Wszystkiego najgorszego

Dziewczyna cię opuściła, w pracy szef jest wredny jak teściowa, a teściowa stara się być twoim szefem? Jest na to rada - w Polsce działa już firma,
która rzuci na nich klątwę.

23.10.2003 | aktual.: 23.10.2003 13:56

”Profesjonalne rzucanie klątw i uroków, oddajemy złe moce na twoje usługi" - zachęca firma Eblis na swojej stronie internetowej. Strona jest stylowa: czarno-czerwone tło, magiczne symbole, skorpion i demoniczne oczy wpatrzone w internautę. Dalej lista 37 demonów pracujących dla firmy: Akoman podsunie złe myśli i wywoła niezgodę, Nasu napełni świat nieczystością i zarazą, Zurman przyśpieszy starość, zaś Andar zniechęci do czynów cnotliwych. Jest też formularz zamówienia usługi. Niedrogo. 50 złotych to raczej niewygórowana cena za odegranie się na naszych krzywdzicielach. Chcąc nie chcąc, w myślach zaczynamy układać ich listę.

Klątwa jak terapia

Zaklinacz nie wygląda groźnie. Z wykształcenia plastyk, prowadzi firmę poligraficzną. Krótkie spodenki, koszulka polo, okulary w dużej oprawie, ciemne włosy. Na oko ma 40 lat. Jerzy ma dwa samochody i dom na przedmieściach. Wnętrze domu rozczarowuje - żadnej szklanej kuli, pentagramów czy chociażby czarnego kota. Jest pies, ale beżowy. - Pomysł z rzucaniem klątw wziął się z bezsilności - opowiada Jerzy. - Wykupiłem wycieczkę w renomowanym biurze podróży. Apartament miał być cichy, z klimatyzacją. Okazało się, że hotel stoi w widełkach autostrady, a klimatyzacja będzie za dwa lata. Złożyłem reklamację. Pani w biurze podróży dała mi do zrozumienia, że mogę im naskoczyć. Umowa była tak skonstruowana, że nie pozostało mi nic poza złorzeczeniami. Jerzy zauważył, że nie on jeden ma podobne problemy. Kogoś ochlapał taksówkarz, komuś nie chciano załatwić sprawy w urzędzie. Za każdym razem padało: „A żeby ich...". Zakiełkował pomysł. Skoro jest popyt na złorzeczenie, trzeba zatroszczyć się o podaż. Powstała strona
internetowa firmy.

Natychmiast posypały się e-maile. Zięć chciał gnębienia teściowej bezsennością, zdradzona żona życzyła impotencji niewiernemu mężowi, a jego kochance wypadnięcia włosów, klasa zrobiła zrzutkę (nieśmiało pytając o zniżki uczniowskie), żeby nauczycielkę męczyły miraże wielkich pająków. Zgłosili się też biznesmeni, którzy chętnie widzieliby konkurencję w stanie bankructwa.

Rozpoznanie rynku udało się, należało zarejestrować firmę. - Zaczął się cyrk. Pierwsza przeszkoda: nie ma takiej kategorii usług jak rzucanie klątw - opowiada pan Jerzy. - Jest wróżenie, stawianie tarota, ale o klątwach ani słowa. W urzędzie miejskim patrzyli na mnie jak na wariata i odsyłali byle dalej od siebie.

Wreszcie pani naczelnik wydziału zaproponowała, by wpisać „usługę psychologiczną". - To zgadzało się z charakterem tego, co robimy - ucieszył się pan Jerzy. - Przykładowo sąsiad codziennie rano hałasuje swoim trabantem. Nic innego nie mogę mu zrobić, to chociaż będę mu „źle życzyć, i już jest mi lepiej.

Licho nie śpi

Eblis to koraniczne określenie szatana. Jednak pan Jerzy nie jest satanistą. Najbardziej zaskakujące, że w ogóle nie wierzy w moce nadprzyrodzone, tak szeroko reklamowane na stronie firmy. Mimo to nie uważa się za hochsztaplera. - Każdy z nas nosi w sobie niebo i piekło - tłumaczy. - W tym sensie klątwa działa, bo wywołuje niepokój, jest katalizatorem winy. Wierzę w siłę psyche, dlatego ktoś, kto rzeczywiście coś ma na sumieniu, będzie odczuwał działanie klątwy. A demony to tylko symbole, których domaga się ludność.

Pierwszym polem eksperymentu były kontakty handlowe. W zaprzyjaźnionej firmie montującej klimatyzatory rósł stos faktur nieuregulowanych przez kontrahentów. W sumie kilka tysięcy złotych, ale jednostkowe kwoty nie przekraczały 300 złotych. A to za mało, żeby sprawę skierować na drogę prawną. Nadeszła pora wykorzystać złe moce. Każdy dłużnik otrzymał list z informacją, że dalsze uchylanie się od płacenia spowoduje rzucenie klątwy. Większość uregulowała długi niemal natychmiast. Firma uruchomiła produkcję pieczątek z napisem: „Niezapłacenie faktury w terminie spowoduje rzucenie klątwy przez firmę Eblis". Działalnością firmy Eblis zainteresowali się dziennikarze. W lokalnej gazecie ukazał się artykuł mieszający firmę pana Jerzego z błotem, padały oskarżenia o hochsztaplerstwo. Pan Jerzy napisał list do redakcji.

- Użyłem w nim porównania do płatnego zamawiania mszy w intencji powodzenia jakiegoś zdarzenia. Dziennikarz odpowiedział, że nie mam prawa szargać świętości, ale na końcu widniało post scriptum: „ „Mimo wszystko proszę o mnie źle nie myśleć, bo i bez tego mam wystarczająco kłopotów".

Twój problem, nasz conrtactus

Żeby rzucić profesjonalną klątwę, trzeba najpierw wypełnić formularz na stronie internetowej. Imię i nazwisko obiektu klątwy, miejsce jego najczęstszego przebywania. Obowiązkowo opis krzywd, jakich obiekt dopuścił się względem zleceniodawcy, i oczekiwane skutki działania złych mocy. Formularz jest analizowany, a prośba przekazywana osobom mającym intensywnie wysyłać złą energię w kierunku obiektu. Wysyłana jest telepatycznie: firma zatrudnia (na umowę o dzieło)
„wykwalifikowane media", czyli pięć kobiet, które w myślach złorzeczą obiektowi zlecenia.

Sporządza się też ‘contractus cum daemonibus", o którego dostarczenie do obrzuconej klątwą lub urokiem osoby musi się zatroszczyć sam zleceniodawca. Na czerwonym papierze contractusa, oznaczonym magicznymi symbolami, wypisana jest formuła głosząca, że anonimowy zleceniodawca postanowił rzucić na Panią/Pana klątwę i w związku z brakiem poprawy będziemy źle o Pani/Panu myśleć i niech Pani/Panu... - tutaj następuje opis kary, jaką ma ponieść obiekt klątwy, zarazem adresat contractusa. - Po jego otrzymaniu obiektowi łamie się obcas. Wierzy, że to klątwa. Złapie katar. Klątwa. Ucieknie mu autobus. Też klątwa. Samospełniające się proroctwo - tłumaczy pan Jerzy.

Nad przebiegiem magicznego procesu czuwają prawnicy. Regulamin rzucenia klątwy zawiera punkty takie jak wymaganie pełnoletności zamawiającego, szczegóły umowy cywilnoprawnej. Prawnicy gimnastykowali się nad tekstem, aby uniknąć odpowiedzialności za groźby karalne.

Firma została też ubezpieczona od odpowiedzialności cywilnej, co nie było proste. Towarzystwa odsyłały z kwitkiem człowieka, który para się klątwami. Dopiero Warta zdecydowała się objąć ochronnym parasolem firmę Eblis. - Pani agent zatarła ręce, mówiąc, że chętnie stawi się na ewentualnej rozprawie sądowej i niech ktoś spróbuje udowodnić związek przyczynowo-skutkowy między klątwą a nieszczęściem, które go spotkało - mówi zaklinacz.

Demon w każdym z nas

W krótkim czasie ruch na stronie zagęścił się do tego stopnia, że dostawca usług internetowych podniósł stawkę za dzierżawienie łącza. - Stężenie niechęci do innych trochę przytłacza - mówi pan Jerzy. - Z jednej strony cieszę się, bo to nakręca mi rynek, ale z drugiej to smutne, ile osób posłałoby bliźnich do diabła.

Ktoś chciał zdjąć klątwę, którą rzuciła na niego Cyganka, bo nie dał jej pieniędzy, a była w ciąży. Mąż chciał posłuszeństwa niewiernej żony, kto inny wyrzucenia z pracy konkurenta do posady i tak dalej, i tak dalej. Dwa listy wysłały religijne grupy walczące, nawołując do zaprzestania diabelskich praktyk. - Okazało się, że ludzie są niesamowicie zabobonni - konkluduje pan Jerzy. - W kominiarza wierzy właściwie sto procent. W czarnego kota podobnie. Tylko kilka osób powiedziało mi wprost, że nie są przesądni. Zaproponowałem im eksperyment: ja rzucę na ciebie klątwę i zobaczymy, co się stanie. Nikt się nie zdecydował. „Na wszelki wypadek".

A przecież według badań zaledwie 15 procent Polaków nie jest przesądnych. Większość gazet drukuje horoskopy. Przed maturami sklepy notują poważny wzrost sprzedaży czerwonej bielizny, sportowcy nie zdejmują koszulek, w których odnieśli zwycięstwo, a słynny trener polskich piłkarzy nie golił się przed ważnymi meczami. Nie znaczy to, że żyjemy w kraju wyjątkowej ciemnoty. Liczba wróżek w Paryżu przekracza 15 tysięcy, roczny dochód każdej z nich to dziesiątki tysięcy dolarów. W tym świetle, gdy Michael Jackson wynajmuje czarownika mającego rzucić urok na Spielberga, wydaje się to już tylko nieszkodliwym wybrykiem ekscentrycznego gwiazdora.

Rzucanie w promocji

Eblis podejmuje się tylko złorzeczenia. Uroki miłosne i generalnie czynienie dobra firmy nie interesuje. Jest w tym logika marketingowa: dobrze życzymy sobie lub bliskim, więc jeśli „obiekt" nie zakocha się w nas lub nie wygramy miliona w totolotka - jest to powód do reklamacji. Za to trudno donieść na policję, jeśli nie odpadła noga komuś, na kogo rzuciliśmy klątwę. Firma odrzuca też prośby o sprowadzenie śmierci. Bezsenność, pech - owszem, ale niewiele ponad to (tak zapewnia Jerzy). Z drugiej strony jednak na wirtualnej liście pracujących dla firmy demonów jest na przykład Lamasztu powodujący śmierć niemowląt i małych dzieci, jest też Tairew, który sprzyja zatruciom. W firmie ruszyły już promocje - klątwy na osoby publiczne z 20-procentowym rabatem. - Jestem niezwykle ciekaw tego, co się stanie, jeśli ktoś rzeczywiście rzuci klątwę na jakiegoś polityka. Co prawda Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego powinna mieć ważniejsze sprawy na głowie, ale na wszelki wypadek zacznę nosić przy sobie szczoteczkę do zębów
- śmieje się pan Jerzy.

Przychodzi mi do głowy wspomnienie drogi do pracy pokonywanej codziennie kilka lat temu. Nad chodnikiem wznosił się dwuramienny słup. Przejście pod nim równało się przejściu pod drabiną, słowem - nieszczęście gotowe. Ileż osób musiało w to szczerze wierzyć, skoro na trawniku obok była ścieżka wydeptana stopami omijających przynoszące pecha miejsce. Dlatego sądzę, że firma będzie się rozwijać. A za jakiś czas może pojawi się druga - która klątwy zdejmuje.

Konrad Dulkowski

Rozmowa z doktorem Janem Witoldem Suligą, etnografem, autorem książki „Wielcy magowie świata", dyrektorem Państwowego Muzeum Etnograficznego w Warszawie

Od kiedy ludzie zajmują się magią?

Jan Witold Suliga: Myślenie magiczne jest częścią naszej natury, to najprostszy sposób rozumienia świata. Magia towarzyszy ludzkości od jej zarania. Potem, dość sztucznie, wprowadzono podział na magię białą, czyli dobroczynną, i czarną, czyli czyniącą zło. I za pomocą czarnej magii rzucano klątwy czy uroki.

Urok nie jest tym samym co klątwa. Urok jest czymś mniejszym, ogranicza się do pewnego aspektu życia człowieka. Na przykład do sfery ekonomicznej albo emocjonalnej. Urok jest rzucany przez osobę X na osobę Y i działa tylko na nią. Natomiast klątwa jest urokiem spotęgowanym, bo zwykle dotyczy wielu aspektów życia człowieka. Może być rzucona nawet na całą społeczność, obłożone klątwą może być też miejsce. Przykładem jest historia biblijnego maga Bilaema, który miał rzucić klątwę na cały lud Izraela idący do Ziemi Obiecanej. Bilaem oznajmił jednak, że jeśli rzucenie klątwy będzie niezgodne z wolą Boga, to on tej klątwy nie będzie w stanie rzucić. To pokazuje, czym jest klątwa - mag musi maksymalnie przybliżyć się do Mocy Sprawczej, przemawiać w jej imieniu. Urok natomiast może rzucić każdy, nawet ktoś, kto nie para się magią.

Magia JEST siłą sprawczą, nadal ludzie dają tego świadectwa. Badałem w Polsce pewien przypadek. Kobieta jechała samochodem, gdy nagle poczuła pragnienie. Zatrzymała się w wiosce, weszła do jednej z chałup, okazało się, że mieszka w niej miejscowa czarownica, szeptunka. Ta rzuciła klątwę na nieproszonego gościa. Kobieta kilka kilometrów dalej rozbiła samochód na zakręcie. Od tego czasu nieszczęścia zaczęły spadać nie tylko na nią, lecz także na jej rodzinę, czyli została rzucona klątwa na cały ród. Trwało to kilka lat. Tutaj mamy do czynienia z klasyczną klątwą.

To może być samospełniające się proroctwo - wiedząc, że rzucono na nią klątwę, kobieta mogła przypisywać jej działaniu kolejne zdarzenia losowe.

Jan Witold Suliga: Tylko że to była osoba twardo chodząca po ziemi, ateistka, niewierząca w podobne rzeczy. Nie twierdzę zresztą, że ta klątwa rzeczywiście została rzucona, opisuję tylko pewne zjawisko, które jest typowe w przypadku klątw. Mogła oczywiście zajść pewna synchroniczność zdarzeń, zgodnie z zasadą, że wszelkie nieszczęścia chodzą parami, ale to już nie były pary, lecz lawina nieszczęść. Dotykały całą rodzinę. Z etnograficznego punktu widzenia jest to klasyczny przykład obłożenia klątwą.

Zawsze pan wierzył w magię czy coś się stało, że pan uwierzył?

Ja nie wierzę, ja tylko dopuszczam jej istnienie. Każda interpretacja zakłada pewną metodę szukania odpowiedzi, ale każda pojedyncza metoda jest ułomna. Prawdziwy racjonalista nie wyklucza istnienia którejkolwiek z interpretacji. Biorę pod uwagę samospełniającą się przepowiednię, psychologię, ale również istnienie świata magicznego, w którym obowiązują określone prawa, które znam jako etnograf. A prawa te stanowią, że w pewnym momencie magia obraca się przeciwko temu, kto ją uprawia. On może w to nie wierzyć, nie ma to najmniejszego znaczenia. Stanie się narzędziem tych sił, jeśli już nie jest. Po prostu tak to jest. I nie rzucam w tym momencie klątwy.

Rozmawiał Konrad Dulkowski

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)