Zwierzyła się nauczycielce, a ona nie pomogła...
Co trzeci nauczyciel uważa, że nie należy interweniować, gdy zachodzi podejrzenie, że dziecko jest świadkiem bądź ofiarą przemocy - czytamy w "Dzienniku". Takie wyniki przyniosło badanie przeprowadzone przez fundację Dzieci Niczyje i Praską Sieć Pomocy Dzieciom w warszawskich szkołach. 12-letnia Hania zwierzyła się wychowawczyni, że brat mamy dziwnie ją dotyka. Nauczycielka nie powiadomiła nawet szkolnego pedagoga. Wezwała za to mamę dziewczynki na rozmowę. Ta przekonała ją, że mała konfabuluje, bo nie lubi wujka, i ukarała córkę.
10.11.2008 | aktual.: 10.11.2008 11:40
10-letni Tomek był regularnie bity przez ojca. Gdy nauczyciel wychowania fizycznego spytał go, skąd ma ogromne siniaki, tłumaczył, że spadł ze schodów. To samo powiedział lekarzowi, kiedy ojciec kopniakiem złamał mu żebra. Tak "spadał" ze schodów przez kilka lat.
Takich przypadków są w całej Polsce tysiące. Często można by szybciej zakończyć tragedię, gdyby dorośli interweniowali. Niestety w szkole, w której dziecko spędza najwięcej czasu, rzadko może ono liczyć na pomoc. Jedynie 46% nauczycieli ankietowanych przez fundację Dzieci Niczyje zadeklarowało, że przynajmniej raz podjęło jakiekolwiek kroki, by pomóc uczniowi. Co dwudziesty zaś przyznał się, że mimo wiedzy, iż dzieje się coś niedobrego, nie zareagował.
Dlaczego więc nauczyciele są tak bierni? Główną przyczyną jest lęk, że interweniując, mogą tylko pogorszyć sytuację dziecka. Co dziesiąty zaniechał pomocy z obawy przez osobistymi konsekwencjami, np. poświęceniem wolnego czasu.