"Sugestie Lecha Wałęsy to idiotyzm i kompromitacja"
- Ten konflikt kompletnie nie ma sensu. Wszyscy po kolei dają się niepotrzebnie prowokować. Sugestie pod adresem Borusewicza, że był agentem to idiotyzm – ocenia Bogdan Lis, wiceprzewodniczący Międzyzakładowego Komitetu Strajkowego z 1980 roku.
21.05.2013 14:49
Podłożem konfliktu między Lechem Wałęsą a Bogdanem Borusewiczem była wypowiedź Henryki Krzywonos, która wskazała Bogdana Borusewicza jako faktycznego przywódcę strajku. Lech Wałęsa nie krył oburzenia i zasugerował, że Borusewicz był agentem.
- Wypowiedź Lecha Wałęsy jest dość kompromitująca, nie ma żadnych podstaw do tego, by Bogdana Borusewicza nazywać agentem i prowokatorem. Ten język i sformułowania są niegodne osoby tej klasy co Wałęsa. To małostkowość – ocenia Stefan Niesiołowski.
Bogdan Lis nie wierzy w to, że Wałęsa naprawdę tak myśli. Uważa, że dał się sprowokować, jak wszyscy po kolei. - Jak się wchodzi w konflikt, to się mówi językiem konfliktu, a tak naprawdę to jest kompletnie bez sensu. Lech Wałęsa był i zostanie symbolem Solidarności, symbolem tego strajku, tak jak Ania Walentynowicz. Bogdan Borusewicz zostanie symbolem opozycji demokratycznej, człowiekiem, który przygotowywał i podjął decyzję o tym strajku, a samo kierowanie strajkiem to jest zupełnie inna sprawa. Nie kierował tym strajkiem jeden człowiek, to była cała grupa ludzi. Mnie to wszystko żenuje, ten konflikt jest absurdalny – mówi Lis. Jego zdaniem Lisa szacunek należy się każdemu, kto był w strajk zaangażowany, bo to była oznaka odwagi i odpowiedzialności. - Bez względu na to, gdzie oni są dzisiaj - podkreśla.
Nie dla wszystkich obecne podziały polityczne nie mają znaczenia. Czy Polacy nie są w stanie podtrzymywać legendy bohatera ponad podziałami? - Nie wiem czy to jest przypadłość Polaków, ale w 25. rocznicę podpisania porozumień sierpniowych było to możliwe i spotkaliśmy się wszyscy ponad podziałami politycznymi. Więc może i teraz ktoś się objawi by to powtórzyć, bo jak widać jest to możliwe – mówi Bogdan Lis. Dla niego nadzieją jest fakt, że nie wszyscy niszczą legendę Solidarności. - Ja nigdy nic złego nie powiedziałem na kolegów, z którymi dzisiaj się różnimy – podkreśla Lis.
Dominika Leonowicz, Wirtualna Polska