Zestrzeliwanie rosyjskich myśliwców? "Będzie to zależało od wojskowych"
Po incydencie z rosyjskimi myśliwcami nad Estonią szefowa MON Litwy Dovile Šakaliene zasugerowała zestrzeliwanie rosyjskich samolotów naruszających granice NATO. - Nie widzę tego w formie jednolitego stanowiska. Zdecydowanie łatwiej byłoby to przeprowadzić w momencie, w którym taki kraj nie byłby w Sojuszu. Bo byłaby to suwerenna decyzja – mówi WP Dawid Kamizela, analityk ds. wojskowości.
Ministra obrony Litwy, Dovile Šakaliene, zasugerowała na platformie X, że NATO powinno zestrzeliwać rosyjskie samoloty naruszające jego granice. Jej wypowiedź była reakcją na incydent z rosyjskimi myśliwcami, które naruszyły przestrzeń powietrzną Estonii. Šakaliene podkreśliła, że granica NATO jest regularnie testowana przez Rosję i wymaga to poważnej reakcji.
Estońskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych zareagowało na naruszenie przestrzeni powietrznej, wzywając rosyjskiego chargé d'affaires i przekazując mu formalną notę protestacyjną. Rosyjskie władze utrzymują, że loty były zgodne z planem.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Jednoznacznie wspiera Polskę". Szefernaker uspokaja ws. Trumpa
A przypomnijmy, że w piątek dwa rosyjskie myśliwce wykonały niski przelot nad platformą Petrobaltic na Morzu Bałtyckim, która należy do Orlenu. Naruszona została strefa bezpieczeństwa platformy znajdującej się 70 km na północ od Jastarni.
Apel Šakaliene nawiązuje do zestrzelenia rosyjskiego Su-24 przez Turcję w 2015 roku, co miało być przykładem zdecydowanej reakcji na naruszenia przestrzeni powietrznej. Ministra podkreśliła, że NATO powinno poważnie podejść do prowokacji ze strony Rosji, aby zapewnić bezpieczeństwo swoich granic.
Jej apel poparł prezydent Czech Petr Pavel, który oświadczył, że na naruszanie przestrzeni powietrznej państw NATO przez Rosję należy odpowiednio reagować, łącznie z "ewentualnym zestrzeleniem rosyjskich maszyn".
- Zdecydowanie łatwiej na pewno byłoby to przeprowadzić, przeprocesować w momencie, w którym taki kraj nie byłby w samym Sojuszu. Bo byłaby to decyzja suwerenna władz takiego kraju. Natomiast w momencie, w którym mówimy o Artykule 4. czy 5. NATO, to uruchomiłoby to konsultacje, a po drugie potencjalnie wsparcie innych krajów. To już wychodzi poza kwestię bilateralną – mówi WP Dawid Kamizela, analityk ds. wojskowości.
W jego ocenie, Stany Zjednoczone na coś takiego niekoniecznie mogłyby pozwolić.
- To jest trudne. Taka decyzja musiałaby się opóźnić. Może nie tyle opóźnić, bo być może musiałaby być wcześniej przepracowana. Nie widzę tego w formie jednolitego stanowiska – komentuje Dawid Kamizela.
I jak przypomina, Turcy, choć należą do NATO, wyłamali się z konsultacji w ramach Sojuszu i podjęli w 2015 r. praktycznie sami decyzję o zestrzeleniu rosyjskiego samolotu wojskowego przy granicy z Syrią. Władze w Ankarze twierdzą, że był on wielokrotnie ostrzegany, iż narusza przestrzeń powietrzną Turcji.
- Ale jeżeli dotyczyłoby to krajów bałtyckich, to musiałoby i tak znaleźć oparcie w sojuszu. Decyzja musiałaby zapaść w kwaterze głównej NATO w Europie. I de facto politycy obradujący w ramach sojuszu musieliby się pod nią podpisać – uważa ekspert.
I jak dodaje, trzeba mieć świadomość, że tę decyzję należałoby potem obronić.
- Należałoby przedstawić dowody, że rosyjskie maszyny wleciały celowo. Dlatego to nie jest decyzja w pięć minut. Musiałoby chyba to być efektem wielu takich prowokacji ze strony rosyjskiej w kilku krajach. Żeby ta decyzja na poziomie sojuszu zapadła – uważa Dawid Kamizela.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Polska wywłaszczy ambasadę Rosji? "Trudne i oznacza reperkusje"
W podobnym tonie wypowiada się Wojciech Jakóbik, wykładowca z Kolegium Europy Wschodniej na Uniwersytecie Warszawskim.
- Misja Straży Wschodniej polega między innymi na rozmieszczeniu dodatkowego uzbrojenia tego typu, a także obrony przeciwlotniczej, w Polsce oraz innych krajach wschodniej flanki NATO. Kolejne incydenty z udziałem Rosjan zaczynają zagrażać polskiej infrastrukturze krytycznej na Bałtyku poza granicami wód terytorialnych. Przygotowywane są przepisy oraz uzbrojenie pozwalające reagować – pisze na swoim blogu Wojciech Jakóbik.
I jak dodaje, jednak to od wojskowych będzie zależało, czy zdecydują się na zestrzelenie zagrożenia z Rosji.
- Precedens turecki pokazuje, że taki ruch może być skuteczny. Po zdarzeniu z 2015 roku Rosjanie przestali naruszać przestrzeń turecką, a nawet zaproponowali Turcji budowę gazociągu Turkish Stream, który działa do dziś – przypomina Jakóbik.
Według Dawida Kamizeli, doszliśmy do takiego momentu, że jakaś odpowiedź faktycznie powinna się pojawić.
- Być może mogłoby to być zamiennie atakowanie przez Ukrainę konkretnych rosyjskich celów, związanych np. z przemysłem wydobywczym. Przy wsparciu zachodniej broni – mówi analityk ds. wojskowości.
Pytany o ewentualne zestrzeliwanie myśliwców w przestrzeni NATO szef BBN Sławomir Cenckiewicz w Radiu Zet powiedział, że w przypadkach realnego zagrożenia należy takie samoloty zestrzelić. Zaznaczył, że chodzi też o dobrze rozpoznane i uzbrojone drony bojowe.
Mocne słowa premiera Donalda Tuska
– [...] Trzeba zestrzeliwać to, co jest groźne dla ludności cywilnej i naszej infrastruktury. Rosjanie eskalują konflikt ze wschodnią flanką NATO, w tym z Polską, i trzeba się zastanowić. Ewentualnościowe decyzje w głowach polityków, decydentów i generalicji sojuszniczej i naszej i myślę, że decyzje już są podjęte – powiedział szef BBN w Radiu Zet.
Dopytywany czy takie zestrzelenie rosyjskich myśliwców nie groziłoby wojną światową, może nawet nuklearną. Cenckiewicz wskazał, że mówimy o przestrzeni powietrznej NATO, której Rosjanie nie powinni bez pozwolenia przekraczać.
– Historia zna takie przypadki po obu stronach. Też jako historyk daleki byłbym od tego, żeby mówić, że na pewno już nastąpi wybuch kolejnej wojny. Zresztą już ta trzecia wojna tyle razy była ogłaszana, że już nie wiem, która teraz wojna miałaby wybuchnąć – zwrócił uwagę.
Z kolei premier Donald Tusk mówił, że decyzję o zestrzeliwaniu obiektów latających my będziemy podejmowali bezdyskusyjnie, kiedy naruszają nasze terytorium i latają nad Polską. - Tu nie ma o czym dyskutować — powiedział w poniedziałek podczas konferencji szef rządu.
Zaznaczył, że Polska pozostaje w stałym porozumieniu z sojusznikami i jest gotowa do "każdej decyzji, która ma na celu unicestwienie wszystkich obiektów, które mogą nam zagrażać". — Ale muszę mieć stuprocentową pewność, że sojusznicy będą traktowali to w taki sam sposób jak my, że w sytuacji, gdy konflikt wejdzie w bardzo ostrą fazę, to nie będziemy w tym sami — podkreślił Tusk.
Sylwester Ruszkiewicz, dziennikarz Wirtualnej Polski