Czarna seria incydentów drogowych. To kolejny wypadek rządowej kolumny
Dwa z tych wypadków wydarzyły się w piątek. Wypadek kolumny aut, którym jechała premier Beata Szydło to drugie zdarzenie komunikacyjne w karierze szefowej rządu i kolejne z serii incydentów, które dręczą polityków PiS. Zderzenie rządowej kolumny z fiatem cinquecento w Oświęcimiu wydarzyło się, zanim jeszcze opadły emocje po wypadku kolumny aut na autostradzie A4, który transportowały szefa resortu obrony narodowej Antoniego Macierewicza z Torunia do Warszawy. Pech? Prawdopodobnie tak, bo służby, które ochraniają najważniejszych polityków w państwie wielokrotnie zapewniały, że wyciągnęły wnioski z incydentu, który spowodowała pęknięta opona auta wiozącego prezydenta Dudę.
Prezydent: usłyszeliśmy huk
Chronologicznie najwcześniejszy z tych wypadków dotyczył kolumny aut prezydenta Andrzeja Dudy. Był piątek. Samochód wiozący prezydenta pędził autostradą A4 z Karpacza. W pewnym momencie prezydent - i inni, jadący autem - usłyszeli huk. Pękła "pancerna" opona BMW głowy państwa - należąca do tych, które nawet po uszkodzeniu mogą unieść auto. Kierowca zachował się jak należy: samochód zjechał do rowu, ale się nie wywrócił. - Wszystko pod względem zdrowotnym jest w porządku, zostało to sprawdzone - mówił prezydent chwilę po wypadku. - Mogę wszystkich uspokoić, jeśli ktoś się niepokoił, żadnych szkód na ciele absolutnie nikt nie odniósł - dodał.
Ale głowy poleciały. Pod koniec stycznia 2017 roku gen. bryg. Andrzej Pawlikowski został odwołany ze stanowiska szefa Biura Ochrony Rządu. Chodziło - jak zapewniono - o względy zdrowotne.
Ale to właśnie BOR obwiniano o to, że nie zachowało się jak należy. Do prezydenckiego samochodu założono oponę z magazynu części wycofanych z eksploatacji. BOR przyznało się do winy. Komplet nowych opon został zakupiony, ale założono je w innym samochodzie, bo też nie miał zimowych opon.
Pawlikowski utrzymywał, że całą winę ponosi poprzednie kierownictwo Biura. MSWiA nie wyciągnęło wobec niego konsekwencji.
Wypadek kolumny z Beatą Szydło. W Izraelu
Po wypadku z udziałem kolumny aut z prezydentem przez pewien czas oficjele jeździli bezpiecznie. Aż 21 listopada 2016 roku - w poniedziałek - na jedynki portali trafiła informacja: kolumna aut, wiozących premier Beatę Szydło uczestniczyła w wypadku w Izraelu.
Beata Szydło jechała z lotniska w Tel-Awiwie do Jerozolimy. W pewnym momencie doszło do kolizji kilku pojazdów z kolumny aut - informował rzecznik rządu Rafał Bochenek. Samochód wiozący premier, który był na czele kolumny, nie uczestniczył w wypadku - zderzyło się kilka busów, w których jechali członkowie delegacji.
Ranny został funkcjonariusz BOR, pod opieką lekarzy była też jedna z pracownic Kancelarii Premiera. Rzeczniczka BOR Natalia Markiewicz podkreślała, że samochodem, który spowodował zdarzenie, "kierował kierowca izraelskiej ochrony". - Za ochronę premier na terytorium Izraela odpowiada w pełni strona izraelska - dodawała.
Minister wracał z Torunia
Następne z serii było zderzenie kolumny samochodów, wiozących ministra obrony narodowej. Minister wracał z Torunia, gdzie składał wizytę w Wyższej Szkole Kultury Społecznej i Medialnej, założonej przez o. Rydzyka. Śpieszył się na galę tygodnika "wSieci", na której Jarosław Kaczyński został ogłoszony Człowiekiem Wolności w 2016 r. Dwa ważne wydarzenia. A odległość - 211,7 km. Przy zachowaniu ograniczeń prędkości do przejechania w - bez dziewięciu minut - trzy godziny.
I nagle, gdy kolumna przejeżdżała drogą krajową nr 10 przez Lubicz Dolny - nastąpił huk. W kolizji ośmiu pojazdów uczestniczyły m.in. dwa należące do Żandarmerii Wojskowej, która, w odróżnieniu od innych członków rządu, ochrania szefa MON.
Rzecznik MON Bartłomiej Misiewicz doniósł na Twitterze: "W sprawie wypadku pod Toruniem: szefowi @MONGOVPL @Macierewicz_A nic się nie stało".
Tuż po wypadku zastępca prokuratora okręgowego ds. wojskowych Prokuratury Okręgowej w Poznaniu mjr Wojciech Skrzypek informował, że według wstępnych ustaleń, jeden z samochodów w kolumnie, z uwagi na trudne warunki drogowe, stracił przyczepność z nawierzchnią. Uderzył w tył poprzedzającego go pojazdu, następnie oba pojazdy, wytracając prędkość, uderzyły w samochody stojące przed skrzyżowaniem.
Potem jednak głos zabrał sam szef MON. - Przyczyna jest badana, ale jedno jest pewne - nie został on spowodowany przez kierowcę samochodu, którym ja jechałem. Co do tego nie ma cienia wątpliwości, bo ten samochód został z tyłu uderzony przez jeden z innych samochodów.
Na szczęście nic się nie stało. Na szczęście...
Kolejny wypadek z udziałem rządowej kolumny to ten ostatni, z Oświęcimia. Premier Beata Szydło trafiła do szpitala po tym, jak w samochód kolumny rządowej uderzył w fiata seicento. Samochody BOR - informowano - jechały z odpowiednim oznakowaniem i przepisową prędkością.
Obrażenia, które odniosła premier Beata Szydło podczas kolizji kolumny pojazdów rządowych w Oświęcimiu, nie są poważne - powiedział z kolei rzecznik rządu, Rafał Bochenek. Lekarz z oświęcimskiego szpitala powiedział, że pani premier jest w stanie stabilnym, przytomna, w dobrym stanie ogólnym.
Po raz kolejny wśród najważniejszych osób w państwie nie ma poważnie rannych. Na szczęście. Pozostaje jednak pytanie, czy w tak poważnej sprawie należy liczyć tylko na szczęście.