiące dolarów kanadyjskich miesięcznie. Kiedy zaczął szpiegowską działalność, pełnił służbę w jednostce, która obserwuje ruch statków na kanadyjskich wodach. Jednostka ta wykorzystuje dane z obserwacji satelitarnej, samolotów bezzałogowych i urządzeń podwodnych. W Halifaxie mieści się międzynarodowa baza, w której jest dostęp do tajnych danych krajów NATO. Delisle miał również dostęp do innych wojskowych systemów komputerowych.
W 2009 r. chciał zakończyć współpracę, ale wtedy Rosjanie wywarli na niego presję, pokazując mu zdjęcie jego córki wchodzącej do szkoły. Przekazywał więc dalej informacje, Rosjanie kazali mu też pojechać do Brazylii na spotkanie z oficerem prowadzącym. Tam miał otrzymać propozycję, by zaczął współpracować ze wszystkimi tajnymi agentami na danym terenie. Rosjanie zapłacili mu za to 50 tys. dolarów kanadyjskich. Ponieważ jednak do Kanady można wwieźć w gotówce 10 tys. dolarów, Delisle otrzymał większość swojego wynagrodzenia w przedpłaconych kartach płatniczych. Gdy wrócił do Halifaxu, na lotnisku celnicy zainteresowali się podróżnikiem do Brazylii, który spędził tam zaledwie kilka dni i wrócił z 50 tys. dolarów. Informację o "turyście" przekazali władzom wojskowym - relacjonowały kanadyjskie media.
Oficer dostarczał Rosjanom informacje zarówno o kwestiach wojskowych, jak i np. o przestępczości zorganizowanej, a także dane kontaktowe pracowników wywiadu. Jego zadaniem było wyszukiwanie informacji, które odnosiły się do Rosji. Dane kopiował w pracy na pendrive'a i wysyłał z domu mailem.
Jak relacjonowały media, Delisle miał problemy ze spłacaniem swoich długów i nie układało mu się małżeństwo.
Sprawa oficera z Halifaxu to największa aferą szpiegowska w Kanadzie od ponad 50 lat.
W mediach pojawiły się analizy, z których wynika, że Delisle, szpiegując dla rosyjskich służb wywiadowczych, w istocie szpiegował również dla rosyjskiego świata przestępczego. Jak pisał Brian Stewart, wykładowca w prestiżowej Munk School for Global Affairs, wśród informacji, których miał szukać kanadyjski oficer, były te o wiedzy służb wywiadu krajów zachodnich na temat powiązań rosyjskich polityków ze zorganizowaną przestępczością w Rosji.
Delisle zeznał zresztą podczas śledztwa, że jego rosyjscy oficerowie prowadzący znacznie mniej interesowali się sprawami technologicznymi niż właśnie powiązaniami rosyjskiej polityki i przestępczości. Stewart cytował w swojej analizie prowadzone w 2011 r. w Hiszpanii dochodzenie, po którym prokurator Jose Grinda Gonzales oświadczył, że w Rosji służby wywiadowcze kontrolują zorganizowaną przestępczość. Stewart zadał więc pytanie, czy przypadkiem działalność Delisle'a nie miała służyć ochronie interesów rosyjskiej mafii.