Żołnierze zatrzymali Wassermanna
Koordynator ds. służb specjalnych Zbigniew
Wassermann miał problem, żeby dostać się do siedziby
resortu obrony narodowej - dowiedział się "Dziennik".
31.08.2006 | aktual.: 31.08.2006 07:11
Minister Wassermann poprosił ministra obrony Radosława Sikorskiego o pisemne wyjaśnienie wtorkowego potraktowania go w budynku MON. Minister-koordynator przyjechał wtedy do siedziby Minisetrstwa Obrony. Miał tam umówione spotkanie z wiceministrem obrony Antonim Macierewiczem, który zajmuje się likwidowaniem Wojskowych Służb Informacyjnych.
W holu Wassermanna czekała niemiła niespodzianka. Pilnujący budynku wojskowi wartownicy nie chcieli wpuścić ministra na górę. Nie pomogła nawet interwencja szefa sekretariatu Antoniego Macierewicza, który specjalnie schodził na dół i nakłaniał wartowników, by jednak Wassermanna wpuścili - relacjonuje gazeta.
Nie było siły, żołnierze się uparli - opowiada rzecznik wiceministra obrony Piotr Bączek. W końcu stanęło na tym, że Wassermann, tak jak inni interesanci, musiał pokazać dowód osobisty i zaczekać na wystawienie jednorazowej przepustki. Chyba będę musiał wystąpić o stałą przepustkę do MON - z ironią komentuje Wassermann.
Nie jest tajemnicą - pisze gazeta - że relacje między Wassermannem, a Sikorskim są od wielu miesięcy chłodne. Nieporozumienia dotyczyły sposobu likwidowania WSI. Sikorski chciał mieć na ten proces większy wpływ, jednak liderzy PiS w tym starciu zdecydowanie stanęli po stronie Wassermanna.
Rzecznik Ministerstwa Obrony Piotr Paszkowski zapewnia jednak, że we wtorkowej historii nie ma drugiego dna. To było nieporozumienie. Wartownikami są chłopcy ze służby zasadniczej. Ich zdolność rozpoznawania twarzy jest dość znikoma. Gdy ja zapomnę karty magnetycznej, dzięki której można przejść przez bramkę wejściową, to muszę wracać do domu po ten kawałek plastiku. W innym razie nie wejdę do pracy - mówi "Dziennikowi" Paszkowski i dodaje, że minister Sikorski jeszcze nie zapoznał się z prośbą Wassermanna o wyjaśnienie incydentu. (PAP)