Zlecił mord rodziców dziewczynki, w której się zakochał?
To dramatyczna historia "miłości" 55-letniego policjanta do 12-letniej dziewczynki. Jerzy K. nie widział świata poza Ewelinką, chciał się nią opiekować, odprowadzać do szkoły. Przeszkodą byli dla niego rodzice dziecka. Dlatego zlecił ich zabójstwo. W tej obsesji byłego już policjanta ponoć nie było nic seksualnego, żadnych pedofilskich skłonności, a tylko nieodparte pragnienie, by wychowywać uroczą, szczupłą i niezwykle inteligentną nastolatkę. Jerzy K. pewnie by podołał takiemu zadaniu, bo sam miał dwoje dorosłych już dzieci.
Na co dzień mężczyzna pracował w Komendzie Wojewódzkiej Policji w Krakowie, od 19 lat zajmował się badaniem i analizą włosów zbieranych na miejscu przestępstwa. Był cenionym fachowcem, biegłym sądowym.
Karolina była córką konkubiny Jacka F., którego Jerzy K. poznał 20 lat temu. Jacek F. był drobnym rzemieślnikiem, tzw. złotą rączką.
Jerzy K. był zachwycony inteligencją dziewczynki. Pożyczył jej kilka książek i zgodził się, by mogła korzystać z jego biblioteki.
Dziewczynką zauroczona była też żona policjanta, zaczęła zabierać ją na wycieczki poza miasto, brała na jazdy konne, fundowała słodycze. Pewnego dnia Jerzy K. zaproponował sąsiadowi, by oddał mu Karolinę na wychowanie.
Tobie ciężko, nie masz pieniędzy, a ja mam fundusze, by wyprowadzić małą na ludzi - wysunął sugestię. Jacek F. odmówił. Nie wiedział, że podpisał na siebie wyrok śmierci. W niedługim czasie doszło do dwóch napadów na mieszkanie Jacka F. Tuż po ucieczce bandytów pojawił się Jerzy K.
Oddajcie Karolinkę, u mnie będzie bezpieczna. Nie krył, że chce ją adoptować. W końcu postanowił pozbyć się sąsiada, by zdobyć dziecko. Według prokuratury, wynajął bandytów. Konkubina Jacka miała mieć połamane nogi i jeździć na wózku inwalidzkim - opowiadają Ewa i Wiesław F., rodzice Jacka F.
17 lipca 2004 r. wczesnym rankiem zabójcy podjechali pod przystanek autobusowy, na którym stał Jacek F. Pobili go, wrzucili do bagażnika auta, wywieźli nad Jezioro Rożnowskie. Tam rozebrali go do naga, po czym zadali ciosy nożem i udusili. Gdy stwierdzili, że nie żyje, związali mu ręce i nogi drutem, przyczepili dwa pustaki i wrzucili do wody.
Po miesiącach policji udało się ująć 5 mężczyzn, którzy dokonali napadu na Jacka F. Za kratki trafił też Jerzy K. Nie przyznają się do winy. Ich proces dobiega już końca przed Sądem Okręgowym w Krakowie.
W piątek sąd zapoznawał się ze stenogramami rozmów telefonicznych, które zdradziły oskarżonych. Dziecko wyjechało z mamą z Krakowa. Boja się, że bandyci mogą ich szukać - zdradzają dziadkowie dziewczyny.
Artur Drożdżak