Relacja WP.PL z Krymu - kulisy rosyjskiego szturmu w Belbeku. "Polacy są tacy sami jak Rosjanie"
- Ile razy zdradziłeś żonę? - pyta dziennikarza REN TV ukraiński żołnierz z właśnie przejętej bazy w Belbeku pod Sewastopolem. To pytanie retoryczne, bo za chwilę żołnierz sam wyjaśnia, czemu Ukraińcy nie przeszli na stronę Rosjan. - Zdradź raz, zdradzisz znowu, i znowu, aż przestaniesz liczyć. Z wiernością wobec ojczyzny jest tak samo.
Według wcześniejszych informacji, baza była szturmowana początkowo przez grupy samoobrony. Dopiero później mieli do nich dołączyć rosyjscy żołnierze w pełnym rynsztunku i transportery, które staranowały bramę i wdarły się do środka. W ruch poszły granaty hukowe, kilku Ukraińców odniosło obrażenia i zostali zabrani przez ambulans. Ale jeden z ukraińskich żołnierzy wyjaśnia, że to nieprawda: atak od początku przeprowadzali rosyjscy żołnierze.
Po zmroku w bazie powiewa już rosyjska flaga, wejścia pilnują rosyjscy żołnierze w liczbie dziesięciu dusz i tyluż karabinów. Z dziennikarzami nie rozmawiają. Nawet gdyby chcieli, nie mogliby. Nawet gdyby mogli - nie chcieliby.
Przed wejściem do bazy, na uboczu, stoi kilku ostatnich ukraińskich żołnierzy. W jednej ręce trzymają spakowane w reklamówki rzeczy osobiste, w drugiej - papierosy. Wcześniej docierały informacje, że są nieuzbrojeni, ale jeden z nich wyjaśnia, że to nieprawda: mieli broń, ale nie było rozkazu, żeby strzelać. O Jurim Mamczurze, pułkowniku, który prawie trzy tygodnie wcześniej odparł rosyjskie natarcie, mówi tak: - To bardzo dobry dowódca. Jest niewielkiego wzrostu, zawsze był dla nas dobry, łagodny, nie spodziewaliśmy się, że okaże się tak odważny. Dla mnie jest bohaterem.
Nie chce rozmawiać z dziennikarzami rosyjskiej telewizji REN. - Wy nie mówicie prawdy, nie mamy do was za grosz zaufania.
Wywiadu do kamery nie chce również udzielić Wirtualnej Polsce. - Polacy są tacy sami jak Rosjanie. Mają swoje interesy polityczne, swoje pretensje do ukraińskiej ziemi - mówi. Teraz, gdy na półwyspie zostały tylko trzy ukraińskie bazy, wyjeżdża z żoną i dziećmi w głąb Ukrainy. Według niego niedobitki ukraińskiej armii na Krymie skończą tak samo: wypchnięte ze swoich baz przez Rosjan.
Mówi też, że Rosjanie próbowali ich przekupić, by zmienili front. - Dowódcy bazy oferowano 340 mieszkań w zamian za zmianę frontu - wyjaśnia. Jarosław jest ubrany po cywilnemu, ale twierdzi, że służył w ukraińskiej armii. Do dzisiaj, bo właśnie tutaj, pod zdobytą bazą, podjął decyzję: wstępuje do rosyjskiej armii. Chce zostać w Sewastopolu za wszelką cenę, a teraz to jedyne wyjście. Nikt go nie przekupił, decyzję o wstąpieniu do rosyjskiej armii podjął sam. - Nie gonię za pieniędzmi. Po prostu lubię to miasto, tu się wychowałem i tu chcę zostać. Nie widzę większej różnicy między służbą w tej czy tamtej armii. Poza tym, że będę musiał nauczyć się rosyjskiego i będę dostawał dwa razy większy żołd - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską.
Kilka metrów dalej kłębił się mały tłumek "tutejszych". Przyszli obserwować, jak "Rosja stawia kropkę nad i". - Wróciliśmy do domu - powiedział sołtys sąsiedniej wsi. Dodaje, że teraz skończą się prześladowania Rosjan. - Studiowałem w Moskwie, na Krymie nie mogłem znaleźć pracy, bo nie znam ukraińskiego. Słyszeliśmy, że nie możemy mówić po rosyjsku. Że nie powinniśmy nawet myśleć po rosyjsku. To była iskra, która wywołała pożar.
Zdobycie bazy w Belbeku jest symboliczną porażką ukraińskiej armii na Krymie. Zostało jeszcze kilka mniejszych obiektów wojskowych, nad którymi Rosjanie nie przejęli kontroli, ale według naszych rozmówców - i prorosyjskich, i proukraińskich - to tylko kwestia czasu. Ukraiński żołnierz wyjaśnia: - Teraz już nic nie można zrobić. Rząd powinien był zareagować od razu, gdy pierwsza baza została przejęta przez Rosjan. Gdyby tylko poszedł rozkaz odpowiednio wcześniej, nie byłoby tu żadnych "Marsjan". Mieliśmy gotowe 10 samolotów do ataku, zatankowanych, gotowych do wykonania każdego rozkazu. Ale nie mieliśmy żadnej szansy.
Mówi też, że dla świata kazus Krymu jest niebezpiecznym precedensem. Jego zdaniem to kwestia czasu, by Japonia upomniała się o Kuryle a Wielka Brytania - o Irlandię. Podobnego zdania jest sołtys sąsiedniej wsi: lada moment stare mapy będzie można wyrzucić do kosza. - Charków, Donieck… Nie mam wątpliwości, że te ziemie wkrótce wrócą do Rosji. Tylko że zajmie to trochę więcej czasu.
Czytaj również inną relację z Krymu: Karabiny wymierzone w korespondentów i pijany dziennikarz z Rosji