11-latka odnaleziona. "Policjantom musiała zapalić się czerwona lampka"
- W przypadku zaginięcia i odszukania 11-letniej Patrycji wszystkie procedury w ramach Child Alertu zostały uruchomione bardzo szybko. Niezależnie, czy oddaliła się samodzielnie, czy też nie, po ogłoszeniu Alertu mężczyzna nie powiadomił służb o tym, że 11-latka przebywa u niego - mówi WP Marek Dyjasz, były dyrektor biura kryminalnego Komendy Głównej Policji i wykładowca Uniwersytetu WSB Merito w Opolu.
15 maja nad ranem dziewczynka została odnaleziona w mieszkaniu 24-latka w Żorach, a następnie przetransportowana do komendy w Strzelcach Opolskich, gdzie również została przesłuchana w obecności swojej matki.
11-letnia Patrycja ostatni raz była widziana 13 maja około godziny 12.30 w miejscowości Dziewkowice w woj. opolskim - dziewczynka nie wróciła do domu po wizycie u dziadków.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Był z dzieckiem na przejściu. Kierowcy nawet się nie zatrzymali
Uruchomiono procedurę Child Alert - jak dotąd w Polsce wdrożono ją zaledwie kilka razy. Komunikat z wizerunkiem dziecka trafił do mediów w Polsce i za granicą. Rządowe Centrum Bezpieczeństwa wysłało SMS-y do odbiorców na terenie całego kraju, a policjanci (w tym z Opola, Katowic, Łodzi czy Centralnego Biura Zwalczania Cyberprzestępczości) rozpoczęli zakrojone na szeroką skalę poszukiwania.
- W Polsce system zaczął działać w 2013 r. Warto podkreślić, że nie będzie wprowadzany za każdym razem. Jako społeczeństwo moglibyśmy się bowiem szybko przyzwyczaić i móc to bagatelizować. Jest potrzebny w szczególnych przypadkach podejrzenia zagrożenia życia i zdrowia dzieci, czyli uprowadzenia, porwania czy pedofilii - mówi nam Marek Dyjasz.
Jak dodaje, w tym przypadku policjantom "musiała zapalić się czerwona lampka".
- Musiały być przesłanki, że możemy mieć do czynienia z przestępstwem na tej młodej dziewczynie. Niezależnie, czy znalazła się w domu mężczyzny samowolnie, czy też nie - jest to osoba małoletnia. A więc ktoś może próbować wykorzystać jej naiwność. Jest to karalne - podkreśla były szef biura kryminalnego KGP.
Jak informowała rzeczniczka prasowa Komendanta Głównego Policji insp. Katarzyna Nowak, Child Alert jest wyjątkową procedurą, która przez polską policję została uruchomiona po raz siódmy. Aby ją uruchomić, muszą zostać spełnione konkretne warunki: osoba zaginiona musi mieć mniej niż 18 lat, zgodę muszą wyrazić opiekunowie prawni. Niezbędny jest także czynnik, który świadczy o tym, że zagrożone jest zdrowie lub życie dziecka.
Do zatrzymania 24-latka o godzinie 4 rano w czwartek. Mężczyzna był w pracy, w trakcie nocnej zmiany. Poszukiwana dziewczynka przebywała w tym czasie w jego mieszkaniu.
Mieszkaniec Żor (woj. śląskie) został nad ranem przetransportowany na Opolszczyznę. Najpierw został przesłuchany w komendzie przez opolskich policjantów. Teraz funkcjonariusze kompletują materiał w sprawie, aby przesłać go do prokuratury do oceny. W dalszej kolejności 24-latek zostanie przesłuchany przez śledczych, którzy zdecydują, czy i jakie zarzuty zostaną mu przedstawione.
- Żeby dotrzeć do miejsca, w którym przebywała dziewczyna, policjanci musieli się zapoznać się z mediami społecznościowymi 11-latki, zawartością telefonu komórkowego, uzyskać zeznania najbliższych osób, zgromadzić logowania telefonów, przejrzeć monitoring. Być może kluczowy okazał się być telefon na służby od kogoś ze świadków. Całość tak zgromadzonego materiału pozwoliła wówczas nabrać podejrzeń, że mężczyzna może chcieć wykorzystać małoletni wiek dziewczynki. Dlatego działali szybko - komentuje Marek Dyjasz.
Jego zdaniem ważne jest też to, dlaczego po ogłoszeniu Child Alertu mężczyzna nie skontaktował się z policją.
- Nie wiadomo, jak 11-latka znalazła się w towarzystwie mężczyzny i w jego mieszkaniu. Ale niezależnie, czy dziewczynka oddaliła się samodzielnie czy też nie, po ogłoszeniu Child Alert ten mężczyzna nie powiadomił służb o tym, że u niego dziewczynka przebywa - mówi nam Dyjasz.
Policjanci mają 48 godzin na wykonanie czynności z zatrzymanym. Najwcześniej w piątek po godzinie 12 ma zostać podana informacja o ewentualnych zarzutach dla zatrzymanego.
W poszukiwania byli zaangażowani policjanci z całej Opolszczyzny, policjanci z Katowic, Łodzi, a także czescy policjanci, którzy w rejonie granicy sprawdzali samochody, by upewnić się, czy dziewczynka nie jest przewożona do Czech. Służbom pomagały wyspecjalizowane wydziały w poszukiwaniu osób zaginionych, psy tropiące oraz funkcjonariusze centralnego biura zwalczania cyberprzestępczość.
Sylwester Ruszkiewicz, dziennikarz Wirtualnej Polski